60. Góry

415 22 16
                                    

Jechaliśmy już dobre trzy godziny. Ania wciąż spała, a Zosia i Asia też po dwóch godzinach przysnęły. Właśnie zauważyłem punkt, gdzie można zrobić sobie przerwę w podróży. Postanowiłem się tam zatrzymać, żeby iść do toalety, rozprostować nogi i coś zjeść. Zaparkowałem na wolnym miejscu. Zosia z Asią od razu się obudziły. Po zorientowaniu się, gdzie jesteśmy, Zosia złapała Asię za rękę i obie udały się w stronę toalety. Ja w tym czasie potrząsnąłem delikatnie Anię, żeby się obudziła. Kobieta wystraszona podskoczyła i rozejrzała się półprzytomnie.
- „Aniu, spokojnie. Nic się nie dzieje, wszystko w porządku." - uspokoiłem blondynkę.
Kobieta spojrzała pytająco na mnie.
- „Jechaliśmy już trzy godziny, więc postanowiłem zrobić sobie przerwę."
Kobieta skinęła głową, po czym lekko wystraszona zapytała:
- „Gdzie są Zosia i Asia?"
- „Spokojnie, poszły do toalety." - odpowiedziałem na jej pytanie, po czym dodałem:
- „Chodź. My też skorzystamy z toalety, rozprostujemy nogi, a potem coś zjemy."
Ania wysiadła z samochodu, jednak zauważyłem, że lekko drży. Podszedłem do niej i ją przytuliłem, szepcząc:
- „Aniu, w porządku. Ze mną jesteś bezpieczna."
Po tym skorzystaliśmy z toalety. Potem poszedłem wyjąć nasz prowiant. Gdy to robiłem, podbiegła do mnie Asia i zawołała:
- „Wujku...?"
- „Tak?"
- „A mogłabym iść na chwilę na plac zabaw?" - zapytała, wskazując znajdujący się niedaleko plac.
- „Najpierw zjemy to co przygotowałem tam koło placu, bo są tam krzesła i stoliki do siedzenia, a potem będziesz mogła się chwilę pobawić." - odpowiedziałem z uśmiechem.
- „Dziękuję!" - zawołała zachwycona dziewczynka, po czym wzięła ode mnie lżejszy koszyk i zaniosła na stolik obok placu. Ja doniosłem ten cięższy.
Tam Ania i Zosia rozpakowały jedzenie i rozdzieliły je dla wszystkich. Gdy wszystko było gotowe, zaczęliśmy jeść, gawędząc wesoło na temat czekających nas wakacji. Asia była podekscytowana, bo po raz pierwszy miała pojechać w góry i spędzić z nami aż dwa tygodnie, natomiast Zosia nie mogła się już doczekać aż wybierzemy się na górską wyprawę. Ania z uśmiechem przysłuchiwała się rozmowie dziewczyn, zjadając przygotowane przeze mnie jedzenie. Gdy już zjedliśmy i posprzątaliśmy, Asia pobiegła pobawić się na plac zabaw, a Zosia stwierdziła, że jej popilnuje i porobi zdjęcia. My zostaliśmy siedząc, przytuleni do siebie. Postanowiłem zapytać Anię, o coś co nie dawało mi spokoju:
- „Aniu, dlaczego tak bardzo przestraszyłaś się, gdy Cię obudziłem?"
Kobieta spojrzała niepewnie na mnie.
- „Bo... bo... bo Potocki zawsze mnie szarpał, jak chciał mnie obudzić i wydawało mi się, że to znowu on." - wyjąkała zalękniona.
- „Spokojnie, Aniu, spokojnie. Nigdy Cię nie skrzywdzę tak samo jak ten idiota Potocki. Nie pozwolę mu na to." - odparłem uspokajająco.
- „Cieszę się, że Cię mam." - powiedziała z uśmiechem kobieta, po czym mnie pocałowała.
Chwilę się całowaliśmy, gdy pojawiła się Zosia.
- „Już chyba wystarczy, co zakochańce?" - zapytała ze śmiechem, po czym dodała:
- „A teraz proszę mi tu zapozować do zdjęcia."
Oboje z Anią wybuchnęliśmy śmiechem, po czym Zosia pstryknęła nam parę zdjęć. Po tym zawołaliśmy Asię, wsiedliśmy do samochodu i ruszyliśmy w dalszą drogę.
Zosia pokazywała coś Asi na telefonie, z czego obie się śmiały, a Ania po chwili znowu zasnęła. Musiała być naprawdę zmęczona, ale nie ma co się dziwić. W końcu przez ponad miesiąc nie dosypiała, albo prawie w ogóle nie spała. Jej organizm potrzebował snu.
Przez kolejne dwie godziny jechaliśmy spokojnie. Tylko w Krakowie był dość duży korek, ale jednak w końcu udało nam się przejechać przez to miasto. Potem przejechaliśmy jeszcze  przez Zakopane. Zosia i Asia były zachwycone i zapytały mnie czy pospacerujemy po tym mieście. Uśmiechnąłem się i obiecałem, że to zrobimy. W końcu dojechaliśmy. Była godzina 13.00. Gdy Zosia i Asia zobaczyły domek i okolice, były zachwycone. Ledwo zatrzymałem samochód, a już pobiegły, obejrzeć domek z każdej strony.
Spojrzałem na Anię. Nie obudziły ją żadne odgłosy. Pamiętając, jak zareagowała na potrząśnięcie, teraz postanowiłem obudzić ją w inny sposób, taki który mam nadzieję nie przypomni jej przykrych doświadczeń. Zawołałem cicho jej imię, po czym delikatnie ją pocałowałem. Blondynka uśmiechnęła się przez sen, po czym zaczęła się budzić. Po chwili zaspana otworzyła oczy, ziewnęła i przeciągnęła się. Spojrzała na mnie i zapytała:
- „Już jesteśmy, kochanie?"
- „Tak jesteśmy. Mam nadzieję, że Ci się spodoba. Dziewczynki są zachwycone." - odpowiedziałem, uśmiechając się.
Wyszliśmy z samochodu, a Ania stanęła jak wryta, przyglądając się zaskoczona domkowi i okolicy. Widziałem, że jest zachwycona i że nie spodziewała się tego. Rozejrzała się oszołomiona.
Domek nie był zbyt duży, ale był piękny. Wyglądał mniej więcej tak:

Długo wyczekiwany ratunek...Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz