185. Obiad

137 17 10
                                    

Gdy się obudziłam, zorientowałam się, że nie ma przy mnie Wiktora. Poczułam się lekko nieswojo, ale zaraz zganiłam się w myślach. Anka przestań, przecież Wiktor też ma rodzinę i nie będzie cały czas z Tobą przesiadywał. On i tak wciąż przesiaduje przy Tobie, a przecież ma też dorastającą córkę, która potrzebuje jego uwagi. Nie jesteś najważniejsza, a poza tym wciąż jesteś chora. Po co mu ktoś taki? Tylko problemy sprawiasz.
Smutna zastanowiłam się co zrobić. W końcu sięgnęłam po telefon, ale nic ciekawego tam nie znalazłam. Uświadomiłam sobie, że to jest mój dawny telefon, którego dawno nie używałam. Zastanawiałam się, co stało się z tym, którego używałam przed wypadkiem. W końcu schowałam telefon do kieszeni szlafroku i zastanowiłam się, co zrobić dalej. Większość testów, które przyniosła mi Martyna miałam rozwiązane i na razie nie chciało mi się robić ich dalej. Album miałam przejrzany po kilka razy i pamiętałam już wszystkie osoby na zdjęciach, jedynie nie potrafiłam sobie przypomnieć kiedy i w jakich okolicznościach zostało zrobione pierwsze zdjęcie, to przedstawiające mnie, Wiktora i Zosię. Teraz nie wiedziałam co zrobić, żeby się nie nudzić. W końcu postanowiłam, że skoro czuję się już lepiej, to pójdę na spacer. Wiem, co obiecałam Wiktorowi, ale i tak już go zraniłam i jestem tylko jednym wielkim problemem, więc lepiej będzie jak zniknę. Wstałam, założyłam kapcie i powoli wyszłam z sali. Ruszyłam przed siebie znajomymi mi korytarzami, zastanawiając się gdzie iść. W końcu nogi same poprowadziły mnie pod jeden konkretny gabinet. Przeczytałam tabliczkę na drzwiach i się uśmiechnęłam. Pchnęłam drzwi, a że były otwarte postanowiłam wejść do środka. Znalazłam się w bardzo dobrze znanym mi gabinecie, z którym wiązały się prawie same miłe wspomnienia. Usiadłam na kanapie i rozejrzałam się. Praktycznie nic się nie zmieniło, od kiedy byłam tu po raz ostatni. Brakowało tylko osoby, która zawsze zarażała każdego swoim uśmiechem, zawsze miała dla wszystkich dobre słowo oraz która doskonale wiedziała jak mnie uspokoić. Tak bardzo za nim tęskniłam. Chciałam, żeby wszedł, uśmiechnął się i mnie przytulił, mówiąc że będzie dobrze. Siedziałam rozmyślając, a po chwili wstałam i podeszłam do gablotki. Uśmiechnęłam się, gdy zobaczyłam zdjęcie tam stojące. Wyjęłam je i usiadłam przy biurku. Przyglądałam mu się z delikatnym uśmiechem.
- „Michał, ja tak bardzo za Tobą tęsknie przyjacielu." - szepnęłam, patrząc na zdjęcie, które przedstawiało Michała, Wiktora i mnie.
Pamiętałam kiedy zostało zrobione. A dokładnie po jakiś dwóch miesiącach mojej pracy w karetce, kiedy między dyżurami staliśmy razem z Wiktorem przy karetce. Wtedy też podszedł do nas Michał i stwierdził, że tak pięknie wyglądamy i zaproponował, że pstryknie nam zdjęcie. Po nim uparłam się, że chcę mieć jeszcze nasze wspólne zdjęcie, więc zrobiliśmy sobie selfie przy tej karetce. Uśmiechnęłam się na to miłe wspomnienie. Tak bardzo brakowało mi teraz uśmiechu i opanowania Michała. Spojrzałam na biurko i zobaczyłam leżącą na nim książkę. Ciekawość wygrała, więc po nią sięgnęłam. Doskonale znałam ten tytuł, bo to była jedna z moich ulubionych książek. Gdy ją otworzyłam, ze środka wyleciała kartka A5 złożona na pół. Niepewnie ją otworzyłam i zaczęłam czytać:
„Droga Aniu,
Wiem, że prędzej czy później to znajdziesz. Nie wiem w jakim momencie, ale pamiętaj, że na mnie możesz zawsze liczyć. Cokolwiek by się nie działo i jakkolwiek byłbym daleko zawsze Ci pomogę.
Wiem, że uwielbiasz tę książkę, dlatego to właśnie ją zostawiam Ci w prezencie. Też ją bardzo lubię i gdzieniegdzie na marginesach zostawiłem Ci pewne notatki. Mam nadzieję, że nie zanudzisz się je czytając.
Kochana nawet nie wiesz jak tęsknię za naszymi wspólnymi rozmowami i nie mogę się doczekać, kiedy wrócę do Polski. Pewnie zastanawiasz się, kiedy dokładnie wracam? Otóż 1 sierpnia mam zarezerwowany samolot powrotny.
Trzymaj się Aniu. Mam nadzieję, że u Ciebie wszystko w porządku. Pamiętaj, że zawsze możesz do mnie zadzwonić.
Twój oddany przyjaciel - Michał"
Gdy skończyłam czytać, uśmiechnęłam się szeroko. To było takie miłe ze strony Michała, a co najważniejsze to za trzy tygodnie mężczyzna wróci do Polski. Wzięłam do ręki książkę i otworzyłam ją na kolejnej stronie. Uśmiechnęłam się, widząc notatki wykonane ołówkiem. Ten charakter pisma rozpoznałabym wszędzie.
Postanowiłam wrócić na kanapę, więc wzięłam książkę, notatkę i zdjęcie i usiadłam na kanapie. Otworzyłam książkę i zaczęłam czytać. Historię, którą opowiadała książka znałam praktycznie na pamięć, ale z przyjemnością zagłębiłam się ponownie w lekturę. Notatki Michała jeszcze bardziej wzbogacały jej treść i budziły we mnie ciekawość. Jego słowa dodały mi otuchy i uspokoiły. Czułam się, jakby mężczyzna był przy mnie i mówił do mnie.
Tak bardzo zagłębiłam się w lekturę, że zupełnie straciłam poczucie czasu. Ocknęłam się dopiero, gdy usłyszałam dźwięk dzwoniącego telefonu. Zdezorientowana i wybita z czytania rozejrzałam się zaskoczona. Dopiero po chwili zorientowałam się, że to mój telefon dzwoni. Niepewnie wyjęłam go z kieszeni szlafroku i spojrzałam na wyświetlacz. Widząc kto dzwoni lekko spanikowałam, jednak po chwili postanowiłam odebrać. Od razu usłyszałam w słuchawce zmartwiony głos mężczyzny:
- „Ania?"
- „Tak?" - szepnęłam niepewnie.
- „Aniu, kochanie, gdzie Ty jesteś? Nic Ci nie jest?"
Jego wystraszony i pełen troski głos sprawił, że poczułam rosnącą gulę w gardle i mocne wyrzuty sumienia.
- „Ania?" - powtórzył.
- „W gabinecie Michała." - wykrztusiłam w końcu.
Mężczyzna bez słowa się rozłączył, a po moich policzkach spłynęły łzy. Znów wszystko zniszczyłam...
Po kilku minutach drzwi gwałtownie się otworzyły i do gabinetu wpadł zdyszany Wiktor. Gdy tylko mnie zauważył, na jego twarzy pojawiła się ulga.
- „Aniu..." - wykrztusił, po czym podszedł i mnie przytulił.
Zaskoczona nie zareagowałam.
- „Ania?" - zapytał zmartwiony.
- „Przepraszam..." - szepnęłam drżącym głosem.
- „Już dobrze." - uspokoił mnie, przytulając mnie delikatnie.
- „Najważniejsze, że nic Ci nie jest." - dodał łagodnie.
- „Ale ja Ci obiecałam, że już nie będę nigdzie sama chodzić i nie dotrzymałam słowa." - wykrztusiłam zapłakana.
- „Ej, nie płacz." - wymamrotał zakłopotany Wiktor.
Jego troskliwy głos, tylko spotęgował moje wyrzuty sumienia i zwiększył atak płaczu. Mężczyzna widząc to, po prostu zamknął mnie w swoich silnych ramionach i pozwolił się wypłakać. Gdy już się uspokoiłam, spojrzałam na niego niepewnie.
- „Już dobrze?" - zapytał Wiktor, a ja skinęłam głową, nie do końca pewna.
Mężczyzna usiadł obok mnie, po czym spojrzał mi prosto w oczy.
- „Co się stało?"
Wzruszyłam ramionami.
- „Nie wiem." - mruknęłam.
Wiktor rozejrzał się, po czym zapytał:
- „Dlaczego akurat tutaj przyszłaś?"
- „Tak jakoś. Nie wiem dlaczego. Po prostu szłam i doszłam tutaj. Ale uwielbiam to miejsce. Mam z nim prawie same miłe wspomnienia." - odparłam, uśmiechając się niepewnie.
Wiktor uśmiechnął się, po czym zapytał:
- „Tęsknisz za nim, prawda?"
Skinęłam głową.
- „Tak, ale 1 sierpnia ma wrócić."
- „Skąd wiesz?" - zapytał zdziwiony.
- „Zostawił mi książkę i list." - stwierdziłam, po czym podałam mu kartkę papieru.
Wiktor przeleciał ją wzrokiem, uśmiechnął się, po czym stwierdził:
- „To miłe z jego strony."
- „Bardzo." - odparłam uśmiechnięta.
- „I to pewnie w tej książce tak przepadłaś, że straciłaś poczucie czasu?" - zapytał rozbawiony.
Skinęłam niepewnie głową, a Wiktor roześmiał się.
- „Och Ty moja czytelniczko." - stwierdził, po czym zaczął się bawić moimi włosami.
Było to całkiem miłe.
- „Nie gniewasz się na mnie?" - zapytałam zdziwiona.
- „Nie potrafię się na Ciebie gniewać, Aniu." - stwierdził, uśmiechając się przy tym rozbrajająco.
Uśmiechnęłam się, po czym przytuliłam się i powiedziałam:
- „Ale i tak Cię przepraszam."
- „Już dobrze, najważniejsze, że nic Ci się nie stało." - odparł spokojnie, po czym zapytał:
- „Wracamy na salę?"
Posmutniałam.
- „Nie chcę." - szepnęłam.
Wiktor przyjrzał mi się, po czym stwierdził:
- „To jak nie chcesz, to najpierw zjemy obiad, a dopiero potem tam wrócimy."
Spojrzałam na niego zaskoczona, a on uśmiechnął się, po czym podszedł do biurka. Przystawił do niego drugie krzesło, przełożył dokumenty, robiąc miejsce, po czym wyjął z torby dwa pojemniki i sztućce. Postawił je na stole, po czym odwrócił się w moją stronę.
- „Chodź." - stwierdził uśmiechnięty.
Niepewnie podeszłam do biurka i zajęłam jedno krzesło. Wiktor postawił przede mną jeden pojemnik i podał mi widelec. Następnie wyjął termos i kubki i nalał nam kompotu. Przyglądałam się temu zaskoczona. Wiktor usiadł i uśmiechnął się.
- „No to smacznego Aniu."
Dość niepewnie otworzyłam pojemnik, a moim oczom ukazało się tak bardzo uwielbiane przeze mnie spaghetti. Na sam jego widok zaburczało mi w brzuchu. Wiktor zachichotał cicho.
- „Zjadaj, mam nadzieję, że będzie smakowało." - stwierdził, a ja uśmiechnęłam się szeroko.
Wzięłam do ręki widelec i skosztowałam. W mojej głowie przewinęły się wspomnienia, kiedy ostatni raz jadłam to spaghetti, a na twarzy pojawił się blogi uśmiech. Z radością zjadłam całą porcję, po czym spojrzałam na siedzącego przede mną mężczyznę.
- „Dziękuję." - wykrztusiłam wzruszona.
- „Widzę, że smakowało?" - stwierdził rozbawiony.
- „Było pyszne jak zawsze. Dobrze wiesz, że uwielbiam to Twoje spaghetti." - odparłam radośnie.
Wiktor się uśmiechnął, po czym stwierdził:
- „A nie miałabyś ochoty na deser?"
Spojrzałam na niego zaskoczona.
- „Zrobiłeś coś jeszcze dla mnie?" - zapytałam wzruszona.
- „Jasne." - uśmiechnął się, po czym podał mi pucharek z moim ulubionym puddingiem.
- „Wiktor, ale nie trzeba było." - mruknęłam lekko zakłopotana.
- „Może i nie trzeba, ale ja chciałem." - odparł, po czym zaczął jeść swoją porcję.
Uśmiechnęłam się, po czym sama zagłębiłam się w deserze. Był taki pyszny. Po skończonym posiłku dopiłam jeszcze kompot i spojrzałam wzruszona na Wiktora.
- „To było przepyszne. Dziękuję."
- „Nie ma za co Aniu. Cieszę się, że coś wreszcie zjadłaś." - odparł pogodnie, po czym posprzątał po posiłku.
Następnie usiedliśmy na kanapie, a raczej to Wiktor usiadł, bo ja się położyłam, kładąc mu głowę na kolanach. Nie wiem czemu, ale uwielbiałam tę pozycję. Wiktor też wydawał się z tego powodu zadowolony, bo uśmiechnął się i zaczął się bawić moimi włosami.
- „Jak ja uwielbiam te Twoje długie włosy. Zawsze miałaś krótkie, żeby Ci nie przeszkadzały w pracy, ale w tych wyglądasz tak uroczo." - stwierdził, a ja zarumieniłam się lekko.
Wiktor zachichotał, a ja z przyjemnością przymknęłam oczy, czując jak delikatne dłonie mężczyzny czule głaszczą mnie po głowie. To było tak bardzo przyjemne. Dobrze, że Wiktor jest przy mnie. Poczułam się tak bardzo przyjemnie i bezpiecznie, że przysnęłam.

Długo wyczekiwany ratunek...Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz