186. Nie stracisz mnie

205 17 6
                                    

Wróciłem z zakupów do domu i wziąłem się za gotowanie. Postanowiłem, że oprócz spaghetti zrobię jeszcze pudding i kompot. Zrobienie wszystkiego zajęło mi jakieś 2h. Potem wszystko spakowałem i pojechałem do szpitala. Ruszyłem w stronę sali Ani, jednak na miejscu nie zastałem kobiety. Zdziwiło mnie to, ale pomyślałem, że może zabrano ją na jakieś badania. Jednak kiedy pielęgniarka mi zaprzeczyła, wystraszyłem się lekko. Domyśliłem się, że Anka musiała mnie nie posłuchać i gdzieś pójść, ale nie wiedziałem gdzie. Po chwili zorientowałem się, że w sali brakuje telefonu kobiety. Mając nadzieję, że przynajmniej jego wzięła ze sobą, wykręciłem jej numer. Po pełnej napięcia chwili, usłyszałem w słuchawce jej cichy głos. Odetchnąłem z ulgą i skierowałem się w stronę gabinetu Michała, w którym podobno była. Faktycznie tam ją zastałem. Z ulgą przytuliłem ją, jednak kobieta nie zareagowała. Zdziwiony zapytałem ją co się dzieje, a ona najpierw mnie przeprosiła, a potem się rozpłakała. Na szczęście po chwili udało mi się ją uspokoić. Dowiedziałem się, że Michał zostawił jej list i książkę. To było bardzo miłe z jego strony. Następnie zaproponowałem, żebyśmy zjedli obiad i wyciągnąłem z torby posiłek. Ania z początku się wahała, jednak po chwili z przyjemnością zjadła spaghetti i deser. Widząc jaką radość sprawił jej taki zwyczajny posiłek, postanowiłem, że jutro też jej coś przyniosę. Następnie usiadłem na kanapie, a Ania położyła się, kładąc mi głowę na kolanach. Zacząłem bawić się jej włosami, a blondynka szybko się rozluźniła i zasnęła. Uśmiechnąłem się, przyglądając się jej. Była taka piękna. Wiele razy w ostatnim czasie miałem ochotę ją po prostu pocałować prosto w usta, ale nie mogłem. Na razie musiały mi wystarczyć przytulenia, co wcale mi nie przeszkadzało, bo uwielbiałem ją tulić do siebie.
Po raz kolejny zastanowiłem się, co mogę zrobić, żeby jej pomóc. Blondynka pamiętała już naprawdę sporo, jednak wciąż nie wszystko. Nagle zdałem sobie sprawę, że jedyne czego kobieta nie pamięta to wspomnienia dotyczące bezpośrednio „wypadku" oraz relacji ze mną i ze Stanisławem. O czym to może świadczyć?
Jednak moje przemyślenia przerwała Ania, która się przebudziła, przeciągnęła, po czym spojrzała z drobnym uśmiechem na mnie.
- „Hej." - uśmiechnąłem się.
- „Tak to mogłabym się budzić już zawsze." - odparła pogodnie.
- „To co Aniu? Wracamy do sali?"
Blondynka momentalnie posmutniała.
- „Czemu nie chcesz tam wracać?" - zapytałem łagodnie.
- „Mam dość bezczynnego leżenia i ogólnie szpitala." - jęknęła cicho, a ja zachichotałem.
- „Z czego się śmiejesz?" - zapytała, udając obrażoną.
- „Ostatnio jak zostałaś zmuszona spędzić w szpitalu dwa tygodnie też tak marudziłaś. Zresztą nawet jak musiałaś tam spędzić dzień, to też nie byłaś zachwycona." - odparłem rozbawiony.
- „Bo tego nienawidzę. Wiktor ja tu zaczynam wariować. Ile ja tu już jestem? Odkąd się wybudziłam minęły już dwa tygodnie."
- „No odkąd tu trafiłaś to minęły już trzy miesiące i dwa tygodnie." - mruknąłem smutny.
Ania spojrzała na mnie i zapytała:
- „Czyli przez trzy miesiące byłam w śpiączce?"
Skinąłem głową.
Ania nic nie powiedziała, tylko wtuliła się we mnie mocno.
- „Boję się." - usłyszałem jej ledwo słyszalny głos.
- „Ale czego kochanie?"
- „Skoro jestem tutaj już prawie cztery miesiące, to może ja nigdy stąd nie wyjdę?"
- „Aniu, wyjdziesz. Oczywiście, że wyjdziesz."
- „Ale kiedy?"
- „Nie wiem, ale na pewno wyjdziesz." - zapewniłem ją.
- „Wiktor?"
- „Tak?"
- „Dlaczego tu trafiłam? Co się stało? Dlaczego zapadłam na tyle czasu w śpiączkę?" - zapytała niepewnie.
Tego pytania obawiałem się najbardziej. Wiedziałem, że nie mogę jej tego powiedzieć, ale nie wiedziałem też, co jej w takim razie mam odpowiedzieć. Nim zdążyłem cokolwiek odpowiedzieć, Ania stwierdziła:
- „Rozumiem, nie możesz mi powiedzieć."
Po chwili ciszy kobieta spojrzała mi prosto w oczy i zapytała zaciekawiona:
- „Ale... martwiłeś się o mnie?"
Spojrzałem na nią i odparłem jak najbardziej szczerze:
- „Czy się martwiłem? Byłem tak cholernie przerażony. Myśl, że mógłbym Cię stracić, nie dawała mi spokoju. Aniu, ja nie wyobrażam sobie, że Cię stracę."
Po chwili do oczu napłynęły mi łzy. Ania spojrzała na mnie, po czym starła mi łzy, które zdążyły spłynąć mi po policzkach.
- „Wiki jestem tu. Nie stracisz mnie." - szepnęła z łagodnym uśmiechem, po czym przytuliła mnie mocno.
Uśmiechnąłem się. Wszystko wreszcie powoli zaczynało wracać do normy.
Siedzieliśmy tak chwilę, wtuleni w siebie, aż w końcu zadźwięczał mój telefon. Niechętnie wyjąłem go z kieszeni i zerknąłem na wyświetlacz.
- „Kto dzwoni?" - zapytała zaciekawiona Ania.
- „Zosia."
- „To odbierz i daj na głośnomówiący." - stwierdziła pogodnie, a ja spełniłem jej prośbę.
- „Cześć Zosiu. Jest ze mną Ania. Nie przeszkadza Ci to?
- „Nie. To poczekaj zadzwonię na wideorozmowę, to będę mogła Was zobaczyć."
Tak też zrobiła i po chwili na telefonie zobaczyliśmy uśmiechniętą dziewczynę.
- „Hej Wam!"
- „Cześć córeczko. Jak tam wakacje?"
- „A świetnie. Akurat trafiliśmy na genialną pogodę. Nie jest ani za zimno, ani za gorąco. Jutro pójdziemy z dziadkiem na plażę."
- „O, to świetnie." - odpowiedziałem z uśmiechem.
- „A u Was jak tam? Jak się czujesz mam...Aniu?" - zapytała Zosia, w ostatniej chwili się poprawiając.
Wiedziałem co chciała powiedzieć i zauważyłem, że kobieta też zauważyła pomyłkę, ale nie dała tego po sobie poznać.
- „A dobrze, mam coraz więcej siły. A poza tym Twój tata zrobił mi pyszny obiad." - odpowiedziała z uśmiechem.
- „Och, już za Wami tęsknię." - stwierdziła Zosia.
- „Nie martw się, tydzień szybko zleci." - stwierdziłem rozbawiony.
- „Właśnie Zosiu, nie obejrzysz się kiedy to minie i będziesz marudzić, że musisz wracać. Pozdrów dziadka." - dodała Ania.
- „Jasne. Trzymajcie się." - zakończyła rozmowę.
Odłożyłem telefon i przyjrzałem się zamyślonej kobiecie.
- „Coś się stało?"
- „O co chodziło Zosi?" - zapytała, a ja niepewnie spojrzałem na nią.
- „Po prostu jest na wakacjach nad morzem." - stwierdziłem.
- „Nie to... Ona chciała powiedzieć coś innego... Nie Aniu, tylko coś innego..." - stwierdziła zamyślona.
- „Oj tam po prostu się przejęzyczyła, nie przejmuj się." - powiedziałem, starając się odwrócić jej uwagę.
- „To co Aniu? Wracasz na salę, bo już późno, a jutro zabiorę Cię do parku przyszpitalnego. Co Ty na to?"
- „Chętnie." - odparła z uśmiechem.
- „To chodź." - powiedziałem.
Anka uśmiechnęła się, po czym odłożyła zdjęcie na miejsce i zabrała książkę i list.
- „Możemy iść?"
Blondynka skinęła głową, więc złapałem ją za rękę i ruszyliśmy do odpowiedniej sali.
Gdy doszliśmy Ania położyła się na łóżko i spojrzała na mnie.
- „Co tam?"
- „Dziękuję Ci... za wszystko..."
- „Nie masz za co mi dziękować." - przerwałem jej delikatnie.
- „Ale Ty... tyle dla mnie robisz... Jesteś za dobry dla mnie..." - stwierdziła.
- „Nieprawda. Aniu mi po prostu zależy na Tobie." - stwierdziłem, po czym pocałowałem ją w czoło.
- „Przynieś Ci coś jutro?"
- „Jakąś książkę lub gazetę jakbyś mógł." - stwierdziła niepewnie.
- „Jasne. Śpij dobrze."
Ania uśmiechnęła się szeroko, przytuliła mnie i wyszeptała:
- „Ty też."
Uśmiechnąłem się, oddałem uścisk, po czym wyszedłem ze szpitala.
Wróciłem do domu, nakarmiłem zwierzaki, po czym położyłem się spać. Bardzo szybko usnąłem, a moje sny krążyły głównie wokół Ani.

Długo wyczekiwany ratunek...Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz