171. Jest okej

168 17 8
                                    

Minął miesiąc od mojego wypadku. Ze szpitala wyszedłem po dwóch tygodniach, jednak do pracy mogłem wrócić dopiero dzisiaj. Nadal trochę bolały mnie żebra, ale było już znośnie. Całe szczęście udało mi się dogadać z Zosią i dziewczyna wybaczyła mi moje zachowanie w stosunku do niej.
Podczas ostatniego miesiąca bardzo dużo się wydarzyło. Adaś zaraz po wyjściu ze szpitala, zabrał Basię i Tadzika i wyjechali gdzieś. Od tamtej chwili nie ma z nimi kontaktu, co uderzyło szczególnie w Piotrka. Martyna z Piotrkiem zaczęli przygotowania do ślubu i wesela, jednak idzie im to dość topornie, ponieważ w bazie brakuje ludzi, przez co biorą dyżur za dyżurem. Przez to chodzą ciągle zmęczeni i poirytowani, coraz częściej się kłócąc. Podczas mojego pobytu w szpitalu Zosią zajęła się Amanda, za co jestem jej dozgonnie wdzięczny. Pani Ludwika wyszła dość szybko ze szpitala, bo zawał okazał się niegroźny. Co do Asi to dziewczynka wyszła już ze szpitala, ale jest pod stałą opieką psychologa. Niestety z tego co słyszałem wcale nie jest lepiej.
Jeśli chodzi o Anię, to jej stan też uległ zmianie. Niestety nie poprawił się, a wręcz się pogorszył. Z początku było nawet lepiej, kobieta zaczęła samodzielnie oddychać, jednak pewnej nocy zaczęła się dusić, przez co lekarze musieli zrobić jej tracheotomię. Całe szczęście teraz jej stan znowu jest stabilny, jednak ponownie jest wspomagana respiratorem. Coraz bardziej się o nią martwię. Wciąż wierzę, że się obudzi, ale zaczynam się coraz bardziej bać.

Dzisiaj dyżur miałem od 08.00, więc wstałem i zrobiłem śniadanie dla siebie i dla córki. Gdy było gotowe, do kuchni weszła zaspana Zosia.
- „Cześć tato." - przywitała się.
Uśmiechnąłem się, po czym przytuliłem ją.
- „Hej kochanie. Na którą masz dzisiaj do szkoły?"
- „Na 08.00."
- „Ja też mam na 08.00, więc jak chcesz, to mogę Cię podwieźć."
- „Z chęcią."
- „Dobra, to siadaj i zjadaj."
Zjedliśmy śniadanie, po czym przygotowaliśmy się do wyjścia i wyszliśmy. Odwiozłem Zosię do szkoły, po czym sam pojechałem do bazy. Wszedłem do środka i się przebrałem.
- „Hej dzieciaki." - przywitałem się z Martyną i Piotrkiem.
- „Dzień dobry doktorze. Już wszystko dobrze?" - zapytał Piotrek.
- „Jeszcze trochę boli, ale jest okej." - odparłem, po czym mruknąłem pod nosem:
- „A dobrze to będzie, kiedy Anka się obudzi."
Zaraz potem dostaliśmy wezwanie. I tak na wezwaniach i rozmowie z dzieciakami minął mi dzisiejszy dyżur. Po jego zakończeniu i przebraniu, pożegnałem się z Martyną i Piotrkiem, a następnie skierowałem się do szpitala. Tam założyłem fartuch ochronny i przystanąłem przy drzwiach, przyglądając się nieprzytomnej Ani. Tak bardzo mi jej brakowało. Nie minęło dużo czasu, kiedy podeszła do mnie Zosia. Musiała skończyć zajęcia i przyjść do szpitala.
- „Obudzi się..., zobaczysz."* - stwierdziła, uśmiechając się pocieszająco.
- „Przepraszam za wcześniej."* - mruknąłem, spoglądając na córkę.
- „Nie sprawy, tato... Ale wiesz, musisz się trochę ogarnąć. Bo zrobiłeś się ostatnio nieznośny. No a ja Cię kocham i Ci wybaczę, przyniosę obiadek."* - powiedziała, a ja zamyśliłem się.
Zosia miała rację, będę musiał się ogarnąć. Anka by mnie zatłukła, gdyby się dowiedziała, jak bardzo się zaniedbałem.
- „Usiądziesz z nami?"* - spytałem po pewnym czasie.
- „Tak."* - odparła z lekkim uśmiechem Zosia.
Uśmiechnąłem się, po czym weszliśmy do sali. Ja usiadłem obok Ani, chwytając ją za rękę, a Zosia usiadła na łóżku, od strony jej nóg. W milczeniu przypatrywaliśmy się osobie, która była dla nas najważniejsza i za którą tak bardzo oboje tęskniliśmy.
- „Aniu, błagam Cię, wróć do nas. Tak bardzo nam Ciebie brakuje." - szepnąłem.
Po chwili poczułem, jak Zosia przytula się do mnie.
- „Będzie dobrze, tato. Musi być. Już wkrótce będzie jak dawniej." - szepnęła.
Uśmiechnąłem się smutno do niej. Jeszcze chwilę posiedzieliśmy u Ani, po czym wyszliśmy ze szpitala.
- „Zosiu?" - zapytałem.
- „Tak?"
- „Masz ochotę gdzieś wyjść? Nie chcę siedzieć w domu."
- „Możemy iść do McDonalda na kolację, a potem do kina?"
- „Jasne." - zgodziłem się, jadąc w stronę galerii, gdzie mieściło się również kino.
Tak naprawdę to zgodziłbym się dosłownie na wszystko. Po prostu chciałem zająć czymkolwiek myśli, tylko, żeby nie myśleć o Ani i o tym, że może się już nie...
Poszliśmy do galerii. Zosia wstąpiła do kilku sklepów, a ja starałem się słuchać co mówi, ale myślami byłem naprawdę daleko stąd. Potem poszliśmy zjeść i obejrzeliśmy jakiś film, który nawet nie wiem o czym był, ponieważ zasnąłem w połowie. Potem wróciliśmy do domu, gdzie poszliśmy spać. Niestety nie mogłem zasnąć i przez większą część nocy przekręcałem się z boku na bok.

Kolejny tydzień minął mi na ciągłych dyżurach i wizytach u Ani. Powoli traciłem poczucie czasu i straciłem rachubę, który dzień dzisiaj jest. Wiedziałem tylko, że za trzy tygodnie miną trzy miesiące od kiedy Anka zapadła w śpiączkę.
Zupełnie nie wiedziałem, jak sobie poradzić z tą ogromną tęsknotą, którą odczuwałem. Brakowało mi Anki, tak bardzo, że notorycznie oglądałem filmiki, na których była przedstawiona kobieta lub odsłuchiwałem poczty głosowej, na której był nagrany jej głos. Coraz częściej śniły mi się też koszmary, w których widziałem, co Potocki robił Ance, albo jak lekarze odłączają ją od aparatury. Zawsze wtedy budziłem się z krzykiem na ustach i musiało minąć naprawdę dużo czasu, żebym wrócił do rzeczywistości i odróżnił jawę od snu.

Dzisiaj miałem wolne, więc razem z Zosią pojechałem odwiedzić rodziców Eli. Praca w ogrodzie z moim byłym teściem pomogła mi choć na chwilę oderwać myśli od Anki, jednak po powrocie ponownie zatraciłem się we wspomnieniach i marzeniach. Marzyłem, żeby dostać telefon ze szpitala ze słowami: „Anna się obudziła" lub żeby kobieta otworzyła oczy, jak przy niej będę. Niestety jak na razie nie zapowiadało się na to. W końcu zerwałem się z łóżka i pojechałem do szpitala. Usiadłem przy Ani i złapałem ją za rękę. Zacząłem jej opowiadać o wizycie u dziadków Zosi. W końcu stwierdziłem:
- „W ogóle to powinnaś tam ze mną być, wiesz?"**
Po chwili opowiedziałem jej również o tym jak czuje się Zosia i jak bardzo za nią tęskni.
- „Ona codziennie o Ciebie wypytuje, codziennie, a ja już nawet nie wiem jak z nią rozmawiać."** - stwierdziłem z bólem w głosie.
Po tym ucałowałem jej dłoń i wróciłem do domu. Starałem się zasnąć, ale była to moja kolejna już bezsenna noc. Cały czas przewracałem się z boku na bok, aż w końcu udało mi się przespać godzinę nim obudził mnie budzik.

* Cytaty pochodzą z odcinka 201.
** Cytaty pochodzą z odcinka 204.

Długo wyczekiwany ratunek...Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz