176. Nie bój się

160 17 8
                                    

Znów odwiedziłem Ankę. Kobieta nadal wpatrywała się przed siebie pustym wzrokiem. Smutny spojrzałem na nią. Tak bardzo pragnąłem, żeby wreszcie się ocknęła. Najgorsze w tym wszystkim było, że dziś wieczorem mieli przewieźć ją do hospicjum. Łzy napływały mi do oczu na samo wspomnienie tego miejsca. Teraz też siedziałem przy niej, wpatrując się w nią i powstrzymując napływające łzy. Nie chciałem płakać. Gdy tak siedziałem przy Ance w pewnym momencie do sali wkroczył dr Witkowski i kazał, żebym do niego na chwilę wstąpił. Wyszliśmy przed salę i zapytałem:
- „Co się dzieje?"*
- „Będziemy szykować Anię do transportu."*
- „Ale miała jechać wieczorem."* - mruknąłem zdziwiony.
- „No tak, ale dzwonili z hospicjum, że będą gotowi wcześniej."*
Łzy napłynęły mi do oczu. Nie chciałem przyspieszać tego momentu, wręcz pragnąłem go jak najdalej oddalić.
- „Pomyślałem, że chciałbyś jej towarzyszyć w drodze."* - stwierdził, a ja skinąłem głową.
- „Pewnie."*
- Chodź ze mną na chwilę, muszę z Tobą coś omówić. To ważne."* - stwierdził.
Skinąłem głową, spojrzałem na Anię i ruszyłem za Marianem.
Weszliśmy do jego gabinetu. On usiadł przy biurku, ja usiadłem przed nim. Spojrzałem pytająco na niego.
- „Stan Anny nie uległ znaczącej poprawie."* - zaczął.
- „Ale jest poprawa!"* - zaprotestowałem. - „Reaguje na ból, na dźwięk, na światło, otwiera oczy, patrzy w punkt, ale śpi bez stymulacji."*
- „I na tym jej postęp się zakończył."* - stwierdził Marian. - „W ciągu pierwszych czternastu dni minęły stany zapalne i obrzęk mózgu. Toksyny też już zostały dawno temu przez organizm usunięte. Musimy powoli zaakceptować fakt, że mamy do czynienia z trwałym uszkodzeniem mózgu i dalszej poprawy już nie będzie."*
Nie chciałem tego słuchać, to nie mogła być prawda...
- „Chciałbym mieć pewność, że zrobiliśmy dla niej wszystko."* - stwierdziłem łamiącym się lekko głosem.
- „Przecież wiesz, że tak."* - przerwał mi stanowczo Marian, po czym dodał:
- „Anna w hospicjum rozpocznie rehabilitację. Być może, dzięki temu uda się nam nawiązać z nią elementarny kontakt. Może zacznie kierować wzrok na ludzi. To i tak byłby bardzo duży postęp."*
- „Wiem."* - stwierdziłem załamany.
- „Twoje wsparcie dla Anny jest bezcenne. Dalej będzie Cię potrzebować."*
Zamarłem. Czy Marian naprawdę myśli, że ja ją tak po prostu zostawię? Nie ma nawet takiej opcji. Ja ją kocham i chcę przy niej być. Poza tym obiecałem jej, że zawsze przy niej będę.
Przypomniałem sobie naszą rozmowę kilka miesiący przed tym wszystkim:
- „Wiktor, jakby coś mi się stało, to pamiętaj, że kocham Cię najmocniej na świecie. Zajmij się wtedy Zosią i Asią. Jeśli będzie trzeba to daj sobie pomóc. Ja zawsze będę nad Wami czuwać. Proszę Cię obiecaj mi, że się nie załamiesz i znajdziesz sobie kogoś innego." - poprosiła mnie Ania.
- „Anka, błagam Cię nie wygaduj mi tu takich rzeczy! Nic Ci się nie stanie! Nie pozwolę na to!"
- „Obiecaj mi to Wiktor!" - oświadczyła stanowczo.
- „Obiecuję." - odparłem wtedy, z trudem powstrzymując łzy, nie wyobrażałem i nadal nie wyobrażam sobie życia bez niej.
Ania wtuliła się wtedy we mnie i szepnęła:
- „Ja chcę, żeby wszystko skończyło się dobrze, ale czuję, że będzie inaczej."
- „Aniu, spokojnie. Nie myśl już o tym. Narazie przez dwa tygodnie pracujesz w karetce, a potem będę blisko."
- „Wiem."
Była jeszcze jedna podobna rozmowa:
- „Obiecuję, że cokolwiek by się nie działo, to zawsze będę przy Tobie i będę Cię wspierał." - zapewniłem ją wtedy.
- „Zawsze? Nawet jak zachoruję na nieuleczalną chorobę?" - zapytała nieprzekonana.
- „Zawsze, nawet jeśli zachorujesz lub będziesz miała wypadek. Nawet jeśli pokochasz kogoś innego i nie będziesz chciała mieć ze mną do czynienia, to ja i tak będę Cię wspierał." - zapewniłem ją.
- „Nawet jeśli stracę pamięć i nie będę Cię pamiętać?" - zapytała cicho.
- „Aniu, nawet jeśli mnie zapomnisz, nie będziesz wiedziała kim jestem lub wyprzesz mnie z pamięci, zawsze będę przy Tobie. Wtedy zrobię wszystko, żeby przywrócić Ci pamięć, a jeśli to się nie uda, będę pamiętać o wszystkim za nas dwoje." - odpowiedziałem wtedy.
Więc tak, obiecałem jej, że jej nie zostawię i zamierzałem tej obietnicy dotrzymać.
Otrząsnąłem się ze wspomnień i spojrzałem zdenerwowany na Mariana. Jego słowa wyprowadziły mnie z równowagi. Zawołałem:
- „Myślisz, że co? Myślisz, że ją zostawię, tak? Myślisz, że ją zostawię w tym hospicjum, bo nic więcej ją nie czeka, tak?"*
- „Chodzi o to, że..."* - zaczął, ale stanowczo mu przerwałem:
- „Posłuchaj... Jestem z nią bez względu na wszystko i to się nie zmieni."*
Po tym wróciłem do sali, w której leżała Ania. Chciałem zrobić wszystko, żeby czuła się zaopiekowana i bezpieczna. Poprawiłem jej kołdrę i poduszkę, wyczesałem delikatnie włosy, po czym odezwałem się:
- „Jak Ci się podoba nowa piżamka?"*
W tej samej chwili kobieta obudziła się i otworzyła oczy. Uśmiechnąłem się delikatnie. Jej wzrok nadal był bez wyrazu i wpatrywała się w jeden punkt, ale widok jej pięknych, zielonych oczu sprawiał mi niemałą radość.
- „Cześć. Jak się spało? Jakieś sny?"* - przywitałem się, uśmiechając się.
Oczywiście nie otrzymałem żadnej odpowiedzi.
- „Nie musisz odpowiadać, jak nie chcesz."* - mruknąłem.
Zaraz potem do sali weszła pielęgniarka.
- „Będę musiała pana przeprosić. Będę musiała przygotować pacjentkę do transportu."* - stwierdziła.
- „Jeszcze chwila, dobrze?"* - poprosiłem błagalnie.
W tej samej chwili Ania zaczęła lekko kaszleć.
- „Spokojnie..."* - powiedziałem, ściskając ją delikatnie za ramię.
- „Mam nadzieję, że to tylko odruch kaszlowy, a nie początek zapalenia płuc."* - zwróciłem się w stronę pielęgniarki.
- „Kaszle kilka razy dziennie, ale na razie żadna infekcja się nie rozwija."* - odpowiedziała, po czym dodała:
- „Ma szczęście, że pana ma."*
Uśmiechnąłem się smutno. To ja mam szczęście, że ją mam - pomyślałem.
- „Dzięki."* - mruknąłem, po czym wziąłem do ręki krem i zacząłem delikatnie smarować jej stopy.
- „Na pewno chcesz ładnie wyglądać w nowym domu."* - powiedziałem z bólem w głosie.
Tak bardzo pragnąłem, żeby wróciła do naszego domu i żebyśmy ponownie razem zamieszkali.
Po chwili usiadłem obok niej, założyłem okulary i zacząłem czytać jej książkę:
- „W oddali stał rodzinny dom. Był taki, jaki zapamiętała..., ale wszystko już było inne, wyblakłe..., odległe, zmienione przez czas..., jednak jej wspomnienia wciąż były barwne i takie żywe..., jak gdyby to wszystko zdarzyło się chwilę wcześniej..."*
Zapatrzyłem się na Anię i zamyśliłem. Ten opis z książki idealnie pasował do kobiety. Zacząłem się zastanawiać, czy Ania słyszy i rozumie to wszystko czy też nic do niej nie dociera.
Nagle do sali wszedł do Marian.
- „Już?"* - zapytałem.
- „Mam nadzieję, że nie masz mi za złe tego, co powiedziałem."*
- „Daj spokój to ja przepraszam... Po prostu..., jak na nią patrzę..., mam wrażenie, że ona zaraz wstanie, uśmiechnie się i pójdziemy ja kawę..."*
- „Jako lekarze musimy opierać się na faktach..., ale... prywatnie musimy wierzyć. Bo to nie wiara czyni cuda..., tylko ludzie..., którzy nie stracili wiary..."* - pocieszył mnie Marian, a ja delikatnie się uśmiechnąłem.
Mężczyzna miał rację, nie mogę się teraz poddać. Muszę wierzyć, że wszystko będzie dobrze, to wtedy Ania też się nie podda.
- „Jedziecie za godzinę, Wiktor..."* - oświadczył i wyszedł.
Smutny zapatrzyłem się na Anię.
- „Nie przestanę w Ciebie wierzyć Aniu, jeszcze wszystko będzie dobrze." - szepnąłem.
Chwilę przy niej posiedziałem, po czym udałem się do bazy. Tam wszedłem do gabinetu Gabi.
- „Cześć. Co Cię tutaj sprowadza Wiktor?"
- „Dałabyś radę dać mi na jakiś czas wolne?" - zapytałem niepewnie.
- „Nie ma problemu. Jak będziesz gotowy wrócić, to po prostu dasz mi znać. Jasne?"
- „Tak, wielkie dzięki Gabi. Nie wiem, jak ja się Tobie odwdzięczę."
- „Daj spokój. Po prostu zaopiekuj się swoją ukochaną i swoją córką."
- „Jasne. Dzięki."
Po tym od razu udałem się do szpitala. Tam zastałem dość niecodzienny widok. W sali Anki był nikt inny jak Potocki. Wściekły wpadłem do sali i zawołałem:
- „Co Ty tu robisz?"*
- „Ja..., ale spokojnie, Wiktor..., ja... ja... chciałem..."* - zaczął się nieudolnie tłumaczyć.
- „Wyjdź stąd grzecznie albo Ci pomogę!"* - krzyknąłem, z trudem trzymając nerwy na wodzy.
Potocki coś tam jeszcze gadał, ale nie słuchałem go. Wściekły chwyciłem go za ramiona i krzyknąłem:
- „Co w porządku?! Co jest w porządku, człowieku?! Nic nie jest w porządku! Ona tu jest przez Ciebie!"*
- „Wiem... ja nie wiele pamiętam z tego czasu..., ale tego nie mogę zapomnieć..."* - zaczął mówić.
- „Wiktor, dlaczego Ty mnie wtedy nie zabiłeś?! Co?! Dlaczego mnie nie zabiłeś?! Co ja mam teraz zrobić?!"* - zaczął wołać.
- „Wyjść, wyjść i... nigdy więcej nie wracać!"* - krzyknąłem i odepchnąłem go do tyłu.
Potocki coś jeszcze gadał, jednak w tej samej chwili wszedł pielęgniarz, który chciał go zabrać. Potocki zaczął krzyczeć, że musi zobaczyć Ankę, jednak ja kazałem go wyprowadzić. Pielęgniarz zaczął go wyprowadzać, jednak w tej samej chwili Anka zaczęła kaszleć.
- „Czekaj... Jeden raz, a potem stąd wyjdziesz i zostawisz ją w spokoju... na zawsze."* - zawołałem, po czym dopuściłem go do Ani. Wciąż go jednak bacznie obserwowałem.
- „Aniu, to ja...Stanisław."* - powiedział cicho.
Po tym kazałem go zabrać. Pielęgniarz go wyciągnął, a mężczyzna wolał:
- „Aniu, przepraszam...nic więcej nie mogę zrobić... choćbym bardzo bym chciał... Aniu! Aniu! Aniu!"*
Zmartwiony spojrzałem na Anię. Kobieta mocno kasłała.
- „Anka! Aniu..."*
Blondynka patrzyła przed siebie.
- „Aniu, słyszysz mnie?"*
Po raz pierwszy zareagowała na moje słowa. Zamrugała powiekami, skierowała twarz w moim kierunku, aż w końcu spojrzała na mnie. Zamarłem. Po raz pierwszy od ponad trzech miesięcy naprawdę na mnie spojrzała. Patrzyłem w jej zielone oczka, które po raz pierwszy miały jakiś wyraz. Nie były puste jak do tej pory, były raczej zdziwione i zdezorientowane. Na mojej twarzy pojawił się najszerszy, najprawdziwszy i najbardziej szczery uśmiech od czasu trafienia do szpitala przez Anię. Wiedziałem już, że teraz nie pozwolę wysłać kobiety do hospicjum.
- „Cześć kochanie. Nie bój się. Teraz już wszystko będzie dobrze..."

*Cytaty pochodzą z odcinka 206.

Długo wyczekiwany ratunek...Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz