48. Przygotowania

408 19 16
                                    

Obudziłam się rano w bardzo dobrym nastroju. Udało się, Wiktor mi przebaczył i obiecał pomóc. Mam nadzieję, że Stanisław da mi w końcu spokój, choć boję się, że to dopiero początek.
Zerknęłam na zegarek. Była 09.00, a Michał powiedział, że wypuści mnie dopiero w południe. Już nie mogłam się doczekać.
Zaraz potem przypomniałam sobie, że Wiktor wspomniał coś o niespodziance. Ciekawe co on kombinuje.
Wiedziałam, że już nie zasnę, więc wstałam i się ubrałam. Potem wyszłam na korytarz i szłam, rozmyślając. Wiedziałam, że nie powinnam wychodzić, ale już nie potrafiłam usiedzieć. Szłam właśnie niedaleko oddziału ortopedycznego, gdy usłyszałam wołanie:
- „Ciocia?"
Odwróciłam się i zobaczyłam Asię. Uśmiechnęłam się na widok dziewczynki i podeszłam do niej. Usiadłam obok i przytulając przyszywaną siostrzenicę, zapytałam:
- „Co tu robisz? Co się stało?"
- „Byłam na placu zabaw i jakoś źle stanęłam jak biegłam. Strasznie bolała mnie noga. Mama mnie tu zabrała, a lekarz powiedział, że nie jest to groźne. Że mam mieć okłady i starać się nie chodzić. Powiedział, że mam ..." - odpowiedziała dziewczynka, wahając się na końcu.
- „Skręconą kostkę." - dopowiedziała Milena, która właśnie się pojawiła.
Przywitałam się z przyjaciółką, a ona poinformowała mnie:
- „Na szczęście jest na tyle delikatne, że wystarczą okłady i usztywnienie. Przez dwa tygodnie ma starać się nie chodzić."
- „To dobrze, że to nic poważnego." - uśmiechnęłam się do dziecka.
- „A Ty co? Nie na dyżurze?" - zapytała mnie Milena.
- „Nie ja ... miałam mały wypadek." - wykrztusiłam niepewnie.
Wtem pojawił się Michał, który ze śmiechem powiedział:
- „Anka jak zwykle mnie nie słuchasz. Miałaś odpoczywać, a nie włóczyć się po szpitalu."
- „Ja wiem, ale nudziło mi się." - wyjąkałam zakłopotana.
- „Spokojnie, ja tylko żartuję. Proszę, tu jest jest wypis. Miałaś go dostać o 12.00, ale widzę, że już dłużej nie wytrzymasz. Uważaj na siebie." - odpowiedział, po czym pożegnał się i wrócił do swoich obowiązków.
- „Anka, co jest?" - zapytała Milena, patrząc na mnie zmartwiona.
- „Nic takiego, już w porządku." - odparłam uspokajająco.
Nie chciałam ich martwić swoimi problemami.
- „Ciociu, to może jak nie masz dyżuru, to byś pojechała z nami? Pokazałabym Ci mój pokój? Ja i tak nie mogę chodzić." - zapytała mnie Asia.
- „Jasne, czemu nie." - odpowiedziałam z uśmiechem, po czym dodałam:
- „Do 19.00 mam czas."
Dziewczynka bardzo się ucieszyła. Musieliśmy chwilę poczekać, żeby Asia dostała zalecenia od lekarza. W tym czasie dziewczynka zajęła się kolorowanką, a mnie Milena zapytała z zadziornym uśmiechem:
- „Czemu akurat do 19.00? Co umówiłaś się z kimś?"
Zarumieniłam się, a Milena zaczęła się śmiać.
- „Który to taki szczęśliwiec?"
- „Wiktor." - odpowiedziałam rozmarzona.
- „A ten miły lekarz. Od razu wiedziałam, że do siebie pasujecie i widziałam, jak zawsze na jego widok oczy Ci się świeciły i jaka byłaś szczęśliwa w jego towarzystwie. Gratulacje."
- „Milena, przestań. To tylko wyjście."
- „Ta jasne. Tylko." - odparła, podśmiewając się pod nosem.
Później przyszedł lekarz, który podał Milenie zalecenia i mogliśmy ruszać. Milena wzięła dziewczynkę na ręce i wyszliśmy ze szpitala. Na zewnątrz zobaczyłam Zosię. Zdziwił mnie jej widok, bo z tego co kojarzyłam kończyła dzisiaj o 14.00, a była dopiero 12.00.
- „Zosia!" - zawołałam.
Słysząc swoje imię, dziewczynka się odwróciła. Na mój widok się uśmiechnęła i podbiegła, przytulając się do mnie.
- „Aniu, jak dobrze, że nic Ci  nie jest."
- „Już w porządku, Zosiu. Co tu robisz tak wcześnie?"
- „Odwołali nam fizykę i angielski, więc pomyślałam, że przyjdę."
Uśmiechnęłam się, przytulając dziewczynkę. Od naszego wspólnego wyjścia do galerii, zaczęłam traktować ją jak córkę.
Po chwili odwróciłam się do Mileny i Asi, które przyglądały nam się z ciekawością.
- „Mileno, Asiu to jest Zosia, córka Wiktora. Zosiu to jest Milena i Asia, córka i wnuczka Pani Ludwiki."
Zosia nieśmiało się przywitała, a Milena szybko zapoznała się z dziewczynką. Od razu zorientowałam się, że Asi spodobała się starsza koleżanka, bo po chwili zapytała:
- „Zosiu pojedziesz z nami?"
Zosia spojrzała pytająco na mnie.
- „Zosiu, bo obiecałam, że pojadę z Mileną i Asią do ich domu i spędzę z nimi popołudnie, bo o 19.00 umówiłam się z Twoim tatą. Jak chcesz to możesz jechać z nami." - odpowiedziałam.
Nastolatka spojrzała na mnie z uśmiechem.
- „Mogę?"
- „Jeśli Milena i tata nie będą mieli nic przeciwko, to możesz." - odpowiedziałam.
- „Ja nie widzę przeszkód." - odpowiedziała Milena.
Zosia miała właśnie zadzwonić do Wiktora, gdy zobaczyłam, że mężczyzna wyszedł z bazy. Gdy tylko nas zobaczył, od razu do nas podszedł.
- „Dzień dobry."
- „Tato, mogę jechać z Anią, Asią i Panią Mileną?" - zapytała go od razu Zosia.
Mężczyzna spojrzał na mnie pytająco.
- „Jadę z Mileną i Asią do ich domu. Asia skręciła kostkę, więc chciałam dotrzymać im towarzystwa. Zosia mogłaby jechać z nami." - odpowiedziałam.
- „W takim razie oczywiście, że możesz." - odpowiedział Wiktor, przytulając córkę.
Po chwili ciszy, odezwała się Milena:
- „Chodź Zosiu, pójdziemy do samochodu. Dajmy im chwilę porozmawiać."
Gdy dziewczyny odeszły, Wiktor podszedł do mnie, przytulił mnie mocno, pocałował i powiedział:
- „Witaj kochanie. Jak dobrze, że już wszystko w porządku."
- „Wiktor, kocham Cię." - szepnęłam, wtulając się w mężczyznę. W jego ramionach czułam się tak bezpiecznie.
- „Ja Ciebie też. To co gotowa na wieczór?" - zapytał.
- A Wiktor, co to będzie?" - zapytałam zaciekawiona.
- „Niespodzianka" - odparł zadziornie.
- „Wiktor, no weź."
- „Nie, nic nie powiem. Ubierz się ładnie i wygodnie. Napisz mi adres Mileny, to podjadę po Ciebie o 19.00."
- „Dobrze."
Chwilę jeszcze się przytulaliśmy, po czym Wiktor odprowadził mnie do samochodu, a sam udał się do karetki, bo dostał wezwanie.

Najpierw pojechałyśmy do Pani Ludwiki, skąd zabrałam ubrania na wieczór, a potem do domu Mileny. Gdy wysiadłam, szybko wysłałam Wiktorowi pinezkę z moją lokalizacją. Następnie rozejrzałam się. Dom Mileny był mały, ale piętrowy. Był biały z brązowym dachem. Otaczał go ogród, a od ulicy odgradzał go zielony płot.
Milena zaprosiła nas do środka, gdzie zaproponowała, żeby dziewczyny pozbawiły się w pokoju Asi, a ona przygotuje w tym czasie obiad. Chciałam jej pomóc, ale mnie wypędziła, stwierdzając, że jestem gościem, a do tego dopiero co wyszłam ze szpitala. Poszłam więc do wskazanego mi przez Milenę pokoju Asi. Gdy weszłam zobaczyłam ładnie przyrządzony, przestronny pokój dziecięcy. Znajdowały się w nim drewniane łóżko, biurko i szafa. Do tego na środku pokoju leżał piękny, kwiatowy dywan. Ściany zostały pomalowane na ulubiony kolor Asi, czyli liliowy. Tego samego koloru była narzuta na łóżku dziewczynki. Jedyne okno w pokoju przysłonięte było białymi firankami. Oprócz tego było kilka półek na zabawki i książki.
Zobaczyłam, że Asia siedzi na łóżku i w najlepsze bawi się z Zosią. Gdy mnie zobaczyła, uśmiechnęła się i zawołała:
- „Przyszłaś ciociu. Podoba Ci się mój pokój?"
- „Jest świetny" - odpowiedziałam z uśmiechem, siadając na dywanie, obok łóżka.
Potem Asia przedstawiła nam swoje dwie lalki, pluszowego smoka i misia. Zorientowałam się, że to ten sam miś, którego dostała ode mnie w szpitalu. Bawiłyśmy się, dopóki Milena nie zawołała nas na obiad. Wzięłam Asię na ręce i zeszliśmy do jadalni.
Po zjedzeniu obiadu i deseru, Milena zaniosła Asię do jej pokoju, gdzie zajęły się z Zosią kolorowankami. My z Mileną zaczęliśmy rozmawiać. Najpierw o Asi i Zosi, potem o naszych pracach (Milena pracowała jako weterynarz) i codziennym życiu, a potem temat zszedł na Wiktora. Milena była bardzo ciekawa jak nam się układa i jaki Pan Doktor jest prywatnie. Nim się obejrzałam wybiła 16.00. Właśnie wtedy zeszła Zosia, która od razu się do mnie przytuliła.
- „Zosiu, co się stało? Wszystko w porządku?" - zapytałam zmartwiona, mocno przytulając dziewczynkę.
Zosia długo milczała, aż w końcu się odezwała:
- „Dziękuję. To było wspaniałe popołudnie. Świetnie się bawiłam z Asią. Zawsze chciałam mieć młodszą siostrę."
Uśmiechnęłam się do niej i pocałowałam w czoło. Po chwili dziewczynka zapytała:
- „Aniu, skoro Wy z tatą idziecie na randkę, to czy ja bym mogła tutaj zostać?"
Spoglądała na mnie błagalnie, a ja spojrzałam pytająco na Milenę.
- „Jasne, że możesz Zosiu zostać. Asia się napewno ucieszy." - odparła moja przyjaciółka.
Zosia podziękowała i zachwycona pobiegła do Asi.
Uśmiechnęłam się z wdzięcznością do Mileny. Pogadaliśmy jeszcze chwilę, po czym poszłam się przygotować. Założyłam moją ulubioną granatową sukienkę, którą trzymałam na takie okazje, a która niestety przez dłuższy czas kurzyła się w szafie. Sukienka miała krótkie rękawy i sięgała mi do kostek. Do tego założyłam granatową narzutkę. Wyczesałam włosy, ale postanowiłam ich nie związywać. W pracy zwykle miałam związane, bo tak było mi po prostu wygodniej, ale teraz zostawiłam je rozpuszczone. Do tego zrobiłam delikatny makijaż i pomalowałam paznokcie przezroczystym lakierem. Całość dopełniły granatowe szpilki i nieduża torebka. Gdy byłam gotowa, wyszłam z łazienki i zaprezentowałam się Milenie.
- „Wyglądasz pięknie. Wiktor napewno padnie z wrażenia jak Cię zobaczy." - zawołała z uśmiechem kobieta.
Zrobiło mi się miło i czułam się bardzo dobrze. Już dawno nie miałam okazji ubrać się ładnie dla kogoś na kim mi zależy.
Poszłam jeszcze na górę, pożegnać się z dziewczynami. Gdy mnie zobaczyły, zamilkły z wrażenia. Pierwsza ocknęła się Asia i zawołała:
- „Ciociu, jak Ty pięknie wyglądasz."
- „Tak Aniu, wyglądasz cudownie." - dodała Zosia.
Przytuliłam je mocno, życząc im miłego wieczoru i miłych snów.
Po tym zeszłam na dół, czekając na Wiktora.
Pięć minut po 19.00, usłyszałam dzwonek do furtki. Pożegnałam się z Mileną, która życzyła mi miłej zabawy i wyszłam. Gdy wyszłam przed furtkę, zobaczyłam Wiktora. Mężczyzna miał na sobie szary, elegancki garnitur, a w ręce trzymał bukiet róż. Uśmiechnęłam się do niego, a on po dłuższej chwili wpatrywania się we mnie, odezwał się:
- „Aniu wyglądasz wspaniałe."
Zrobiło mi tak miło. Wróciłam na chwilę do domu, gdzie włożyłam bukiet do wazonu, po czym wróciłam do mężczyzny, który mocno mnie przytulił i pocałował. Chwilę się całowaliśmy, po czym szepnęłam:
- „Ty Wiktor też pięknie wyglądasz."
Mężczyzna się uśmiechnął, po czym otworzył mi drzwi od samochodu, a potem sam wsiadł. Gdy byliśmy w środku, Wiktor włączył jakaś romantyczną piosenkę, a ja zapytałam:
- „Dokąd jedziemy?"
- „Zobaczysz." - odpowiedział tajemniczo, całując mnie w usta.
Po tym ruszyliśmy w nieznanym mi kierunku, jednak ja czułam się bezpiecznie. Doskonale wiedziałam, że komu jak komu, ale Wiktorowi mogę zaufać.

Długo wyczekiwany ratunek...Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz