187. Odwiedziny

178 15 4
                                    

Wiktor pojechał już do domu, a ja wciąż zastanawiałam się, co takiego chciała mi powiedzieć Zosia. Jestem pewna, że chciała powiedzieć coś innego niż Aniu i że to wcale nie było jakieś tam przejęzyczenie. To brzmiało dokładnie tak jakby dziewczyna chciała powiedzieć mamo, ale przecież to niemożliwe. Nie byłam jej matką, choć zawsze chciałam mieć dzieci. W końcu stwierdziłam, że pewnie Wiktor miał rację, a ja jakieś głupoty wymyślam. Zrobiło mi się smutno. Co z tego, że już tak dużo pamiętam, skoro wciąż nie pamiętam najważniejszego. Nigdy sobie nie przypomnę tego wszystkiego. Samotna łza spłynęła mi po policzku. Otarłam ją i wzięłam do ręki telefon. Włączyłam internet i zaczęłam przeglądać wiadomości. Starałam się znaleźć coś co by dotyczyło mnie. Wpisywałam wszystko, żeby znaleźć jakieś informacje na temat mojego wypadku, ale jak na złość nic nie było. Zdenerwowana odłożyłam telefon i podeszłam do okna. Widok wychodził na bazę pogotowia ratunkowego. Z ciekawością przyglądałam się kręcącym się ratownikom. Tak bardzo pragnęłam, żeby ponownie znaleźć się wśród nich.  Ach, ale to się pewnie nigdy nie spełni. Wróciłam do łóżka i dokończyłam rozwiązywanie testów od Martyny. Doskonale wiedziałam, że właśnie przerobiłam materiał z pięciu lat studiów. Po tym postanowiłam spróbować spać, ale z natłoku myśli nie mogłam zasnąć. Po jakimś dłuższym czasie wreszcie mi się udało.

Niestety mój sen nie trwał długo, bo już o 03.00 się obudziłam. Nie mogłam ponownie zasnąć, więc poszłam do łazienki. Gdy wróciłam ponownie spróbowałam zasnąć, ale znów bezskutecznie. Marzyłam, żeby już był poranek i żeby Wiktor zabrał mnie do parku. Nie mogłam zasnąć, więc w końcu sięgnęłam po telefon i zaczęłam przeglądać internet w poszukiwaniu jakiegoś ciekawego filmu. W końcu jakiś znalazłam, więc go włączyłam i zaczęłam oglądać. Potem z nudów obejrzałam jeszcze jeden i jeszcze jeden. Gdy skończyłam wybiła ósma. Zastanawiałam się co robić, gdy do sali wszedł uśmiechnięty Wiktor. Nie wiem czemu, ale wstałam z łóżka i podeszłam do niego, wtulając się. Mężczyzna przytulił mnie i trzymał przez jakiś czas w ramionach. Potem mnie puścił i przyjrzał mi się uważnie.
- „Coś się stało?" - zapytał z troską.
Spuściłam zakłopotana wzrok, ale Wiktor delikatnie ujął mnie za podbródek i podniósł go tak, że patrzyłam w jego piękne, niebieskie oczy.
Nie umiałam tego przyznać, nawet przed samą sobą, ale coraz bardziej zakochiwałam się w tym czułym i delikatnym mężczyźnie.
Teraz wpatrywałam się w jego głębokie oczy i nie potrafiłam oderwać od nich wzroku.
- „Ania?" - zapytał, wybijając mnie z zamyślenia.
- „Nic się nie stało. Po prostu nie mogłam się doczekać, jak zabierzesz mnie do parku." - stwierdziłam z uśmiecham.
Wiktor zaśmiał się, po czym wyjął z torby mój ulubiony zielony sweter i pomógł mi go ubrać.
- „To przyprowadzę wózek i możemy iść." - stwierdził.
- „A nie mogę iść sama?" - zaprotestowałam cicho.
Wiktor spojrzał na mnie, po czym ujął mnie za dłonie i stwierdził łagodnie:
- „Zmęczysz się zanim zdążysz opuścić szpital, ale obiecuję, że jak dojdziemy do parku, to będziesz mogła sama pospacerować."
- „No dobrze." - stwierdziłam, uśmiechając się lekko.
Po chwili mężczyzna wrócił z wózkiem, na którym usiadłam i wyszliśmy przed szpital. Gdy doszliśmy do przyszpitalnego parku, Wiktor się zatrzymał i stwierdził uśmiechnięty:
- „No to teraz możesz ze mną pospacerować."
Uśmiechnęłam się i wstałam z tego wózka. Wiktor postawił go przy jednej z ławek, po czym ruszyliśmy przed siebie. Szliśmy powoli. Rozglądałam się wokół i rozmawiałam o głupotach z Wiktorem. Co jakiś czas wybuchaliśmy śmiechem. Czułam się tak dobrze. Po jakimś czasie trochę się zmęczyłam, więc wróciliśmy do początkowej ławki i usiedliśmy. Wpatrywałam się z uśmiechem w bezchmurne niebo.
- „O czym tak myślisz?" - zapytał Wiktor, przytulając mnie.
- „O tym jak mi tu dobrze z Tobą." - wyszeptałam, spoglądając na niego.
Mężczyzna uśmiechnął się, po czym ujął moją twarz w dłonie i pocałował mnie w czoło. Uśmiechnęłam się radośnie.
- „To co kochanie, wracamy już?"
- „Nie." - zaprotestowałam.
- „No to może wstąpimy do bazy, chcesz?" - zaproponował, a ja spojrzałam na niego zaskoczona.
- „Możemy? Naprawdę możemy?" - zapytałam podekscytowana.
Wiktor pokiwał głową, a ja uśmiechnęłam się.
Po tym usiadłam na wózek i Wiktor zabrał mnie pod bazę. Tam zostawiliśmy wózek przy ścianie i weszliśmy do środka. Ledwo przekroczyliśmy próg bazy moją głowę zalały najróżniejsze wspomnienia. Przystanęłam, lekko nimi przytłoczona.
- „Coś nie tak?" - zapytał z troską Wiktor.
- „Nie, po prostu wspomnienia." - odparłam, a mężczyzna skinął głową.
Ruszyliśmy dalej i weszliśmy do pokoju socjalnego. Była tam tylko Martynka, która siedziała na kanapie i piła kawę. Gdy nas zauważyła rozpromieniła się i podeszła do mnie, przytulając mnie mocno.
- „Anka, jak miło Cię widzieć. A co Wy tu robicie?" - zapytała, spoglądając na mnie i Wiktora.
- „Przyszłam Was odwiedzić." - stwierdziłam z uśmiechem, po czym usiadłam na kanapie.
- „Napijecie się czegoś?"
- „Tak, może być kawa." - stwierdził Wiktor, a ja spojrzałam na niego pytająco.
- „Tak?" - zapytał mnie łagodnie.
- „Ja też mogę?"
- „Jasne. To Martynka poprosimy dwie kawy." - powiedział w jej kierunku.
Martyna uśmiechnęła się i po chwili podała nam po kubku z kawą. Ostrożnie się jej napiłam. Była pyszna. Martynka doskonale pamiętała, jaką uwielbiam. Po chwili dziewczyna dostała wezwanie, więc pożegnała się z nami i wyszła.
Spojrzałam na Wiktora i zapytałam:
- „Przyjdzie ktoś jeszcze?"
- „Na pewno przyjdzie." - odparł, po czym podszedł do jakiejś tablicy.
Zaciekawiona również podeszłam i zorientowałam się, że to rozpiska z dyżurami.
- „Czyli teraz dyżur mają... Martynka, Piotrek, Nowy i jakaś Gabi? - zapytałam niepewnie.
- „Tak." - odparł Wiktor.
- „Kto to ta Gabi?" - zapytałam zaciekawiona, wracając na kanapę.
Wiktor usiadł na krześle naprzeciwko mnie i odpowiedział:
- „Gabriela Morawska, a w zasadzie Gabi, bo tak lubi, żeby się do niej zwracać, to nasza nowa kierowniczka stacji."
- „To Artur już nie jest kierownikiem?" - zapytałam zdziwiona.
- „Nie, od jakiś dwóch miesięcy już nie jest."
- „Och, to pewnie nie jest zadowolony."
- „No nie jest."
Wtem do bazy wkroczyła jakaś wysoka, piękna blondynka w stroju lekarza. Domyśliłam się, że to ta Gabi i poczułam lekkie uczucie zazdrości. Tak bardzo chciałabym znów być w tym stroju. Za nią do pomieszczenia weszli Piotrek i Gabryś śmiejąc się i rozmawiając. Przyglądałam się im z lekkim uśmiechem. Piotrek jako pierwszy zauważył Wiktora i zawołał:
- „O, dzień dobry Doktorze."
- „Cześć Piotruś." - uśmiechnął się Wiktor.
- „Wraca Pan do nas?" - dopytał Nowy.
- „Jeszcze nie, ale Ania chciała Was odwiedzić." - odparł Wiktor, spoglądając na mnie.
Chłopaki dopiero teraz mnie zauważyli. Piotrek z radością podszedł do mnie i po prostu mnie przytulił. Zaskoczyło mnie, ale rownież ucieszyło.
- „Dobrze znów Panią widzieć Pani Doktor." - stwierdził.
Uśmiechnęłam się, usłyszenie ponownie określenia „Pani Doktor" sprawiło mi niemałą radość.
- „Ciebie też Piotruś." - odparłam z uśmiechem.
- „Pani mnie pamięta?" - zapytał zaskoczony chłopak.
- „Trudno o Tobie zapomnieć, urwisie." - odparłam ze śmiechem, po czym spojrzałam na Nowego i dodałam:
- „Ciebie też miło widzieć Gabryś."
Chłopak obdarzył mnie nieśmiałym uśmiechem.
Potem spojrzałam niepewnie na Gabi. Dziewczyna widząc, że ją obserwuję uśmiechnęła się i podeszła do mnie, wyciągając rękę:
- „Gabriela Morawska, ale mów mi Gabi.
- „Anna Reiter, ale wystarczy Ania lub Anka." - stwierdziłam pogodnie i uścisnęłam jej rękę.
- „Dużo o Tobie słyszałam." - stwierdziła.
- „A co?" - zapytałam z ciekawością.
- „Same dobre rzeczy, a mianowicie jaką to doskonałą lekarką, wspaniałą przyjaciółką i ogólnie dobrym człowiekiem jesteś." - odparła, uśmiechając się.
Zarumieniłam się lekko, a siedzący naprzeciwko mnie Wiktor zachichotał cicho.
- „Och to miło." - wykrztusiłam zakłopotana.
- „Mam nadzieję, że niedługo będziemy mogły razem popracować." - dodała Gabi.
Spojrzałam na nią zaskoczona.
- „Ale... jak... przecież..." - nie wiedziałam dokładnie jak ubrać moje wątpliwości w słowa.
Gabi zbliżyła się do mnie, po czym kucnęła przede mną.
- „Anka jesteś jednym z najlepszych lekarzy i strzeliłabym sobie w kolano, gdybym Cię zwolniła. To po pierwsze. Po drugie byłaś chora i nie mam prawa Cię zwolnić. A po trzecie jesteś nam tu potrzebna i zjedliby mnie, gdybym nawet spróbowała Cię zwolnić." - powiedziała ze śmiechem, po czym dodała:
- „Wracaj do nas szybko, bo z chęcią się czegoś od Ciebie nauczę."
Uśmiechnęłam się wzruszona. Słowa lekarki mnie zaskoczyły. Ona mnie nawet nie zna. Wiedziałam już, że ją polubię.
- „Właśnie Pani Doktor, brakowało tu pani. Nie miał kto mnie pilnować i złościć się, że leki źle poukładałem, spoźniłem się na dyżur, za długo coś robiłem, źle prowadzę lub że za dużo gadam." - zawołał rozbawiony Piotrek.
Zachichotałam, po czym stwierdziłam ze śmiechem:
- „Jeszcze będziesz miał mnie dosyć, Piotruś."
- „24S?" - usłyszeliśmy głos Rudej.
- „24S - zgłaszam się." - zawołała Gabi.
- „Wypadek na Madalińskiego. Dwóch poszkodowanych."
- „Przyjęłam. Chłopaki słyszeliście, do karetki." - zawołała Gabi, po czym zwróciła się do nas:
- „Miło Cię było poznać Anka. Dużo zdrowia. Pana również doktorze."
Już po chwili ich nie było. Z uśmiechem spojrzałam na Wiktora i stwierdziłam:
- „Jest całkiem miła, już ją lubię."
- „Tak, jest miłą i dobrą lekarką, ale nie tak dobrą jak Ty kochanie." - stwierdził, a ja po raz kolejny tego dnia się zarumieniłam.
- „Wracamy do sali?"
- „Okej."
Po tym wyszliśmy z bazy, usiadłam na wózek i Wiktor zabrał mnie do szpitala. Z uśmiechem usiadłam na łóżku.
- „Widzę, że spacer się podobał?" - zapytał.
- „Tak, było cudownie." - odparłam rozradowana.
- „To dobrze. Ja będę musiał się już zbierać, bo muszę coś jeszcze na mieście załatwić, ale jutro Cię znowu odwiedzę. Dobrze?"
- „Jasne. Dziękuję."
Wiktor się uśmiechnął, po czym wyjął coś z torby.
- „Byłbym zapomniał. Przyniosłem Ci książkę i gazetę z krzyżówkami, tak jak prosiłaś, a poza tym przyniosłem Ci zupę pomidorową i dwa kawałki szarlotki. Mam nadzieję, że zjesz i będzie Ci smakować." - oznajmił, po czym położył książkę i gazetę na szafce, a mi podał pudełko z pomidorową i ciastem.
- „Trzymaj się kochanie." - odparł, po czym pocałował mnie w czoło i wyszedł.
Gdy wyszedł, zorientowałam się, jak bardzo jestem głodna, więc rozpakowałam posiłek i zaczęłam jeść. Był przepyszny, Wiktor jak zwykle wiedział co lubię. Z uśmiechem zjadłam zupę i ciasto, po czym popiłam to wodą. Resztę dnia spędziłam na rozwiązywaniu krzyżówek i czytaniu książki.

Długo wyczekiwany ratunek...Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz