Obudziłam się rano w bardzo dobrym nastroju. Udało się, Wiktor mi przebaczył i obiecał pomóc. Mam nadzieję, że Stanisław da mi w końcu spokój, choć boję się, że to dopiero początek.
Zerknęłam na zegarek. Była 09.00, a Michał powiedział, że wypuści mnie dopiero w południe. Już nie mogłam się doczekać.
Zaraz potem przypomniałam sobie, że Wiktor wspomniał coś o niespodziance. Ciekawe co on kombinuje.
Wiedziałam, że już nie zasnę, więc wstałam i się ubrałam. Potem wyszłam na korytarz i szłam, rozmyślając. Wiedziałam, że nie powinnam wychodzić, ale już nie potrafiłam usiedzieć. Szłam właśnie niedaleko oddziału ortopedycznego, gdy usłyszałam wołanie:
- „Ciocia?"
Odwróciłam się i zobaczyłam Asię. Uśmiechnęłam się na widok dziewczynki i podeszłam do niej. Usiadłam obok i przytulając przyszywaną siostrzenicę, zapytałam:
- „Co tu robisz? Co się stało?"
- „Byłam na placu zabaw i jakoś źle stanęłam jak biegłam. Strasznie bolała mnie noga. Mama mnie tu zabrała, a lekarz powiedział, że nie jest to groźne. Że mam mieć okłady i starać się nie chodzić. Powiedział, że mam ..." - odpowiedziała dziewczynka, wahając się na końcu.
- „Skręconą kostkę." - dopowiedziała Milena, która właśnie się pojawiła.
Przywitałam się z przyjaciółką, a ona poinformowała mnie:
- „Na szczęście jest na tyle delikatne, że wystarczą okłady i usztywnienie. Przez dwa tygodnie ma starać się nie chodzić."
- „To dobrze, że to nic poważnego." - uśmiechnęłam się do dziecka.
- „A Ty co? Nie na dyżurze?" - zapytała mnie Milena.
- „Nie ja ... miałam mały wypadek." - wykrztusiłam niepewnie.
Wtem pojawił się Michał, który ze śmiechem powiedział:
- „Anka jak zwykle mnie nie słuchasz. Miałaś odpoczywać, a nie włóczyć się po szpitalu."
- „Ja wiem, ale nudziło mi się." - wyjąkałam zakłopotana.
- „Spokojnie, ja tylko żartuję. Proszę, tu jest jest wypis. Miałaś go dostać o 12.00, ale widzę, że już dłużej nie wytrzymasz. Uważaj na siebie." - odpowiedział, po czym pożegnał się i wrócił do swoich obowiązków.
- „Anka, co jest?" - zapytała Milena, patrząc na mnie zmartwiona.
- „Nic takiego, już w porządku." - odparłam uspokajająco.
Nie chciałam ich martwić swoimi problemami.
- „Ciociu, to może jak nie masz dyżuru, to byś pojechała z nami? Pokazałabym Ci mój pokój? Ja i tak nie mogę chodzić." - zapytała mnie Asia.
- „Jasne, czemu nie." - odpowiedziałam z uśmiechem, po czym dodałam:
- „Do 19.00 mam czas."
Dziewczynka bardzo się ucieszyła. Musieliśmy chwilę poczekać, żeby Asia dostała zalecenia od lekarza. W tym czasie dziewczynka zajęła się kolorowanką, a mnie Milena zapytała z zadziornym uśmiechem:
- „Czemu akurat do 19.00? Co umówiłaś się z kimś?"
Zarumieniłam się, a Milena zaczęła się śmiać.
- „Który to taki szczęśliwiec?"
- „Wiktor." - odpowiedziałam rozmarzona.
- „A ten miły lekarz. Od razu wiedziałam, że do siebie pasujecie i widziałam, jak zawsze na jego widok oczy Ci się świeciły i jaka byłaś szczęśliwa w jego towarzystwie. Gratulacje."
- „Milena, przestań. To tylko wyjście."
- „Ta jasne. Tylko." - odparła, podśmiewając się pod nosem.
Później przyszedł lekarz, który podał Milenie zalecenia i mogliśmy ruszać. Milena wzięła dziewczynkę na ręce i wyszliśmy ze szpitala. Na zewnątrz zobaczyłam Zosię. Zdziwił mnie jej widok, bo z tego co kojarzyłam kończyła dzisiaj o 14.00, a była dopiero 12.00.
- „Zosia!" - zawołałam.
Słysząc swoje imię, dziewczynka się odwróciła. Na mój widok się uśmiechnęła i podbiegła, przytulając się do mnie.
- „Aniu, jak dobrze, że nic Ci nie jest."
- „Już w porządku, Zosiu. Co tu robisz tak wcześnie?"
- „Odwołali nam fizykę i angielski, więc pomyślałam, że przyjdę."
Uśmiechnęłam się, przytulając dziewczynkę. Od naszego wspólnego wyjścia do galerii, zaczęłam traktować ją jak córkę.
Po chwili odwróciłam się do Mileny i Asi, które przyglądały nam się z ciekawością.
- „Mileno, Asiu to jest Zosia, córka Wiktora. Zosiu to jest Milena i Asia, córka i wnuczka Pani Ludwiki."
Zosia nieśmiało się przywitała, a Milena szybko zapoznała się z dziewczynką. Od razu zorientowałam się, że Asi spodobała się starsza koleżanka, bo po chwili zapytała:
- „Zosiu pojedziesz z nami?"
Zosia spojrzała pytająco na mnie.
- „Zosiu, bo obiecałam, że pojadę z Mileną i Asią do ich domu i spędzę z nimi popołudnie, bo o 19.00 umówiłam się z Twoim tatą. Jak chcesz to możesz jechać z nami." - odpowiedziałam.
Nastolatka spojrzała na mnie z uśmiechem.
- „Mogę?"
- „Jeśli Milena i tata nie będą mieli nic przeciwko, to możesz." - odpowiedziałam.
- „Ja nie widzę przeszkód." - odpowiedziała Milena.
Zosia miała właśnie zadzwonić do Wiktora, gdy zobaczyłam, że mężczyzna wyszedł z bazy. Gdy tylko nas zobaczył, od razu do nas podszedł.
- „Dzień dobry."
- „Tato, mogę jechać z Anią, Asią i Panią Mileną?" - zapytała go od razu Zosia.
Mężczyzna spojrzał na mnie pytająco.
- „Jadę z Mileną i Asią do ich domu. Asia skręciła kostkę, więc chciałam dotrzymać im towarzystwa. Zosia mogłaby jechać z nami." - odpowiedziałam.
- „W takim razie oczywiście, że możesz." - odpowiedział Wiktor, przytulając córkę.
Po chwili ciszy, odezwała się Milena:
- „Chodź Zosiu, pójdziemy do samochodu. Dajmy im chwilę porozmawiać."
Gdy dziewczyny odeszły, Wiktor podszedł do mnie, przytulił mnie mocno, pocałował i powiedział:
- „Witaj kochanie. Jak dobrze, że już wszystko w porządku."
- „Wiktor, kocham Cię." - szepnęłam, wtulając się w mężczyznę. W jego ramionach czułam się tak bezpiecznie.
- „Ja Ciebie też. To co gotowa na wieczór?" - zapytał.
- A Wiktor, co to będzie?" - zapytałam zaciekawiona.
- „Niespodzianka" - odparł zadziornie.
- „Wiktor, no weź."
- „Nie, nic nie powiem. Ubierz się ładnie i wygodnie. Napisz mi adres Mileny, to podjadę po Ciebie o 19.00."
- „Dobrze."
Chwilę jeszcze się przytulaliśmy, po czym Wiktor odprowadził mnie do samochodu, a sam udał się do karetki, bo dostał wezwanie.Najpierw pojechałyśmy do Pani Ludwiki, skąd zabrałam ubrania na wieczór, a potem do domu Mileny. Gdy wysiadłam, szybko wysłałam Wiktorowi pinezkę z moją lokalizacją. Następnie rozejrzałam się. Dom Mileny był mały, ale piętrowy. Był biały z brązowym dachem. Otaczał go ogród, a od ulicy odgradzał go zielony płot.
Milena zaprosiła nas do środka, gdzie zaproponowała, żeby dziewczyny pozbawiły się w pokoju Asi, a ona przygotuje w tym czasie obiad. Chciałam jej pomóc, ale mnie wypędziła, stwierdzając, że jestem gościem, a do tego dopiero co wyszłam ze szpitala. Poszłam więc do wskazanego mi przez Milenę pokoju Asi. Gdy weszłam zobaczyłam ładnie przyrządzony, przestronny pokój dziecięcy. Znajdowały się w nim drewniane łóżko, biurko i szafa. Do tego na środku pokoju leżał piękny, kwiatowy dywan. Ściany zostały pomalowane na ulubiony kolor Asi, czyli liliowy. Tego samego koloru była narzuta na łóżku dziewczynki. Jedyne okno w pokoju przysłonięte było białymi firankami. Oprócz tego było kilka półek na zabawki i książki.
Zobaczyłam, że Asia siedzi na łóżku i w najlepsze bawi się z Zosią. Gdy mnie zobaczyła, uśmiechnęła się i zawołała:
- „Przyszłaś ciociu. Podoba Ci się mój pokój?"
- „Jest świetny" - odpowiedziałam z uśmiechem, siadając na dywanie, obok łóżka.
Potem Asia przedstawiła nam swoje dwie lalki, pluszowego smoka i misia. Zorientowałam się, że to ten sam miś, którego dostała ode mnie w szpitalu. Bawiłyśmy się, dopóki Milena nie zawołała nas na obiad. Wzięłam Asię na ręce i zeszliśmy do jadalni.
Po zjedzeniu obiadu i deseru, Milena zaniosła Asię do jej pokoju, gdzie zajęły się z Zosią kolorowankami. My z Mileną zaczęliśmy rozmawiać. Najpierw o Asi i Zosi, potem o naszych pracach (Milena pracowała jako weterynarz) i codziennym życiu, a potem temat zszedł na Wiktora. Milena była bardzo ciekawa jak nam się układa i jaki Pan Doktor jest prywatnie. Nim się obejrzałam wybiła 16.00. Właśnie wtedy zeszła Zosia, która od razu się do mnie przytuliła.
- „Zosiu, co się stało? Wszystko w porządku?" - zapytałam zmartwiona, mocno przytulając dziewczynkę.
Zosia długo milczała, aż w końcu się odezwała:
- „Dziękuję. To było wspaniałe popołudnie. Świetnie się bawiłam z Asią. Zawsze chciałam mieć młodszą siostrę."
Uśmiechnęłam się do niej i pocałowałam w czoło. Po chwili dziewczynka zapytała:
- „Aniu, skoro Wy z tatą idziecie na randkę, to czy ja bym mogła tutaj zostać?"
Spoglądała na mnie błagalnie, a ja spojrzałam pytająco na Milenę.
- „Jasne, że możesz Zosiu zostać. Asia się napewno ucieszy." - odparła moja przyjaciółka.
Zosia podziękowała i zachwycona pobiegła do Asi.
Uśmiechnęłam się z wdzięcznością do Mileny. Pogadaliśmy jeszcze chwilę, po czym poszłam się przygotować. Założyłam moją ulubioną granatową sukienkę, którą trzymałam na takie okazje, a która niestety przez dłuższy czas kurzyła się w szafie. Sukienka miała krótkie rękawy i sięgała mi do kostek. Do tego założyłam granatową narzutkę. Wyczesałam włosy, ale postanowiłam ich nie związywać. W pracy zwykle miałam związane, bo tak było mi po prostu wygodniej, ale teraz zostawiłam je rozpuszczone. Do tego zrobiłam delikatny makijaż i pomalowałam paznokcie przezroczystym lakierem. Całość dopełniły granatowe szpilki i nieduża torebka. Gdy byłam gotowa, wyszłam z łazienki i zaprezentowałam się Milenie.
- „Wyglądasz pięknie. Wiktor napewno padnie z wrażenia jak Cię zobaczy." - zawołała z uśmiechem kobieta.
Zrobiło mi się miło i czułam się bardzo dobrze. Już dawno nie miałam okazji ubrać się ładnie dla kogoś na kim mi zależy.
Poszłam jeszcze na górę, pożegnać się z dziewczynami. Gdy mnie zobaczyły, zamilkły z wrażenia. Pierwsza ocknęła się Asia i zawołała:
- „Ciociu, jak Ty pięknie wyglądasz."
- „Tak Aniu, wyglądasz cudownie." - dodała Zosia.
Przytuliłam je mocno, życząc im miłego wieczoru i miłych snów.
Po tym zeszłam na dół, czekając na Wiktora.
Pięć minut po 19.00, usłyszałam dzwonek do furtki. Pożegnałam się z Mileną, która życzyła mi miłej zabawy i wyszłam. Gdy wyszłam przed furtkę, zobaczyłam Wiktora. Mężczyzna miał na sobie szary, elegancki garnitur, a w ręce trzymał bukiet róż. Uśmiechnęłam się do niego, a on po dłuższej chwili wpatrywania się we mnie, odezwał się:
- „Aniu wyglądasz wspaniałe."
Zrobiło mi tak miło. Wróciłam na chwilę do domu, gdzie włożyłam bukiet do wazonu, po czym wróciłam do mężczyzny, który mocno mnie przytulił i pocałował. Chwilę się całowaliśmy, po czym szepnęłam:
- „Ty Wiktor też pięknie wyglądasz."
Mężczyzna się uśmiechnął, po czym otworzył mi drzwi od samochodu, a potem sam wsiadł. Gdy byliśmy w środku, Wiktor włączył jakaś romantyczną piosenkę, a ja zapytałam:
- „Dokąd jedziemy?"
- „Zobaczysz." - odpowiedział tajemniczo, całując mnie w usta.
Po tym ruszyliśmy w nieznanym mi kierunku, jednak ja czułam się bezpiecznie. Doskonale wiedziałam, że komu jak komu, ale Wiktorowi mogę zaufać.
CZYTASZ
Długo wyczekiwany ratunek...
Fanfiction„Pragnę tylko, żeby ktoś mnie uratował, pomógł mi. Żeby mnie stąd zabrał od Niego i zapewnił bezpieczeństwo, a być może kiedyś pokochał. Czy to naprawdę, aż tak dużo? Czy ja proszę o tak wiele? Czy ja już naprawdę nie zasługuję na przyjaźń, miłość i...