190. Hipnoza

252 19 10
                                    

Siedząc przy śpiącej Ani, przyjrzałem jej się dokładniej. Zobaczyłem na jej twarzy pozostałości po łzach. Zrobiło mi się jej tak bardzo żal. Jesteś idiotą, Wiktor. - pomyślałem. Po chwili blondynka obudziła się i spojrzała na mnie. Patrzyła na mnie przez dłuższą chwilę, aż w końcu wyszeptała:
- „Przepraszam..."
Spojrzałem na nią zaskoczony i jej przerwałem:
- „Nie Aniu, to ja przepraszam. Nie miałem prawa na Ciebie krzyczeć, to nie była Twoja wina."
- „Ale miałeś rację, ja Cię zawiodłam." - stwierdziła, a ja się skrzywiłem.
- „Nie zawiodłaś mnie. Po prostu wkurzyłem się na Potockiego i tak palnąłem bez zastanowienia. Przepraszam." - powiedziałem skruszony.
- „Nie jesteś zły na mnie?"
- „Nie."
Anka uśmiechnęła się lekko, po czym wzięła do ręki rozwiązane testy, które dostała od Martyny i podała mi je.
Obejrzałem je i z uśmiechem stwierdziłem:
- „Nie wiedziałem, że jesteś takim kujonem."*
- „Na roku byłam najlepsza."* - odpowiedziała uśmiechnięta.
- „Może trochę przystopuj, co?* - odparłem łagodnie.
Anka od razu posmutniała.
- „Mam dość leżenia."* - stwierdziła, a ja pokiwałem głową.
Znałem ją bardzo dobrze i wiedziałem jak bardzo tego nienawidzi.
Po chwili w jej oczach pojawiły się łzy i łamiącym się głosem dodała:
- „Straciłam męża, życie, wszystko co miałam... Jeśli nie wrócę do pracy... Wiktor, ja nie mam do czego wracać."* - powiedziała zapłakana, spoglądając na mnie.
Zrobiło mi się jej tak bardzo szkoda. Postanowiłem spróbować ją pocieszyć.
- „Anka..."* - zacząłem, a blondynka odwróciła się, powstrzymując łzy.
- „Może nie pamiętasz wszystkiego, ale..."*
Anka spojrzała na mnie wyczekująco. Policzki miała mokre od łez.
- „... nie jesteś sama."* - dokończyłem stanowczo.
Blondynce znów zaczęły lecieć łzy, choć starała się za wszelką cenę je powstrzymać. Spojrzała na mnie. Widziałem, że jest mocno zagubiona. Po chwili w miarę się uspokoiła i otarła łzy.
- „Muszę wrócić do pracy, pomożesz mi?"* - zapytała błagalnie.
Nie potrafiłem jej odmówić, tym bardziej kiedy widziałem ją tak bardzo załamaną.
- „Pomogę." - stwierdziłem, po czym dodałem:
- „Dr Witkowski zabierze Cię dzisiaj na jedno badanie..."
- „Jakie?" - zapytała zdziwiona.
- „Takie, które mamy nadzieję pomoże Ci odzyskać pamięć."
Ania spojrzała na mnie niepewnie, po czym zapytała cicho:
- „Czy to będzie bolało?"
Nie wiedziałem do końca co jej odpowiedzieć.
- „Nie powinno." - odparłem w końcu.
Blondynka kiwnęła głową, po czym spojrzała na mnie. Nie mogłem zrozumieć jej wyrazu twarzy.
- „Co się dzieje?"
Anka zbliżyła się do mnie, po czym przytuliła się. Była mocno skołowana.
- „Boję się..." - szepnęła.
- „Nie masz czego, będę przy Tobie. Cokolwiek się stanie i cokolwiek sobie przypomnisz, będziesz mogła zawsze liczyć na moją pomoc." - zapewniłem, przytulając ją i głaszcząc uspokajająco po plecach.
Ledwo blondynka zdążyła się uspokoić, kiedy przyszedł Marian.
- „Witaj Anno. Wiktor Ci o wszystkim powiedział?"
Kobieta pokiwała twierdząco głową.
- „To dobrze. Ostrzegam Cię, że to może być dla Ciebie bardzo trudne pod względem psychicznym..." - ostrzegł ją Marian.
- „Ja chcę spróbować... Jeśli to przypomni mi wszystko, to chcę zaryzykować." - przerwała mu.
- „No dobrze, ale jakbyś potrzebowała potem pomocy psychologa, to mów śmiało."
Anka skinęła głową, po czym spojrzała niepewnie na mnie.
- „Marian, mógłbym towarzyszyć Ance?" - zapytałem, a kobieta spojrzała błagalnie na lekarza.
- „No dobrze, ale ostrzegam, że będzie to dla Was naprawdę trudne."
Potem Marian zabrał Ankę do jakieś przyciemnionej sali. Kazał jej się położyć na plecach na leżance i zamknąć oczy. On usiadł obok niej, a ja usiadłem z tyłu. Gdy Anka wykonała jego polecenie, zaczął powoli wprowadzać ją w stan hipnozy. Zaczął powoli mówić:
- „Cztery... odpadasz coraz niżej... czujesz rozluźniającą falę, która przepływa przez całe Twoje ciało... nie opierasz się... Pięć... głębokie rozluźnienie... Jesteś teraz w stanie pełnej hipnozy..."*
Następnie zapytał:
- „Jak się czujesz?"*
Ja siedziałem cicho, obserwując to wszystko w napięciu. Przyjrzałem się Ance. W tej chwili była taka spokojna, jednak domyślałem się, że za chwilę się to zmieni. Bałem się tego.
- „Bezpiecznie."* - odpowiedziała Ania, a ja mimowolnie się uśmiechnąłem.
- „Dobrze... Proszę Cię teraz, żebyś cofnęła się w czasie do pierwszego wydarzenia, jakie pamiętasz... Co widzisz?"* - zapytał Marian.
- „Słoneczniki..., rzekę..., jestem z mamą..."* - odpowiedziała Ania, uśmiechając się przy tym uroczo.
- „Co jeszcze pamiętasz z tamtego momentu?"*
- „Yhm... dziewczynkę z warkoczem..."* - odpowiedziała, lekko rozbawiona.
- „Kuzynka, sąsiadka?"* - dopytał Marian, a Anka skinęła głową, uśmiechając się szeroko.
- „Sąsiadka."* - stwierdził Marian, po czym zapytał:
- „Lubiłaś ją?"*
- „Tak, potem wyjechała. Zawsze chciałam mieć takie warkocze."* - stwierdziła rozmarzona.
Uśmiechnąłem się i wyobraziłem sobie, jakby kobieta wyglądała w warkoczu. Kiedyś będę musiał poprosić ją, żeby sobie taki zaplotła.
Wtedy niestety Marian przeszedł do konkretów.
- „Kilka miesięcy temu... doznałaś poważnego wypadku..."* - zaczął, a ja się spiąłem i skupiłem się na Ance.
- „Poproszę Cię teraz, żebyś... wróciła pamięcią do tamtego wydarzenia."*
Teraz spiąłem się jeszcze bardziej, widząc jak kobiecie od razu zmienił się nastrój.
- „Co widzisz?"* - zapytał Marian.
Anka zamilkła, a jej twarz stała się napięta, zaczęła przełykać z trudem ślinę. Po chwili odezwała się:
- „Jest ciemno..."*
Po kolejnej chwili milczenia dodała:
- „Boję się..."*
Słysząc to, poczułem jeszcze większy strach, z nerwów zacząłem ściskać w rękach długopis. Anka zaczęła szybko oddychać, po czym wykrztusiła:
- „On tu idzie..."*
- „Kto?"* - dopytał Marian.
Anka nadal szybko oddychała, kręcąc przy tym gwałtownie głową i wołając:
- „Nie... Nie, proszę Cię, zabierz mnie."*
Widziałem po mimice jej twarzy i mowie jej ciała, że jest coraz bardziej wystraszona i zdenerwowana.
- „Anna, kto idzie? Kto to jest?"* - dopytał stanowczo Marian.
Ania była już bliska płaczu, mocno wystraszona, gwałtownie kręciła się, próbując wyrwać się ze wspomnień, jednak w końcu powiedziała:
- „Stanisław."*
Zaraz potem krzyknęła:
- „Jego wzrok zabije mnie!"*
Spojrzałem na nią zrozpaczony, ile bym dał, żeby blondynka nie musiała tak bardzo cierpieć. Zobaczyłem też, jak kobieta z całej siły zaciska ręce na brzegu leżanki.
- „Gdzie jesteś?"* - zapytał Marian.
Anka gwałtownie kręciła głową, coraz bardziej wystraszona, aż w końcu krzyknęła:
- „Nie wiem! Jest ciemno! Nie wiem."*
Blondynka była już naprawdę zdenerwowana, bardzo szybko oddychała, gwałtownie się kręciła i zaczęła płakać ze strachu.
- „Wołam go... Wołam go, ale nie przychodzi..."* - wyszeptała w końcu.
Spojrzałem na nią z bólem w oczach. Domyślałem się o kogo jej chodzi, ale nie chciałem tego do siebie dopuścić. Wpatrywałem się w nią i nie mogłem wytrzymać tego jak bardzo jest przerażona.
- „Kogo wołasz?"* - zapytał Marian.
Anka kręciła głową, płacząc. Wciąż wzbraniała się przed wypowiedzeniem tego na głos. Patrzyłem na nią zestresowany i zmartwiony. W końcu zrozpaczona zaczęła krzyczeć, dusząc się łzami:
- „Wiktor! Wiktor! Aaaaah! Aaaaa! Aaaaa!"*
Nie mogłem znieść tego jej przerażonego, pełnego bólu krzyku. Marian zawołał:
- „Rozumiem..."*
Jednak blondynka nie potrafiła się uspokoić. W końcu złapał ją za ramię, co ją trochę uspokoiło. Ja jednak nie wytrzymałem i wyszedłem z pomieszczenia. Usiadłem na krześle i schowałem głowę w ramionach. Ania mnie wolała, błagała o pomoc, a mnie tam nie było... Zostawiłem ją... Obiecałem, że ją ochronię, a tego nie zrobiłem...
Łzy spłynęły mi po policzkach. Zobaczenie Ani w takim stanie i usłyszenie jej przeraźliwego krzyku, było ponad moje siły. Nie wytrzymałem, nie mogłem już na nią patrzeć, musiałem wyjść. Słyszałem tylko zza drzwi głos Mariana:
- „Przypomnij sobie słoneczniki..., rzekę..., dziewczynę z warkoczem... Zacznę liczyć od pięciu do jednego w dół... Kiedy dojdę do jednego..., obudzisz się. Pięć... cztery... trzy... dwa... jeden."*
Wiedziałem, że już po wszystkim i że Ania się obudziła. Ale wiedziałem również, że właśnie wszystko sobie przypomniała. Domyślałem się, że musi to być dla niej wyjątkowo trudne i że minie dużo czasu zanim dojdzie do siebie. Ja wciąż słyszałem w uszach ten jej pełen strachu krzyk. Wiedziałem, że nigdy go nie zapomnę i że przez najbliższe dni będzie mnie prześladował w koszmarach. Siedziałem tak pogrążony w myślach na tym krześle w korytarzu, aż w pewnej chwili z sali wyszedł Marian i podszedł do mnie. Usiadł obok mnie i zapytał:
- „Jak się czujesz? Trzymasz się jakoś?"
- „Nieważne. Jak ona się czuje?" - zapytałem, spoglądając na niego, wciąż wilgotnymi oczami.
- „A jak ma się czuć? Właśnie to wszystko do niej wróciło, to co tak mocno wypierała z pamięci, nie jest jej łatwo przyswoić to."
- „Co ja mogę zrobić? Jak mogę jej pomóc?"
- „Ona potrzebuje wsparcia bardziej niż kiedykolwiek. Na pewno wciąż jest mocno skołowana i to wszystko powoli do niej dociera. Będzie potrzebować wsparcia emocjonalnego. Wiktor nie możesz pozwolić jej się zamknąć w sobie."
- „Wiem, ale nie mam pojęcia, jak mam z nią rozmawiać..." - mruknąłem.
- „Wiktor normalnie. Daj jej się wygadać lub po prostu pomilcz razem z nią, ale niech czuje, że nie jest sama i że ma Twoje wsparcie." - powiedział łagodnie Marian.
- „Łatwo Ci mówić." - mruknąłem.
- „Wiem, ale Ty znasz Annę jak nikt inny. Będziesz wiedział, co zrobić, żeby jej pomóc. A poza tym ona czuje się bezpiecznie w Twoim towarzystwie."
- „Ale ja ją zostawiłem! Zawiodłem ją!"
- „Nieprawda! Uratowałeś ją i ona doskonale o tym wie. Idź do niej, nie powinna być sama."
Skinąłem głową. Marian odszedł, a ja jeszcze chwilę posiedziałem, po czym wstałem i niepewnie wszedłem do sali.
Gdy tam wszedłem, zobaczyłem, że kobieta leży na leżance i wpatruje się uparcie w sufit. Miała zaczerwienione oczy, na policzkach ślady łez i wciąż lekko się trzęsła.
Podszedłem do niej i stanąłem tak, żeby mnie widziała. Blondynka niepewnie spojrzała na mnie, a ja nie wiedziałem co powiedzieć. W końcu to Ania jako pierwsza przerwała ciszę. Usiadła i odezwała się z wahaniem:
- „Wiktor..."
- „Tak?"
- „Nie wiem... Ja mam taki wielki mętlik w głowie... To wszystko tak mi się miesza i..." - stwierdziła, patrząc na mnie.
Spojrzałem na nią z troską.
- „I?" - zapytałem łagodnie.
- „Boję się." - szepnęła.
Spojrzałem na nią i zobaczyłem w jej oczach lęk.
- „Aniu, jesteś już bezpieczna." - zapewniłem ją.
- „To wszystko jest takie dziwne i straszne..."
- „Będzie dobrze."
Anka spojrzała na mnie, a po chwili wyciągnęła ręce w moją stronę i spojrzała na mnie błagalnie.
- „Przytul mnie." - szepnęła.
Od razu spełniłem jej prośbę, usiadłem obok niej i przytuliłem ją do siebie. Czułem, jak bardzo kobieta jest spięta i jak bardzo drży. Głaskałem ją delikatnie po plecach, starając się dodać jej otuchy. Po jakimś czasie wykończona blondynka zasnęła w moich ramionach, więc delikatnie przełożyłem ją na wózek i zawiozłem do jej sali. Tam położyłem ją na łóżku i okryłem kołdrą. Następnie usiadłem, wpatrując się w nią. Nawet teraz kiedy spała, kobieta była bardzo niespokojna. Wiedziałem, że minie jeszcze bardzo dużo czasu zanim Ania wróci do równowagi psychicznej. Teraz kiedy kobieta spała, pozwoliłem sobie na płacz. Schowałem głowę w dłoniach i się rozpłakałem. Ten cały stres, strach i ból musiał wreszcie znaleźć ujście. Nie mogłem powstrzymać łez na wspomnienie pełnego udręczenia i strachu krzyku ukochanej. Tego bolesnego widoku nie zapomnę do końca życia.

*Cytaty pochodzą z odcinka 213*

Długo wyczekiwany ratunek...Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz