199. Blondynka

196 17 10
                                    

Obudziłam się o 10.00, wstałam, ogarnęłam się i zjadłam śniadanie. Wiedziałam, że o 16.00 umówiłam się z Olem w kawiarni, więc miałam jeszcze trochę czasu. Na początku obejrzałam jeszcze raz na spokojnie mieszkanie, potem obejrzałam wiadomości. Następnie postanowiłam wybrać się na zakupy. Ubrałam się i wyszłam. Poszłam na najbliższy przystanek i pojechałam do pobliskiej galerii.
Przez jakąś godzinę spacerowałam po różnych sklepach, kupując różne drobiazgi i ubrania. Później lekko już zmęczona usiadłam na jakieś ławce. Gdy tak siedziałam, nagle usłyszałam znajomy głos:
- „Mama?"
Odwróciłam się i rozpromieniłam się na widok Zosi. Rozłożyłam ramiona, a dziewczyna podeszła i wtuliła się we mnie.
- „Cześć córeczko." - przywitałam się z radością.
- „Hej mami. Co tu robisz? Nie miałaś odpoczywać?" - zapytała, przyglądając mi się z uwagą.
- „Spokojnie, nie przemęczam się. Po prostu przyszłam kupić kilka rzeczy, a poza tym nie mam ochoty wciąż leżeć."
Zosia zachichotała.
- „No tak. Ty nienawidzisz bezczynnego leżenia."
- „Właśnie. A Ty co tutaj robisz?" - zapytałam z ciekawością.
- „Przyszłam kupić Natce prezent na urodziny."
- „O, a kiedy ma?"
- „3 sierpnia."
- „To już za pięć dni."
- „Tak i to piątek, więc Natka urządza przyjęcie urodzinowe. Będę ja, jej młodsza siostra i dwie kuzynki." - poinformowała mnie.
- „O to fajnie."
- „Tak. Tata zgodził się, żebym tam poszła, a Ty mamuś?"
- „Co ja?" - zapytałam zdziwiona.
- „Mogę iść?"
- „No jasne, ale czemu mnie pytasz?" - stwierdziłam oszołomiona.
- „Bo jesteś moją mamą." - odpowiedziała, jakby to była najnormalniejsza rzecz pod słońcem.
Uśmiechnęłam się lekko.
- „To miłe." - mruknęłam.
- „W końcu to prawda. Kocham Cię." - stwierdziła, a mi do oczu napłynęły łzy.
- „Myślałam, że już nie będziesz mnie chciała..." - szepnęłam, myśląc, że nie usłyszy.
- „Co? Niby dlaczego miałabym Cię nie chcieć?" - zapytała mocno zdziwiona.
- „Bo nie było mnie przez trzy miesiące i..."
- „Anka, przestań! Te trzy miesiące bez Ciebie były koszmarne! Tak bardzo mi Ciebie brakowało i tęskniłam za Tobą. Aniu, ja potrzebowałam kogoś takiego jak Ty. Odkąd pojawiłaś się w naszym życiu wszystko stało się jakieś prostsze i weselsze, nie wyobrażam sobie Ciebie stracić. Kocham Cię i nie zostawiaj mnie mamo." - oświadczyła poważnie, a mi pociekły łzy ze wzruszenia.
- „Dlaczego płaczesz? Coś nie tak powiedziałam?" - zapytała z niepokojem.
- „Nie, po prostu to jest takie piękne, co powiedziałaś i ja to samo czuję, odkąd z Wiktorem wkroczyliście do mojego smutnego życia. Kocham Was i nie wyobrażam sobie życia bez Was..." - głos mi się załamał lekko.
- „Nie stracisz nas Aniu." - zapewniła mnie Zosia i przytuliła mocno.
Powoli się uspokoiłam i zapytałam:
- „Wiesz już co kupisz Natce?"
- „No właśnie nie do końca..."
- „A co lubi?"
Zosia zaczęła mi opowiadać, aż wreszcie weszłyśmy jeszcze do kilku sklepów i w końcu udało nam się złożyć całkiem ładny upominek. Zosia kupiła Natce pluszowego słonika na szczęście, jakieś tam kosmetyki, książkę, słodycze, kartkę urodzinową i torebkę ozdobną. Kiedy już wszystko miałyśmy, wyszłyśmy na dwór. Zosia uśmiechnęła się i spojrzała na mnie.
- „Dzięki mami."
- „Nie ma za co. Co teraz zamierzasz zrobić?" - zapytałam.
Dziewczyna chwilę się zastanawiała, aż w końcu stwierdziła:
- „Nudzić się."
- „To nie masz nic ciekawego do roboty?"
- „Nie. Tata jest w pracy, potem ma jechać z dziadkiem do lekarza. Natka jest u dziadków i wraca dopiero w czwartek. Dopiero o 16.00 mam zajęcia fotograficzne."
- „O, a ja do 16.00 mam czas, więc może byś wpadła do mnie na podwieczorek?" - zaproponowałam.
- „Chętnie. A co robisz o 16.00?"
- „Umówiłam się z Olgierdem w kawiarni."
- „Co to za Olgierd?" - zapytała nieufnie, a ja stwierdziłam rozbawiona:
- „Kolega z policji, brał udział w moich poszukiwaniach. Spokojnie, nie kocham go i to nie będzie żadna randka, tylko spotkanie ze znajomym."
Doszłyśmy właśnie do mojego mieszkania, więc otworzyłam drzwi i wpuściłam córkę.
- „Rozgość się Zosiu, a ja włączę wodę na herbatę."
Tak też zrobiłam włączyłam wodę, przesypałam ciastka, żelki i chipsy na miskę oraz przełożyłam paluszki do kubka. Po zagotowaniu wody, zalałam nam herbatę, po czym zaniosłam wszystko do salonu i postawiłam wszystko na stole. Usiadłam na przeciwko Zosi. Nastolatka spojrzała na stół i uśmiechnęła się.
- „Kupiłaś moje ulubione ciastka i żelki."
- „Miałam nadzieję, że kiedyś mnie odwiedzisz, nie spodziewałam się, że wpadniemy na siebie." - odpowiedziałam, uśmiechając się.
- „Dobrze, że na Ciebie wpadłam." - stwierdziła, po czym zaczęła skubać ciastko.
Przez kolejne dwie godziny rozmawiałyśmy na przeróżne tematy, żartując, śmiejąc się i jedząc. Nim się obejrzałyśmy, kiedy wybiła 15.30 i musiałyśmy się zbierać.
- „Już? Szkoda, że tak szybko." - mruknęła smutno Zosia.
- „Kochanie spokojnie, zawsze możesz do mnie zadzwonić lub możemy się gdzieś spotkać, wyjść gdzieś. Przez kolejne dwa tygodnie mam czas."
- „Dobrze mamo. To do zobaczenia."
- „Pa kochanie." - przytuliłam ją na pożegnanie i dziewczyna wyszła, spiesząc się na zajęcia.
Ja posprzątałam po podwieczorku i ubrałam się. Po tym wyszłam i poszłam na przystanek. Pojechałam do centrum, gdzie mieściła się kawiarnia „Malinka". Niestety nie przewidziałam, że o tej porze w Warszawie są korki i do kawiarni dotarłam prawie 15 minut spóźniona. Weszłam speszona do środka i odszukałam Olgierda. Zobaczyłam, że siedzi przy stoliku przy ścianie. Podeszłam tam i powiedziałam niepewnie:
- „Cześć..."
Olo spojrzał na mnie i rozpromienił się.
- „O hej." - przywitał się. - „Myślałem, że już nie przyjdziesz."
- „Przepraszam, po prostu zapomniałam, jakie korki są o tej porze." - stwierdziłam zakłopotana, siadając obok niego.
- „Nic się nie stało. Dobrze, że jesteś. Jak się czujesz?" - zapytał z troską.
- „A dobrze. Wyszłam wczoraj ze szpitala, a za dwa tygodnie najpewniej wrócę do pracy."
- „Cieszysz się?"
- „No jasne. Mam już dosyć siedzenia w domu."
Olo zachichotał.
- „No wiadomo. Też bym miał."
- „A jak tam u Ciebie?"
- „Dobrze. Dużo roboty."
- „A znalazłeś już sobie kogoś Olo?"
- „Może..."
- „A kto to? Znam ją?" - zapytałam z ciekawością.
- „Tak..."
- „No kto to?"
- „Ale ja jeszcze nie wiem, czy coś z tego będzie... czy ja jej się w ogóle podobam..."
- „Oj na pewno się podobasz."
- „No nie wiem..."
- „No przecież jesteś taki przystojny, odważny, romantyczny..."
- „Myślisz?"
- „No pewnie."
- „Yhm... Na co masz ochotę?" - zapytał, wskazując na menu.
Przejrzałam je i stwierdziłam:
- „Szarlotkę i late, jeśli można."
- „Jasne."
Olo poszedł zamówił to, po czym postawił przede mną kawę i ciastko. Sam wziął sobie cappuccino i tiramisu. Delektowaliśmy się tym chwilę, po czym zapytałam:
- „No to mów. Jaka ona jest?"
- „Mądra, piękna, odważna, dobra, czasem narwana, ale zawsze skora do pomocy." - stwierdził Olo, a ja się uśmiechnęłam, podejrzewając o kim mówi.
- „A jak wygląda?" - zapytałam z ciekawością.
- „Wysoka, szczupła blondynka o nieziemskiej urodzie..." - stwierdził rozmarzony.

Długo wyczekiwany ratunek...Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz