179. Jeszcze wszystko sobie przypomnisz

228 15 10
                                    

Wczoraj mogłam wreszcie porozmawiać z tym „miłym meżczyzną". Okazało się, że tak naprawdę ma na imię Wiktor i jest moim kolegą z pracy. Gdy zaczął mi opowiadać jak się poznaliśmy przypomniałam sobie jego nazwisko - Banach. Powiedziałam, a raczej napisałam mu to, bo wciąż nie mogłam mówić, a on uśmiechnął się zachwycony. Zaraz potem w mojej głowie pojawiły się niewyraźne wspomnienia. Mój pierwszy dyżur w karetce. To że Wiktor ocenił mnie na 4+. Moje kolejne dyżury, podczas których poznałam cały zespół najwspanialszych ludzi, jakich mogłam spotkać. To jak poznawałam Wiktora coraz lepiej i jak powoli się zaprzyjaźniliśmy. Jednak te wspomnienia były niewyraźne, powyrywane z kontekstu i sięgały raptem kilka pierwszych miesięcy mojej pracy tutaj w bazie. Potem miałam pustkę. Nie mogłam sobie przypomnieć ani co się działo bezpośrednio przed tymi wydarzeniami, ani bezpośrednio po nich.
Cieszyłam się, że Wiktor jest przy mnie, ponieważ czułam się bezpiecznie i komfortowo przy nim. Pamiętałam go jako najlepszego przyjaciela z karetki, ale serce podpowiadało mi, że jest on kimś więcej dla mnie. Tylko kim?
Pamiętałam również, że mam męża, jakiegoś tam Stanisława. Jednak, gdy tylko o tym wspomniałam, Wiktor zdenerwował się i zrobił się smutny, a potem po prostu wyszedł, zostawiając mnie. Poczułam się wtedy okropnie, ale też zastanowiło mnie to. Dlaczego Wiktor tak zareagował? Dlaczego, aż tak bardzo nienawidzi on Stanisława? Kim jest w ogóle ten Stanisław i dlaczego go przy mnie nie ma? Zaraz po Wiktorze wyszli również dwaj pozostali lekarze i zostałam sama. Mocno zdezorientowana i wystraszona. Na szczęście Wiktor nie zostawił mnie i wrócił. Siedział przy mnie aż do wieczora, jednak w końcu musiał iść. Wtedy poczułam jakiś dziwny, wzmożony lęk. Całe szczęście, że Wiktorowi udało się mnie uspokoić. Obiecał, że jutro jak tylko się obudzę, to on przy mnie będzie. Jego słowa mnie uspokoiły i w końcu zasnęłam, wtulona w niego.

Następnego dnia obudziłam się i rozejrzałam niepewnie. W tej samej chwili do sali wszedł Wiktor. Na jego widok na moją twarz automatycznie wkradł się uśmiech. Mężczyzna spojrzał na mnie i uśmiechnął się.
- „Cześć. Długo nie śpisz?" - zapytał.
Pokręciłam głową.
- „To dobrze. Miałem być przy Tobie jak się obudzisz, ale lekko się spoźniłem. Przepraszam." - stwierdził pogodnie.
Uśmiechnęłam się szeroko. To było takie kochane z jego strony.
Wiktor podszedł do mnie i usiadł obok. Pocałował mnie na powitanie w czoło.
- „Jak się spało kochanie?" - zapytał, a ja się uśmiechnęłam.
Miałam potwierdzenie, że z Wiktorem łączy mnie coś więcej niż tylko przyjaźń. Skoro nazywał mnie „kochanie", „kotku" itp. to musiało być coś na rzeczy.
- „Rozmawiałem z lekarzami..." - zaczął mężczyzna, a ja spojrzałam na niego zaciekawiona.
- „Jutro wyjmą Ci to z szyi i za jakiś dzień, dwa będziesz mogła mówić." - oznajmił.
Ucieszyłam się, już nie mogłam się doczekać, kiedy będę mogła normalnie rozmawiać.
Przyjrzałam się Wiktorowi. Uśmiechał się i trzymał mnie delikatnie za rękę. Zaczęłam szukać wzrokiem notatnika, a Wiktor orientując się o co mi chodzi, podał mi go, razem z długopisem. Napisałam:
„Powiesz mi coś więcej o sobie?"
- „Jasne. Jestem wdowcem. Moja żona Ela zginęła w Himalajach prawie 9 lat temu. Mam córkę - 16-letnią Zosię. Chciałaby Cię dzisiaj odwiedzić. Nie miałabyś nic przeciwko?"
Pokręciłam głową, po czym napisałam:
„Jaka ona jest?"
- „Wesoła, rezolutna, mądra i rozsądna nastolatka." - odparł, a ja się uśmiechnęłam.
Byłam niezmiernie ciekawa tych odwiedzin.
- „Przyjdzie około 12.00 po zakończeniu roku i pizzy z przyjaciółką. Zostawię Was wtedy same, bo będę musiał jechać do moich teściów. Nie będziesz miała nic przeciwko?" - zapytał.
Pokręciłam głową. Chwilę przyglądałam mu się z drobnym uśmiechem, po czym zapytałam:
„Powiesz mi coś o mojej pracy?"
- „Oczywiście, co tylko będziesz chciała."
„Jak ja się tutaj znalazłam?"
- „Przyjechałaś ze Stanów i podjęłaś pracę w szpitalu pod kierownictwem mojego kolegi Michała. On zajął się Tobą i wszystko pokazał. Bardzo szybko się zaprzyjaźniliście."
Zaczęło mi coś świtać, ale za nic nie potrafiłam tego uchwycić.
- „Przeprowadzałaś operacje i zajmowałaś się pacjentami. Pamiętasz kim z zawodu jesteś?" - zapytał.
Na to pytanie początkowo nie potrafiłam odpowiedzieć. Nie mogłam sobie przypomnieć, jednak po chwili w mojej pamięci pojawił się dzień, w którym odbierałam dyplom ukończenia studiów lekarskich. Widniały na nim dwie specjalizacje.
„Anestezjolog i chirurg?" - napisałam, patrząc na niego pytająco.
- „Tak."- uśmiechnął się, po czym kontynuował:
- „Po jakimś miesiącu zaczęłaś również pracę jako lekarz pogotowia. Początkowo jeździłem z Tobą, jednak bardzo szybko stałaś się samodzielnym lekarzem. Jeździłaś karetką i bardzo szybko zaskarbiłaś sobie przyjaźń innych pracowników."
Spojrzał na mnie, po czym dodał:
- „Wszyscy czekamy, aż wyzdrowiejesz i wrócisz do nas."
Uśmiechnęłam się, to było miłe, że komuś naprawdę na mnie zależy. Chwilę milczeliśmy, aż w końcu Wiktor wyjął z torby kosmetyki i szczotkę.
- „To zrobimy Cię na bóstwo księżniczko." - oznajmił, po czym zrobił mi pielęgnacje i ładnie wyczesał włosy.
Uśmiechnęłam się i z lekkim westchnieniem przymknęłam oczy. Było mi tak bardzo przyjemnie.
- „Tylko mi tutaj nie zaśnij myszko." - zachichotał Wiktor.
Z uśmiechem otworzyłam oczy.
- „Mam coś jeszcze dla Ciebie." - oznajmił Wiktor, gdy skończył czesać mi włosy.
Spojrzałam na niego z ciekawością.
- „Przyniosłem Ci kilka książek, telefon i mp3. Jak już będziesz miała więcej siły i będzie Ci się nudzić, to coś sobie porobisz. A i jeszcze przyniosłem Ci Twojego ulubionego pluszaka." - stwierdził, podając mi maskotkę słodkiego mruczka.
Uśmiechnęłam się, po czym przytuliłam go, przymykając oczy. Przed oczami zobaczyłam młodszego Wiktora, który z uśmiechem podaje mi przystrojoną torebkę i coś tam mówi. Kiedy młodsza ja otworzyła upominek, moim oczom ukazał się ten sam kociak, którego teraz tuliłam. Po tym Wiktor zbliżył się do mnie i... W tym momencie moje wspomnienie urwało się. Nie pamiętałam, co się działo potem, ale mogłabym przysiąc, że Wiktor właśnie mnie pocałował. Otworzyłam oczy i spojrzałam na Wiktora. Czy to możliwe, że my...? Nie miałam czasu tego roztrząsać, bo w tej samej chwili usłyszeliśmy ciche pukanie do drzwi.
- „Proszę." - zawołał Wiktor, a do sali niepewnie wkroczyła nastolatka.
Obrzuciła wszystko wzrokiem, po czym jej wzrok spoczął na mnie. Na jej twarzy pojawiło się kilka sprzecznych emocji i uczuć. Ja skojarzyłam tę dziewczynę. To ona była przy mnie, dzień po tym jak się obudziłam, ale nie kontaktowałam jeszcze. Siedziała wtedy przy mnie i mówiła coś. Teraz była ubrana w strój galowy, ale była tak samo niepewna i wystraszona jak wtedy.
- „Dobrze, to ja Was zostawię same, bo muszę lecieć. Do zobaczenia wieczorem."- odparł Wiktor, po czym na pożegnanie pocałował mnie w policzek, następnie przytulił dziewczynę, szepnął jej coś na ucho i wyszedł.
Nastolatka jeszcze chwilę przyglądała mi się niepewnie, po czym usiadła obok mnie. Nie wiedząc, jak zareagować utkwiła wzrok w podłodze i zaczęła się bawić moją kołdrą. Chcąc zwrócić uwagę dziewczyny, przykryłam jej dłonie swoją. Nastolatka spojrzała niepewnie na mnie. Uśmiechnęłam się delikatnie do niej, po czym ścisnęłam lekko jej dłonie, aby dodać jej otuchy. W końcu dziewczyna odezwała się niepewnie i trochę sztywno:
- „Dzień dobry An... pani Aniu."
Nie wiem dlaczego, ale zabolało mnie to „pani". Napisałam w notatniku:
„Aniu wystarczy."
Dziewczyna spojrzała na mnie, po czym wyszeptała:
- „Tak bardzo tęskniłam za Tobą, Aniu."
Uśmiechnęłam się łagodnie, coś mi podpowiadało, że ta dziewczyna jest mi dużo bardziej bliska. Jednak co musiałam przyznać, to to że faktycznie ucieszyła mnie jej wizyta.
„Jesteś Zosia, prawda? Wiktor mi mówił."
- „Tak jestem Zosia. Pamiętasz coś?" - zapytała z nadzieją.
„Niewiele." - napisałam.
Zosia uśmiechnęła się do mnie smutno. Widać było, że jest jej bardzo ciężko.
„Opowiesz mi coś o sobie?" - zapytałam.
- „Yhm, ale co właściwie? No dobra, no to... Jestem Zosia jak już wiesz. Mam 16 lat, to pewnie też wiesz. hmm..." - mówiła niepewnie.
„A do jakiej szkoły chodzisz?" - napisałam, spoglądając na nią zainteresowana.
- „Chodzę do liceum do klasy ratowniczo-medycznej. Dziś skończyłam pierwszą klasę." - odparła.
„Idziesz w ślady taty?"
- „Chyba nie, raczej nie nadaję się na chirurga. O wiele bardziej podoba mi się anestezjologia lub pediatria, albo ratownictwo medyczne."
Uśmiechnęłam się do niej. Widać było, że jest podekscytowana i już lekko się uspokoiła.
- „A Ty jak się czujesz Aniu?" - zapytała, a ja zdziwiona spojrzałam na nią.
Nie wiedziałam jak odpowiedzieć na to pytanie. Z jednej strony nic mnie nie bolało i było mi przyjemnie w jej towarzystwie, jednak z drugiej wciąż niewiele pamiętałam, byłam lekko zdezorientowana i czułam się dziwnie. W końcu napisałam:
„Jest okej."
Dziewczyna mi nie uwierzyła, ale nie zgłębiała tematu. Zamiast tego powiedziała łagodnie:
- „Jeszcze wszystko sobie przypomnisz i będzie jak dawniej."
Uśmiechnęłam się delikatnie, po czym napisałam:
„Który jest dzisiaj?"
- „21 czerwca. Zakończenie roku szkolnego."
„Masz świadectwo?" - zapytałam, a dziewczyna skinęła głową.
„To pokaż."
Byłam podekscytowana. Zosia uśmiechnęła się, po czym podała mi świadectwo. Było z czerwonym paskiem. Odwróciłam je na drugą stronę i z uśmiechem zlustrowałam wzrokiem. Zośka miała genialne oceny.
Przejrzałam całe świadectwo, które prezentowało się następująco:

Długo wyczekiwany ratunek...Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz