121. Magiczny i zupełnie nierealny wieczór

324 19 16
                                    

Po wizycie u psychiatry najpierw podjechaliśmy do baru mlecznego, w którym lubiliśmy jadać. Był blisko bazy, więc w czasie przerw nieraz tam chodziliśmy. Wysiedliśmy z samochodu i ruszyliśmy w stronę lokalu. Tam Wiktor otworzył mi drzwi i przepuścił mnie w nich. Mimowolnie uśmiechnęłam się do niego. Uwielbiam te jego małe, ale romantyczne gesty.
Wybraliśmy stolik dla dwóch osób stojący w rogu baru. Wiktor wziął menu i otworzył na stronie obiadowej.
- „Na co masz dzisiaj ochotę?" - zapytał, uśmiechając się do mnie.
- „Nie wiem. Wybierz nam coś pysznego." - wyjąkałam niepewnie.
- „Dobrze. To ja pójdę nam coś zamówić, a Ty się tutaj rozgość."
Wiktor podszedł do kasy złożyć zamówienie, a ja zdjęłam czapkę, płaszcz i szalik. Rozejrzałam się po barze, podziwiając ozdoby świąteczne znajdujące się w oknach. Po chwili wrócił Wiktor i postawił przede mną tacę z obiadem. Po chwili przyniósł swoją. Uśmiechnęłam się do niego i szepnęłam:
- „Dziękuję."
Mężczyzna uśmiechnął się, zdjął okrycie wierzchnie i przytulił mnie, szepcząc mi na ucho:
- „Aniu, już dobrze. Nie bój się. Jesteś już bezpieczna."
Skinęłam głową, a po chwili zerknęłam co mam zamówił. Była to moja ulubiona zupa pomidorowa z ryżem, a na drugie kotlet schabowy z zapiekanymi ziemniaczkami i surówką. Na sam widok tych pyszności zaburczało mi w brzuchu.
- „Widzę, że ktoś jest tutaj głodny." - odparł ze śmiechem Wiktor.
Po tym powoli zjedliśmy obiad, rozmawiając na różne, niezobowiązujące tematy. Gdy skończyliśmy posiłek i oddaliśmy naczynia, wróciliśmy do samochodu, a Wiktor znów ruszył w sobie tylko znanym kierunku.
- „Gdzie jedziemy?" - zapytałam podekscytowana.
- „Niedługo się dowiesz..." - odparł tajemniczo, a ja skinęłam głową i włączyłam świąteczne piosenki. Zaśpiewaliśmy kilka z nich. Śmialiśmy się i doskonale się przy tym bawiliśmy. Po jakiś 20 minutach jazdy zapytałam zaciekawiona:
- „Co to będzie?"
- „Zobaczysz..."
- „Ale proszę powiedz mi, co to będzie?"
- „Niespodzianka..."
- „No okej..." - mruknęłam.
W końcu po kolejnych 10 minutach Wiktor znalazł odpowiednie miejsce parkingowe i zatrzymał samochód.
- „No to jesteśmy na miejscu." - odparł z uśmiechem.
Rozejrzałam się zdziwiona. W ogóle nie miałam pojęcia, gdzie my właściwie jesteśmy, ale czułam, że już tu byłam, w czasach kiedy jeszcze studiowałam w Warszawie. Spojrzałam na Wiktora z niewypowiedzianym pytaniem:
- „Gdzie my jesteśmy?"
Mężczyzna trafnie odczytując moje pytanie, odparł:
- „Chodź, przejdziemy się kawałek spacerkiem, a tam za tamtym murem będzie coś specjalnego."
Zdziwiona ruszyłam za Wiktorem. Nie wiedziałam, gdzie jesteśmy, ale ufałam mu. Gdy byliśmy już blisko muru, nagle rozpoznałam ten budynek.

 Gdy byliśmy już blisko muru, nagle rozpoznałam ten budynek

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.
Długo wyczekiwany ratunek...Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz