167. Nasze miejsce

148 18 10
                                    

Szukałam Aśki już dobre dwie godziny, sprawdziłam wszystkie jej ulubione miejsca, ale nigdzie jej nie ma. Nie wiem, gdzie jeszcze może być. Martwię się o nią. Przecież ona ma dopiero 8 lat, nie powinna być sama. Zastanawiam się, co strzeliło jej do głowy, żeby uciec od babci. Po kolejnej godzinie bezowocnych poszukiwań, pojechałam do bazy. Tata kończył dyżur za dwie godziny, ale może policja już coś ustaliła, a poza tym chciałam sprawdzić jak się czuje babcia. Weszłam do bazy, gdzie przywitałam się z Piotrkiem, który właśnie wychodził, po czym skierowałam się do głównego pomieszczenia. Tam zobaczyłam tatę, który uzupełniał jakieś dokumenty.
- „Cześć tato. Wiadomo już coś o Asi? Nigdzie jej nie znalazłam."
Mężczyzna podniósł głowę i spojrzał na mnie. Był wyjątkowo zmęczony.
- „Niestety policja nadal nic nie ustaliła, ale uruchomili Child Alert i wciąż jej szukają." - odpowiedział.
- „A co z babcią Lusią?" - zapytałam niepewnie.
- „Miałaś rację, to był zawał, ale na szczęście lekarzom udało się ustabilizować jej stan."
Skinęłam głową, po czym spojrzałam pustym wzrokiem przez okno. Dlaczego znowu my? Dlaczego to życie jest takie niesprawiedliwe? Najpierw mama, teraz Asia i babcia. Zresztą tata też jest na skraju wytrzymałości. Zaczynałam się bać, że w końcu i on się załamie, trafi do szpitala i znów zostanę sama.
- „Zosiu, wracaj do domu. Policja zajmie się poszukiwaniami i znajdą ją." - powiedział tata.
- „A Ty?" - zapytałam.
- „Skończę dyżur i wpadnę do Ani." - odparł.
- „Ale Ty powinieneś odpocząć..." - zaprotestowałam.
- „Daj spokój Zośka! Nic mi nie jest! Idź już!" - zawołał, podnosząc głos.
Wystraszona wybiegłam z bazy i wróciłam do domu. Tam nawet nie próbowałam odrobić pracy domowej, po prostu położyłam się na łóżku i za wszelką cenę spróbowałam usnąć. Jednak nie udało mi się, więc zerwałam się na równe nogi i zeszłam na dół. Usiadłam w salonie i rozważałam, gdzie mogła udać się ośmiolatka. Już tyle miejsc sprawdziłam. Miałam nadzieję, że nikt jej nie porwał. W końcu zmęczona zasnęłam.

Następnego dnia obudziłam się niewyspana i rozdrażniona. Poszłam do kuchni, gdzie nalałam sobie szklankę wody. Wypiłam ją oraz wzięłam Paracetamol, bo bardzo bolała mnie głowa. Przeszłam się po domu i bardzo szybko zorientowałam się, że tata znowu nie wrócił na noc do domu. To spostrzeżenie wywołało u mnie gniew. Próbowałam się do niego dodzwonić, jednak bezskutecznie. Odrzucał moje połączenia. Rozżalona spojrzałam na zegarek. Wskazywał 07.55. Dokładnie za pięć minut powinnam być w szkole, ale nie obchodziło mnie to. I tak się nie skupię, więc po co mam tam w ogóle iść. Po chwili przyszła mi wiadomość od Natalki:
„Hej, będziesz dzisiaj?"
Odpisałam jej:
„Nie, źle się czuję."
Po tym wyciszyłam telefon. Ubrałam się i wyszłam z domu. Znów pochodziłam po mieście, łudząc się, że znajdę Asię, ale na darmo. W końcu nie wiedząc co jeszcze zrobić, usiadłam na ławce w parku. Zerknęłam na telefon. Miałam kilka nieodebranych połączeń od taty i od Martyny, ale zignorowałam to. Nie chciałam z nimi rozmawiać. Z nikim nie chciałam. Choć tak naprawdę to pragnęłam porozmawiać tylko z jedną osobą, a mianowicie to z Anią. W końcu postanowiłam pojechać do szpitala i ją odwiedzić. Tak też zrobiłam.
Podjechałam autobusem pod szpital, po czym weszłam tam, omijając bazę. Ruszyłam w stronę OIOMu, mając nadzieję, że nie spotkam tam taty. Na szczęście nie było go tam. Założyłam fartuch ochronny, po czym usiadłam przy łóżku Ani i chwyciłam ją delikatnie za rękę.
- „Cześć Aniu. Jak się dzisiaj czujesz? Wszystko dobrze? Tęsknimy za Tobą, bardzo." - przywitałam się.
Chwilę milczałam, po czym wypaliłam:
- „Asia zaginęła. Uciekła wczoraj babci i teraz policja ją szuka. Też jej szukałam, ale nigdzie jej nie ma. Sprawdziłam już wszystkie miejsca. Nie wiem, co jeszcze mogę zrobić."
W tej samej chwili zobaczyłam, że telefon kobiety, leżący na szafce, się rozświetlił. To był jej drugi telefon, którego używała bardzo rzadko. Ten, który używała na codzień znajdował się roztrzaskany na policji, jako dowód w sprawie. Zaskoczona i zaciekawiona sięgnęłam po niego. Zobaczyłam, że jest to powiadomienie z kalendarza. Odblokowałam telefon Ani, bo znałam jej hasło. Była to data urodzin Martyny. Ania ustawiła ją, ponieważ to właśnie, w któreś z kolei urodziny dziewczyny po raz pierwszy się poznały i dla Ani ta data była bardzo ważna.
Po odblokowaniu telefonu, weszłam w kalendarz i zobaczyłam, że to wspomnienie wydarzenia, które miało miejsce dwa lata temu. Wyświetliłam jego treść i przeczytałam:
„Dzień z najlepszą siostrzenicą w Naszym miejscu."
Oszołomiona wpatrywałam się w napis. Powtórzyłam na głos:
- „W Naszym miejscu..."
Tylko gdzie było to ich miejsce? Wtem zorientowałam się, że do wydarzenia jest dołączony załącznik. Weszłam w niego, a moim oczom ukazały się dwa zdjęcia. Jedno z nim przedstawiało selfie z uśmiechniętymi Anią i Asią, a drugie Asię na tle jakieś wody. Od razu rozpoznałam to miejsce. To był mało uczęszczany brzeg Wisły, kawałek za miastem. Zaskoczona tą informacją, odłożyłam telefon Ani na szafkę, po czym podziękowałam jej i wybiegłam ze szpitala. Pobiegłam na przystanek, gdzie sprawdziłam, który autobus dojeżdża niedaleko tamtej plaży. Po chwili podjechał, więc do niego wsiadłam. Po jakiś 20 minutach byłam na miejscu. Szybko ruszyłam leśną ścieżką, która prowadziła do tamtego miejsca. Miałam nadzieję, że znajdę tam siostrę. Po dziesięciominutowym marszu znalazłam się na plaży. Rozejrzałam się, aż w końcu zobaczyłam skuloną postać, siedzącą przy wodzie. Powoli ruszyłam w tamtą stronę. Gdy byłam już niedaleko odezwałam się:
- „Asia?"
Dziewczynka spojrzała na mnie tymi swoimi orzechowymi oczami i powiedziała:
- „Zostaw mnie!"
- „Asiu, wszyscy się o Ciebie martwiliśmy. Dlaczego uciekłaś?" - zapytałam.
- „Nikomu na mnie nie zależy! Nikt mnie nie chce!" - krzyknęła zrozpaczona.
- „To nieprawda!" - zaprzeczyłam.
- „Tak?! To niby dlaczego wszyscy mnie zostawiają?!"
- „Kto...?"
- „Tata mnie zostawił przed narodzeniem i nie interesuje go, co się ze mną dzieje! Mama wciąż się na mnie złości, a teraz wyjechała za granicę! Zostawiła mnie! Ciocia Ania też mnie zostawiła! Nie odpisuje, ani nie dzwoni! A dla babci też jestem ciężarem! Nikomu nie jestem potrzebna!" - wykrzyczała, a ja słuchałam tego, będąc w szoku.
- „Asiu, posłuchaj mnie. Nie wiem dlaczego Twój tata Cię zostawił, ale wiem, że Twojej mamie bardzo na Tobie zależy. Wyjechała do Niemiec, bo dostała tam pracę. Zarobi trochę pieniędzy i wróci. Zostawiła Cię z babcią, która naprawdę Cię kocha, a teraz  bardzo się o Ciebie martwi." - zapewniłam ją.
- „A ciocia Ania?!"
- „Ania jest w szpitalu. Jest nieprzytomna w śpiączce. Ktoś bardzo ją skrzywdził i teraz musi dojść do siebie. Ale na pewno nas nie zostawi i do nas wróci." - powiedziałam z bólem w głosie.
- „Och, nie wiedziałam. Bardzo jest źle z nią?" - zapytała smutno.
Milczałam, a to dziewczynce wystarczyło.
- „To nie ma sensu! Mama nie wróci, tak samo jak ciocia! Jestem sama!"
- „Aśka, masz mnie! Nigdy Cię nie zostawię, rozumiesz?! Jesteś moją siostrą w końcu!" - zawołałam, podchodząc do dziecka.
- „Naprawdę?" - zapytała z nadzieją.
- „Tak." - wykrztusiłam, przytulając ją.
Dziewczynka po chwili się uspokoiła.
- „Wracamy do domu?" - zapytałam, a ona skinęła głową. Ruszyliśmy w drogę powrotną, jednak już w połowie ścieżki Asia nie miała siły. Wzięłam ją na ręce i doszłam do przystanku. Tam jednak stało się coś strasznego. Nagle Aśka zaczęła wymiotować i się trząść. Z nosa zaczęła lecieć jej krew.
- „Aśka, Asia co się dzieje?!" - zawołałam spanikowana.
Półprzytomna dziewczynka sięgnęła do kieszeni i podała mi jakieś opakowanie po lekach. Przerażona zauważyłam, że jest puste.
- „Ile Ty tego wzięłaś?!" - krzyknęłam.
Dziewczynka pokazała mi cztery palce, po czym straciła przytomność.
- „AŚKA, NIE! NIE RÓB MI TEGO!" - krzyknęłam, spanikowana.
Po tym natychmiast położyłam ją w pozycji bezpiecznej, żeby się nie zadławiła i wykręciłam numer taty. Na szczęście odebrał.
- „Zośka, co Ty..."
- „Nie teraz! Asia..., mam ją..., wzięła jakieś leki... straciła przytomność... ja nie wiem co robić..."
- „Spokojnie. Zosiu, zaraz Wam pomogę. Gdzie jesteście?"
- „Obok tej plaży, tej co byliśmy w zeszłe ferie."
- „Dobra, zaraz będziemy. Ułóż ją w pozycji bezpiecznej i monitoruj czy oddycha."
Po kilkunastu minutach, które trwały na mnie wieczność, usłyszałam sygnał karetki, a po chwili wysiadł z niej tata. Razem z ratownikami zajął się Asią. Po chwili, gdy ustabilizowali jej stan, tata zapytał mnie:
- „Wiesz jakie to były leki i ile?"
Podałam mu opakowanie po lekach, po czym powiedziałam:
- „Asia pokazała cztery palce."
- „Cholera, niedobrze! Dobra zabieramy ją! Musimy jak najszybciej zabrać ją na oddział silnych zatruć!"
- „Mogę z Wami jechać?"
- „Zośka, wiesz jakie są przepisy. Tylko rodzina może."
- „Ale to moja siostra!" - zaprotestowałam.
- „Ale prawnie nie jesteście rodziną. Wracaj do domu, jak się czegoś dowiem, to zadzwonię."
- „Ale..."
- „Nie ma żadnego ale! Rób co Ci każę!" - krzyknął, po czym odszedł do karetki.
Po chwili karetka odjechała i zostałam sama. Rozpłakałam się, nie rozumiałam dlaczego tata na mnie nakrzyczał. Co ja takiego zrobiłam? W końcu jednak posłuchałam go i wróciłam do domu.
Tam od razu się przebrałam, po czym skierowałam się do pokoju rodziców. Położyłam się na łóżku, tam gdzie zwykle spała Ania. Zaczęłam płakać, a po chwili wykończona zasnęłam.

W środku nocy obudził mnie telefon. Dzwonił jakiś nieznany mi numer. Odebrałam go.
- „Halo?" - zapytałam niepewnie.
- „Rozmawiam z Zofią Banach?"
- „Tak, to ja. O co chodzi?" - zapytałam zdziwiona.
- „Tu Gabriel Nowak, ratownik medyczny."
Nie znałam nikogo takiego, ale możliwe, że był to jakiś nowy ratownik lub po prostu pracował w innej stacji niż mój tata.
- „Coś się stało?" - zapytałam zaniepokojona.
- „Twój ojciec miał wypadek komunikacyjny. Wieziemy go do szpitala w Leśnej Górze." - odparł, po czym się rozłączył.
Oszołomiona siedziałam na łożku, a po twarzy spływały mi łzy. Przecież to nie mogła być prawda... Najpierw mama, potem Ania, babcia, a teraz Asia i tata. Dlaczego to wszystko musiało mnie spotkać? Czułam, że właśnie zostałam zupełnie sama. Nie myślałam racjonalnie. Usiadłam w rogu pokoju i zalałam się łzami. Co ja mam teraz zrobić?

Długo wyczekiwany ratunek...Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz