166. Zniknięcie

169 17 6
                                    

Anka wciąż przebywa w szpitalu. Nadal się nie obudziła. Tak bardzo za nią tęsknię.
Dziś tak jak zwykle w środę miałam na godzinę 10.00 do szkoły. Z domu jednak wyszłam już o 07.00. Tata miał dyżur na 08.00, więc wyszedł przede mną i nie miałam ochoty siedzieć sama. W czasie drogi przypomniałam sobie, że znowu nie odrobiłam pracy domowej z matematyki. Ostatnio coraz częściej zapominałam odrabiać zadania lub robiłam je źle. Całkiem nie nie miałam do tego głowy, ale postanowiłam, że od dzisiaj się to zmieni. Przecież Anka prosiła mnie w liście, żebym się nie poddawała i nadal rozwijała. Więc zrobię to dla niej. Postaram się zaliczyć ten drugi semestr. Pierwszy zaliczyłam bardzo dobrze, więc teraz szkoda byłoby to zaprzepaścić. Poza tym Anka nie chciałaby tego. Uśmiechnęłam się lekko, gdy przypomniałam sobie jak kobieta, ilekroć wracała do domu, nawet jak była bardzo zmęczona, to i tak zawsze z zainteresowaniem wypytywała mnie jak mi minął dzień. Pod tym względem była o wiele lepsza niż tata, który bardzo rzadko mnie o to pytał, a ostatnio już całkiem przestał.
Ach, no dobra, trzeba się wziąć w garść. Przecież Anka jest w dobrych rękach najlepszych lekarzy i na pewno niedługo się obudzi.
Po wejściu do szkoły swoje kroki skierowałam na drugie piętro, gdzie usiadłam na ławce przy oknie. Wyjęłam podręcznik od matematyki i otworzyłam go na odpowiedniej stronie. Przeczytałam temat, a potem zabrałam się za rozwiązywanie zadań. Szło mi nawet nieźle, a co najważniejsze to to, że wyniki zgadzały mi się z odpowiedziami na końcu. Po jakiejś pół godzinie miałam rozwiązane wszystkie zadania. Co tu dużo mówić, po prostu z matematyką nigdy nie miałam problemów. Schowałam podręcznik i zeszyt, po czym wyjęłam podręcznik od biologii i przeczytałam ostatnie trzy tematy. Tak samo zrobiłam z chemią i geografią. Jako ostatnim zajęłam się polskim. Niestety musiałam napisać rozprawkę, a to nigdy nie było moją mocną stronę, jednak trzeba było to zrobić. Chwilę myślałam nad tematem, aż w końcu zaczęłam pisać. Szło mi dość opornie. Dużo kreśliłam i poprawiałam, ale koniec końców udało mi się skończyć tę rozprawkę. Zadowolona schowałam ją do plecaka, a że miałam jeszcze jakieś 20 minut do zajęć, wyjęłam książkę, która ostatnio zaprzątała moje myśli. Był to „Mały książę", książka, którą zostawiła dla mnie mama. Czytałam ją już po raz czwarty, wciąż przetwarzając te same fragmenty, a mianowicie:
• „Dobrze widzi się tylko sercem. Najważniejsze jest niewidoczne dla oczu..."*
• „Dla całego świata możesz być nikim, dla kogoś możesz być całym światem."*
• „Jeśli coś kochasz, puść to wolno. Kiedy do Ciebie wróci, jest Twoje. Jeśli nie, nigdy Twoje nie było."*
• „Błądzę w ciemnościach wspomnień i w rezultacie mylę się w rzeczach bardzo zasadniczych."*
• „Zamiast tępić zło, lepiej szerzyć dobro."*
• „Człowiek naraża się na łzy, gdy raz pozwoli się oswoić."*
• „Decyzja oswojenia niesie w sobie ryzyko łez."*
• „Na zawsze ponosisz odpowiedzialność za to, co oswoiłeś."*
• „Dla całego świata możesz być nikim, lecz dla kogoś możesz być całym światem."*
• „Idąc prosto przed siebie nie można zajść daleko..."*
• „Człowiek jest samotny wśród innych ludzi."*
• „Najtrudniej jest pokonać samotność, gdy jest się z kimś."*
• „Miłość nie polega na tym, aby wzajemnie sobie się przyglądać, lecz aby patrzeć razem w tym samym kierunku."*
• „Przyjaciele są jak ciche anioły, które podnoszą nas, kiedy nasze skrzydła zapominają, jak latać."*
• „Jeśli chcesz odejść, to idź. Nie przeciągaj pożegnania, bo to męczące."*
• „Pewnego przyjaciela poznaje się w niepewnym momencie."*
• „Nawet w obliczu śmierci przyjemna jest świadomość posiadania przyjaciela."*
Otarłam łzy z oczu. Wiele tych cytatów kojarzyło mi się z mamą. W tej samej chwili zadzwonił dzwonek, więc ruszyłam pod salę od biologii. Po niej miałam geografię, potem polski, chemię, historię i edb. Teraz była przerwa przed ostatnią lekcją tego dnia, czyli matematyką. Siedziałam pod klasą, a po chwili dosiadł się do mnie chłopak, który doszedł do naszej klasy jakieś dwa miesiące temu.
- „Hej." - przywitał się.
- „Cześć." - mruknęłam.
Nie miałam zbytnio ochoty na rozmowę.
- „Czemu jesteś taka smutna? Coś się stało?" - zapytał prawdziwie przejęty.
- „Nieważne." - machnęłam ręką.
- „Chyba jednak ważne skoro od miesiąca chodzisz smutna i nieobecna." - stwierdził rzeczowo.
- „Po prostu... Moja mama jest w szpitalu w śpiączce i się o nią bardzo martwię..." - odważyłam się mu przyznać.
- „Och, to bardzo mi przykro, ale na pewno wszystko się ułoży i będzie dobrze." - próbował mnie pocieszyć.
Delikatnie się uśmiechnęłam, to było bardzo miłe z jego strony. Nie mieliśmy jednak czasu dłużej rozmawiać, bo w tej samej chwili zadzwonił dzwonek. Po chwili pod klasę przyszedł matematyk i wpuścił nas do klasy. Zajęliśmy swoje miejsca, nauczyciel sprawdził obecność. Niektórzy zgłosili nieprzygotowanie, a innym mężczyzna sprawdził pracę domową. Potem zaczął tłumaczyć nam nowy temat. Próbowałam się skupić, jednak przychodziło mi to z trudem. Gdzieś w połowie zajęć zadzwonił mi telefon, którego zapomniałam wyciszyć. Przeprosiłam nauczyciela, po czym wyciszyłam go i ukradkiem spojrzałam kto dzwonił. Zdziwiona zobaczyłam, że dzwoniła babcia Lusia, przybrana mama Ani. Zastanawiałam się o co chodzi, ale domyślałam się, że musiało to być coś naprawdę bardzo ważnego, bo kobieta nigdy nie dzwoniła do mnie w czasie zajęć. Postanowiłam dowiedzieć się o co chodzi, więc poprosiłam nauczyciela o możliwość wyjścia do toalety. Ledwo tam się znalazłam, wykręciłam numer babci. Kobieta odebrała od razu.
- „Cześć babciu. Stało się coś?" - zapytałam zmartwiona.
- „Tak. Asia gdzieś zniknęła."- usłyszałam w odpowiedzi.
- „Jak to zniknęła?!" - zawołałam wystraszona.
- „Gotowałam obiad, a ona bawiła się w salonie. Kiedy przyszłam, już jej nie było. Drzwi wejściowe były otwarte, choć jestem pewna, że je zamykałam. Przeszukałam podwórko i okolice domu, ale jej nigdzie nie ma. Nie wiem gdzie jest!" - zawołała zdenerwowana kobieta.
- „Babciu spokojnie. Za dwadzieścia minut będę u Ciebie i pomogę Ci jej szukać. Na pewno się znajdzie." - próbowałam ją uspokoić, jednak nie bardzo mi to wychodziło, bo sama byłam poddenerwowana.
Po tym zakończyłam rozmowę i wróciłam do klasy. Zostało dziesięć minut do końca, jednak wiedziałam, że już się nie skupię. Zapytałam nauczyciela, czy mogę już wyjść, bo autobus mam dziś wyjątkowo wcześniej. Na szczęście mężczyzna się zgodził, więc już po chwili byłam pod domem babci.
- „Hej. Znalazła się?" - zapytałam.
- „Nie, a telefon zostawiła w domu." - odparła.
Przyjrzałam się babci. Była blada, spocona i miała trudności w oddychaniu.
- „Babciu, dobrze się czujesz?" - zapytałam.
Kobieta nie odpowiedziała, tylko chwyciła się za klatkę piersiową, jęcząc z bólu. Zorientowałam się, że to może być zawał. Pomogłam kobiecie usiąść i rozpięłam jej sukienkę. Od razu też chwyciłam za telefon i wezwałam pomoc. Niestety babcia straciła przytomność, a chwilę później przestała oddychać. Od razu rozpoczęłam RKO. Masowałam do przyjazdu karetki. Po chwili do domu wpadł mój tata. Od razu zorientował się w sytuacji, po czym wydał polecenia Martynie i Piotrkowi. Na szczęście po chwili babcia wróciła, więc ratownicy zabrali ją do karetki.
- „Zosia, co tu się stało?" - zapytał mnie.
- „Babcia zadzwoniła na matematyce, że Asia zniknęła. Od razu do niej przyjechałam. Miałam pomóc ją szukać, ale babcia gorzej się poczuła. Resztę już znasz." - poinformowałam go.
- „Okej, czyli nie wiadomo gdzie jest Asia?"
Pokręciłam przecząco głową.
- „Dobra, zrobimy tak. Ty pochodzisz po mieście i sprawdzisz jej ulubione miejsca, a ja zawiadomię policję o jej zniknięciu. Jak coś będziesz wiedziała, to informuj mnie na bierząco." - odparł, po czym pobiegł do karetki.
Zostałam sama. Po chwili zastanowienia wyszłam z domu babci, zamknęłam go na klucz, po czym ruszyłam w miasto, odwiedzajac miejsca, do których lubiła chodzić ośmiolatka. Miałam nadzieję, że nic jej nie jest i że ją znajdę.

* Cytaty pochodzą z lektury „Mały książę" Antoine de Saint-Exupéry

Długo wyczekiwany ratunek...Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz