98. Daj mi spokój kretynie!

374 24 14
                                    

Weekend minął nam bardzo szybko. W poniedziałek obudziłam się o 04.00 w bardzo dobrym humorze. Nie martwiłam się nawet tym, że prawie cały dzień będę musiała spędzić z Potockim, ponieważ miałam plan na wyprowadzenie mężczyzny z równowagi. Przez tyle lat poznałam wiele jego sekretów, które ukrywał przed opinią publiczną i właśnie teraz postanowiłam to wykorzystać przeciwko niemu.
Z uśmiechem wstałam i poszłam się przebrać. Ubrałam wygodne spodnie i ładną bluzkę. Zrobiłam sobie też delikatny makijaż. Potem zeszłam do kuchni, gdzie zaczęłam szykować śniadanie dla mnie, Wiktora i Zosi. Dyżur zaczynałam o 06.00 i kończyłam o 18.00. Wiktor tak jak obiecał ustawił swoje dyżury w tych samych godzinach co moje. To było bardzo miłe z jego strony.
Na śniadanie przygotowałam moje popisowe omlety z pomidorami, szynką i szczypiorem. Gdy omlet się smażył, włączyłam wodę na herbatę i kawę. Zaraz potem omlety były gotowe.
Po chwili w kuchni pojawiła się zaspana Zosia. Uśmiechnęła się do mnie i przytuliła na powitanie. Choć zajęcia w szkole zaczynała dopiero o 08.00, to od 06.00 miała zajęcia dodatkowe z pływania. Wiktor obiecał jej, że ją podwieziemy.
Zosia pomogła mi nakryć stół do śniadania, a zaraz potem poszła szybko się przebrać. W drzwiach minęła się z Wiktorem, który był już ubrany. Mężczyzna z uśmiechem podszedł do mnie i objął mnie od tyłu, całując w policzek.
- „Witaj kochanie. Widzę, że jesteś w całkiem dobrym nastroju."
- „Hej kotek. Tak, bo mam pomysł jak wkurzyć Stanisława." - odparłam z uśmiechem, a Wiktor zachichotał.
- „To już nie mogę się doczekać, aż zobaczę jego minę jak przywiozę mu pacjenta. Tylko nie przesadź."
- „Możesz być pewny, że będę dosyć subtelna."
- „Jasne, już ja Cię znam."
Zaczęliśmy się śmiać. Po tym mężczyzna pocałował mnie w usta i wyszeptał uwodzicielsko do ucha:
- „Kocham Cię i pamiętaj, że będę obok, a wieczorem zabawimy się."
- „Już nie mogę się doczekać Panie Doktorze." - odparłam rozbawiona, a w oczach miałam wesołe iskierki.
- „Oczywiście Pani Doktor, ja zawsze dotrzymuję słowa." - odparł Wiktor, po czym przyciągnął mnie do siebie i znowu mnie pocałował. Z przyjemnością oddałam pieszczotę. Po chwili przerwała nam rozbawiona Zosia:
- „Ej, bo śniadanie nam wystygnie i zaraz wszyscy się spóźnimy. Przecież wieczorem będziecie mieli bardzo dużo czasu."
Zaśmialiśmy się, po czym zjedliśmy śniadanie i wyszliśmy z domu. Ruszyliśmy w drogę, Wiktor prowadził. Najpierw odwieźliśmy Zosię na pływalnię, a potem ruszyliśmy w stronę Leśnej Góry. Gdy dojechaliśmy, wysiadłam z uśmiechem i przytuliłam się do Wiktora.
- „To co widzimy się o 18.00?" - zapytałam, patrząc rozbawiona na Wiktora.
- „Jasne." - odparł mężczyzna, po czym dodał rozbawiony szeptem:
- „Utrzyj mu nosa, kochanie."
Zaśmiałam się, po czym każde z nas udało się w swoją stronę.
Weszłam do szpitala i udałam się do szatni. Tam przebrałam się w biały strój szpitalny. Z uśmiechem poszłam do pokoju socjalnego, gdzie zrobiłam sobie herbatę. Po chwili ktoś do mnie podszedł i usłyszałam jego rozbawiony głos:
- „To moja ulubiona podopieczna wróciła pod moje skrzydła?"
Odwróciłam się, odłożyłam trzymany kubek i z uśmiechem wtuliłam się w Michała.
- „Tak wróciłam i dobrze Cię widzieć."
- „Ciebie też. I pamiętaj Anka, że jakby cokolwiek się działo, jestem pod telefonem."
- „Jasne, dzięki Michał."
Po tym spojrzałam na zegarek i zobaczyłam, że jest za pięć szósta, więc pożegnałam się z Michałem i ruszyłam w stronę SORu.
Gdy tam weszłam, od razu zauważyłam stojącego tyłem do mnie Stanisława. Po raz pierwszy nie czułam strachu. Uśmiechnęłam się złośliwie, po czym podeszłam do półki z lekami i zaczęłam je układać, specjalnie ignorując mężczyznę. Kątem oka zauważyłam jego zdziwiony wyraz twarzy. Z trudem powstrzymałam się od wybuchnięcia śmiechem.
W końcu Potocki podszedł do mnie i zmusił mnie do odwrócenia się w swoją stronę.
- „Witaj kochana. Widzę, że jednak dotrzymałaś warunki umowy."
- „Przecież ja zawsze dotrzymuję słowa w odróżnieniu do Ciebie." - oświadczyłam spokojnie.
Mężczyzna był coraz bardziej zły, a mnie to coraz bardziej śmieszyło.
- „Jak śmiesz?!" - wysyczał.
- „Jak śmię, jak śmię? Wyobraź sobie Stanisław, że całkiem normalnie." - przedrzeźniałam go.
Zdenerwowany mężczyzna uderzył pięścią w stół.
- „Co Ty sobie wyobrażasz?! Masz mnie słuchać! Jesteś pod moją pieczą!"
- „Z tego co pamiętam, to w naszej umowie nie było nic o tym, że mam być Ci we wszystkim posłuszna. Miałam wrócić na SOR, więc jestem. Nie mam obowiązku płaszczyć się przed Tobą. I pamiętaj wywiązałam się z umowy, więc masz zostawić Basię i Adama w spokoju."
- „Tak?! Myślisz, że jesteś aż tak mądra i przenikliwa?!"
- „A co? Nie jest tak? Bo myślałam, że tak." - zawołałam z szyderczym uśmiechem.
- „Zamknij się głupia!" - warknął, podnosząc na mnie rękę z zamiarem uderzenia mnie.
Złapałam go za nią, uniemożliwiając mu to.
- „To co uderzysz mnie teraz? Myślisz, że jesteś taki silny i władczy? Powiem Ci, że to nie prawda, bo jesteś słaby, bardzo słaby, ponieważ gdy tylko brakuje Ci argumentów, to uciekasz się do przemocy. Zachowujesz się jak Ci wszyscy sprawcy przemocy domowej, do których tyle razy jeździłam. Co tak źle Ci, że się postawiłam i nie dałam Ci satysfakcji z dominacji nade mną? O jejku, jaka to ja zła jestem, bo biedny Stasio nie może się zabawić." - odparłam ironicznie.
Potocki był czerwony ze złości.
- „Jeszcze pożałujesz!"
- „O jak ja się bardzo boję... Aż nie mogę przestać się trząść ze strachu... Śmieszny jesteś Potocki! Ja mam przyjaciół, a Ty jesteś sam! Jak myślisz kto wygra?! A jeszcze Ci powiem Stanisław, że jesteś zwyczajnym oprawcą, przestępcą i damskim bokserem!"
Mężczyzna kipiał ze złości, po czym mocno złapał mnie za nadgarstek. Ja jednak jeszcze nie skończyłam. Wyrwałam rękę z jego uścisku, po czym zawołałam:
- „A teraz daj mi spokój kretynie! Przecież już dawno zaczęłam dyżur, a z tego co pamiętam to Ty nienawidzisz spóźnień, więc przepraszam, ale mam dyżur."
Po tym odwróciłam się i odeszłam w stronę mojego pierwszego pacjenta, którego przywiózł zespół Artura. Idąc, czułam dziwną satysfakcję i szeroko się uśmiechałam. Czułam, że po raz pierwszy wygrałam z Potockim i to było bardzo przyjemne uczucie. Artur zdał mi raport, po czym obrzucił mnie i Potockiego badawczym spojrzeniem. Nic jednak nie powiedział, tylko wyszedł bez słowa.
I tak do końca dnia przyjmowałam pacjentów, kilka razy spotkałam Wiktora, który mnie pocałował lub wymienił ze mną kilka słów. Kilka razy trafiłam też na Michała, który akurat potrzebował czegoś na SORze.
Potocki po naszej porannej wymianie zdań, nadal był wielce obrażony na mnie i trzymał się z daleka, co było mi na rękę. Ten dyżur minął mi bardzo przyjemnie. W końcu wybiła godzina 18.00, więc szybko udałam się do pokoju socjalnego, skąd zabrałam dokumenty i pożegnałam się z Michałem, potem się przebrałam i niespiesznie udałam się w stronę bazy. Uśmiechnięta weszłam i od razu wpadłam na Martynę, która właśnie zaczynała dyżur.
- „O hej Martynka." - przywitałam się z uśmiechem.
- „Cześć Anka. Co Ty taka zadowolona?"
- „A wiesz, rano utarłam nosa Potockiemu." - odparłam roześmiana.
- „Co? Utarłaś nosa Stanisławowi?"
- „Tak." - odparłam, udając skromną, choć tak naprawdę rozpierała mnie duma.
- „O rany, musisz mi o wszystkim opowiedzieć! Chodź, ja jeszcze nie mam dyżuru, a Wiktor jeszcze nie wrócił, więc zdążysz mi o wszystkim opowiedzieć!"
Z uśmiechem opowiedziałam dziewczynie o wszystkim, a ona ze śmiechem podsumowała:
- „Rany, ale szkoda, że nie widziałam jego miny, musiał wyglądać śmiesznie. Anka, jesteś super!"
Zaśmiałam się i właśnie wtedy wszedł Wiktor z Piotrkiem i Adamem. Gdy tylko mnie zauważył, uśmiechnął się, podszedł do mnie i pocałował mnie.
- „Witaj kochanie. Jak Ci minął dzień?"
- „Świetnie. Tak jak mówiłam, uparłam nos temu kretynowi."
- „Oh to super. Zasłużyłaś na nagrodę, pamiętasz co Ci rano obiecałem?"
- „Oczywiście Panie Doktorze, liczyłam, że nie zapomnisz i mnie zaskoczysz."
- „Jasne, że Cię zaskoczę Pani Doktor." - odparł, po czym słodko mnie pocałował.
To było miłe, to jak okazywał mi czułości, nie zwracając uwagi na osoby, które znajdują się w pomieszczeniu. Zauważyłam, że Martyna delikatnie się uśmiecha, a Piotrek z Adamem szczerzą się szeroko. Ja cieszyłam się, że Wiktor nie wstydzi się okazywać uczucia w towarzystwie.
Po tym mężczyzna poszedł do szatni się przebrać.
Martyna uśmiechnęła się do mnie i szepnęła:
- „Ale Ty masz szczęście Anka, że Pan Doktor tak bardzo Cię kocha."
- „Wiem, ja też go kocham."
Po tym Wiktor wyszedł z szatni, pożegnaliśmy się z ratownikami i wróciliśmy do domu. W czasie drogi opowiedziałam o mojej sprzeczce z Potockim, a on o wezwaniach, które miał.
W końcu weszliśmy do domu, gdzie najpierw zjedliśmy kolację z Zosią. Podczas niej rozmawialiśmy o minionym dniu. Później pobawiliśmy się z Miłką i Fafikiem. Po zabawie Zosia pożegnała się i poszła powtórzyć materiał na jutrzejszą kartkówkę z chemii oraz przygotować się do snu.
My z Wiktorem przygotowaliśmy się do snu, ale wcale nie zamierzaliśmy jeszcze spać, bo przecież mężczyzna coś mi obiecał. Od razu kiedy znaleźliśmy się w łóżku, Wiktor zdjął mi bluzkę, a ja rozpięłam mu koszulę. Później stęsknieni oddaliśmy się przyjemnościom. W końcu jak Wiktor miał usztywniony bark to nie mogliśmy tego robić. Teraz oboje byliśmy zachwyceni. W końcu po jakimś czasie zmęczeni, ale spełnieni i zadowoleni usnęliśmy wtuleni w siebie. Jutro oboje mieliśmy dyżur od 10.00 do 22.00.

Długo wyczekiwany ratunek...Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz