52. Pismo

450 18 15
                                    

Telefon Ani bardzo mnie zmartwił. Słyszałem w jej głosie przerażenie i rezygnację. Do tego czułem, że płakała. Nic nie chciała powiedzieć, ale czułem, że coś jest nie tak. Nie mogłem zasnąć. Najchętniej pojechałbym do Ani, ale nie chciałem zostawić Zosi samej. Tym bardziej, że ostatnio bardzo się zmieniła i czuję, że to wszystko zasługa Pani Karoliny. Zośka zaczęła więcej imprezować, gdzie zaczęła nadużywać alkoholu, a przecież ona ma tylko prawie 16 lat. Do tego zaczęła spotykać się z podejrzanymi typami i ma chłopaka, który też wcale mi się nie podoba. Jakby tego było mało zaczęła mnie unikać i przestała słuchać. Parę razy uciekła z domu. Nie wiem jak z tak miłej, pracowitej dziewczynki, tak nagle zmieniła się w taką imprezowiczkę. Nic nie działa, już naprawdę nie wiem co robić. Do tego czuję, że Zosia ma pretensje o to, że za dużo pracuję i jakby tego było mało jest zazdrosna o Anię. Nie wiem co ta Karolina jej nagadała, ale nie jest dobrze.
Następnego dnia zjawiłem się wyjątkowo wcześnie na bazie. Dyżur rozpoczynałem o 05.00 tak jak Anka, a była dopiero 04.00. Szybko spojrzałem z kim jeżdżę. Jeździłem z Aro i Bartkiem, a Ania z Martyną i Renatą.
Usiadłem przy stole i zacząłem wypełniać raporty. Czekałem, aż Ania przyjdzie do pracy. Miałem nadzieję, że uda nam się porozmawiać przed wezwaniem. Ale oczywiście się nie udało, bo od razu o 05.00 dostałem wezwanie. Dziś było wiele wezwań, a ja nie miałem nawet czasu na małą przerwę na kawę. W końcu mój dyżur dobiegł końca. Właśnie stałem przy blacie, rozmawiając z Piotrkiem i pijąc kawę, gdy do pomieszczenia wpadła zapłakana Zosia. Od razu złapałem dziewczynkę, przytulając ją do siebie. Widząc to Piotrek złapał Martynę i wyszli, zostawiając nas samych.
- „Zosiu, co się stało?"- zapytałem, patrząc na dziewczynkę.
Po chwili ciszy, Zosia wyszeptała:
- „Tato, ja ... ja zrobiłam coś strasznego."
Spojrzałem na nią zaskoczony.
- „Jak to? Co takiego?" - wykrztusiłem.
Dziewczynka płakała, nie mogąc dojść do słowa. Pociągnąłem ją i usiedliśmy na kanapie.
- „Zosiu, spokojnie. Powiedz mi o wszystkim. Zaradzimy temu."
- „Ania..." - szepnęła.
Przestraszyłem się.
- „Co z Anką?" - zawołałem.
- „Ja jej powiedziałam straszne rzeczy. To wszystko przez Karolinę. Uwierzyłam jej, a teraz wiem, że to było głupie. Te wszystkie imprezy nie były zabawne. Czułam się nieswojo pijąc alkohol i przebywając z tymi różnymi typkami. Tato, ja przepraszam za to, jak się zachowywałam. Ja byłam zła na Ciebie, że nie masz na mnie czasu, a Karolina powiedziała, że to wszystko wina Anki. Zaślepiła mnie. Tato, ja nie chciałam..." - powiedziała łamiącym się głosem.
- „Zosiu w porządku. Najważniejsze, że zrozumiałaś swój błąd. A teraz powiedz mi, co powiedziałaś Ance?"
- „Tato, ja stwierdziłam, że to wszystko przez nią. To, że nie masz dla mnie czasu, że każdą wolną chwilę spędzasz z nią. Powiedziałam, że wciąż mamy przez nią jakieś kłopoty, a na koniec, że nie jest moją matką i nie ma prawa zwracać mi uwagi. Tato, ja powiedziałam jej, że jej nie kocham, a to wszystko nie prawda." - zawołała zapłakana.
Zaniemówiłem i patrzyłem zszokowany na córkę. Znowu ją zaniedbałem i znów przeze mnie ucierpiała Ania. Po chwili jednak się otrząsnąłem. Muszę to naprawić.
- „Zosiu, spokojnie, naprawimy to. Gdzie jest Ania?"
- „W pokoju obok szatni." - szepnęła smutna.
- „Dobra, chodź. Musimy z nią porozmawiać i wyjaśnić wszystko."
Poszliśmy do tego pokoju. Zapukałem lekko w drzwi, jednak nie otrzymałem odpowiedzi. Powoli otworzyłem drzwi i wszedłem.
Zobaczyłem, że Ania siedzi na kanapie i wpatruje się w ścianę. Była zamyślona i nieobecna. W rękach ściskała jakąś kartkę. Nawet nie usłyszała, że weszliśmy.
- „Aniu?" - zapytałem niepewnie.
Dopiero teraz kobieta zorientowała się, że nie jest sama. Spojrzała pytająco na mnie, a potem na Zosię. Była smutna i jakby nie do końca świadoma tego co się dzieje.
Zosia nie wytrzymała i zawołała:
- „Aniu, ja przepraszam. To wszystko nieprawda. Ja tak nie myślę. Byłam zła, że tata nie ma dla mnie czasu i naiwnie uwierzyłam Karolinie, że to wszystko Twoja wina. Ja przepraszam."
Na te słowa na twarzy Ani pojawił się delikatny uśmiech. Gestem przywołała do siebie dziewczynkę, a gdy ta niepewnie podeszła, przytuliła ją mocno.
- „Przeprosiny przyjęte. Już w porządku Zosiu." - szepnęła.
Dziewczynka spojrzała na nią zaskoczona.
- „Aniu, ja tak nie myślę, ja przepraszam. Ja Cię kocham. I teraz wiem, że to właśnie dzięki Tobie mam prawdziwą rodzinę. To Ty ją uzupełniłaś. Dzięki Tobie tata jest wreszcie szczęśliwy, a ja czuję jakbym miała mamę. Ela jest moją biologiczną mamą i nigdy o niej nie zapomnę, ale wcale jej nie pamiętam, a z Tobą czuję jakąś specjalną więź. Aniu, ja Cię kocham i wiem, że ta cała Karolina po prostu chciała mnie, tatę i Ciebie ze sobą skłócić. Aniu wybaczysz mi?"
Kobieta milczała wzruszona, jednak po chwili wyjąkała:
- „Tak Zosiu, ja też Cię kocham i czuję, że jesteście moją rodziną."
Uśmiechnąłem się. Na szczęście dziewczyny się ze sobą pogodziły. Usiadłem obok Ani, przytulając kobietę. Czułem, że coś ją gryzie.
- „Aniu, co się stało wczoraj? Dlaczego byłaś taka zdenerwowana?"
Kobieta niepewnie spojrzała na mnie, aż w końcu podała mi pogniecioną kartkę, którą ściskała w dłoniach. Od razu ją rozwinąłem i zorientowałem się, że to pismo z sądu. Szybko przeczytałem i spojrzałem na kobietę, która była zdenerwowana.
- „Aniu, to chyba dobrze? Wreszcie się od niego uwolnisz." - zapytałem.
- „Tak, dobrze. Ale ja nie mam żadnych dowodów, tylko świadka, a Stanisław może ją zastraszyć. Do tego dochodzą te badania. On sfałszuje ich wyniki. Tak samo było w Stanach. Wiktor, ja nie chcę stracić tej pracy." - odparła zrezygnowana.
- „Anka, spokojnie, nie stracisz. Nie pozwolę na to. A kim jest świadek?"
- „Martyna?" - zapytała Zosia.
Ania spojrzała na nią zaskoczona.
- „Skąd wiesz?" - wyjąkała.
- „Słyszałam rozmowę Piotrka z Martyną. Nie mówili wprost, ale potem jak Piotrek miał te dopalacze, to wciąż nawijał o Potockim. Połączyłam fakty." - oświadczyła.
- „Tak, to Martynka." - odparła smutno Anka.
Ja właśnie zrozumiałem, dlaczego Martyna była wczoraj tak bardzo zdenerwowana. Zastanawiałem się też jak mogłem tego wcześniej nie zauważyć.
- „Aniu, nie martw się. Będzie dobrze. Wygrasz tę rozprawę. Pomogę Ci."
- „Ale nawet jeśli mam świadka, to on sfałszuje te badania." - kobieta była bliska płaczu.
Zosia przytuliła ją, starając się dodać jej otuchy.
Ja wstałem, wyjąłem telefon i zadzwoniłem. Po chwili usłyszałem znajomy głos w słuchawce:
- „O, cześć Wiktor. Co tam?"
- „Cześć Marta. Miło Cię słyszeć. Potrzebuję Twojej pomocy, a raczej moja dziewczyna potrzebuje."
- „O, widzę, że wreszcie sobie kogoś znalazłeś. Już dawno Ci o tym mówiłam." - zawołała ze śmiechem, po czym dodała:
- „Tak, o co chodzi? Jak będę mogła, to z przyjemnością pomogę."
- „Chodzi o to, że ma rozprawę rozwodową z mężem tyranem, który się nad nią znęcał. Wciąż utrudnia jej uzyskanie tego rozwodu, a teraz zażyczył sobie badań psychologicznych. I moje pytanie jest czy byś mogła je przeprowadzić? Bo z tego co wiem pracujesz jako psycholog sądowy."
- „Tak, nadal pracuję i z chęcią pomogę. Ale dlaczego chcesz, żebym to akurat ja je przeprowadziła?"
- „Chodzi o to, że Anka już w Stanach miała takie badania i wtedy jej mąż przekupił lekarza i dzięki swoim znajomościom sfałszował wyniki badań. Przez to zwolnili ją z pracy. Teraz po prostu boi się, że to może zdarzyć się ponownie, a wiem, że Ty nie dasz się przekupić."
- „No, oczywiście, że nie. Skoro sprawy tak się mają, to jasne, że przeprowadzę te badania. Kiedy ma ich termin?"
- „Za dwa tygodnie."
- „Ok. To ja zapoznam się ze sprawą i załatwię, żebym to ja była lekarzem, który przeprowadzi te badania. Jak będę wiedzieć więcej, to zadzwonię i ustalimy godzinę spotkania."
- „Uff, dzięki Marta. Będę Twoim dłużnikiem."
- „Będziesz, ale dopiero jak wygracie tę sprawę. Przyjdź na spotkanie razem z nią, będzie jej raźniej. Nie martwcie się, skoro jest tak jak mówisz, a Twojej intuicji mogę zaufać, to będzie dobrze."
- „Dzięki, Marta."
- „Nie ma za co Wiktor. Do zobaczenia."
- „Pa."
Rozłączyłem się i usiadłem obok dziewczyn. Obie patrzyły pytająco na mnie.
- „Aniu, załatwiłem wszystko. Rozmawiałem z moją koleżanką ze studiów. Jest psychologiem i pracuje m. in. jako psycholog sądowy. Zgodziła się przeprowadzić badania, więc nie masz co się martwić, Marta nie da się przekupić. Ma mi niedługo dać znać kiedy mamy się spotkać i nie bój się, będę tam z Tobą."
Ania spojrzała na mnie zaskoczona i pocałowała mnie z radością.
- „Dziękuję." - szepnęła.
Uśmiechnąłem się, przytulając kobietę.
- „Aniu, napewno dostaniesz ten rozwód i się od niego uwolnisz." - zawołała Zosia.
- „Tak, Aniu. A poza tym Michał ma wyniki badań wtedy jak Ci podał te leki oraz tych zrobionych po tym jak zabrałem Cię z lotniska. Owszem nie mamy dowodów, że to Potocki Ci coś zrobił, ale możemy jakoś to wykorzystać. Nie martw się, będziemy z Tobą."
Blondynka się uśmiechnęła. Nastrój jej się znacząco poprawił. Widziałem, że ponownie zaczęła wierzyć, że jednak wszystko może się jeszcze dobrze skończyć.
- „Tato, a może za miesiąc, jak już będzie po wszystkim, jak Ania będzie wreszcie wolna, to byśmy gdzieś razem pojechali?" - zapytała mnie Zosia.
- „Wiesz co, to super pomysł. Załatwię wszystko z Arturem i za miesiąc wyjedziemy gdzieś na dwa tygodnie. Anka zasłużyła na chwilę relaksu i odpoczynku, a my wreszcie spędzimy razem dużo czasu." - odparłem.
Blondynka spojrzała na nas. Była już spokojna i znów zaczęła się uśmiechać.
- „Dziękuję. Cieszę się, że Was mam."
- „Dobrze. Skoro już wszystko ustalone, to chodźcie. Jedziemy na lody, a potem do domu spać." - zaproponowałem.
- „Tak, chodźmy." - zawołała uradowana Zosia i wybiegła z pomieszczenia.
Uśmiechnąłem się i spojrzałem na Anię. Była uśmiechnięta. Przyciągnąłem ją do siebie i pocałowałem.
Potem poszliśmy na lody i jedząc je, spacerowaliśmy po oświetlonej Starówce. Po dwóch godzinach pojechaliśmy do mnie do domu. Tam Zosia pożegnała się z nami, życząc nam dobrych snów i poszła do siebie. My z Anią położyliśmy się na łóżku, przytuleni do siebie. Czułem, że Ania wreszcie się rozluźniła i znów wróciła jej nadzieja. Po jakimś czasie zasnęłyśmy, przytuleni do siebie.

Długo wyczekiwany ratunek...Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz