97. Klub

370 25 13
                                    

Weszłyśmy niespiesznie do klubu. Tam zdjęłyśmy płaszcze i postawiłyśmy je w szatni. Potem Martyna pociągnęła mnie do pomieszczenia, z którego dobiegała muzyka. Gdy weszłyśmy do przyciemnionego pomieszczenia, rozejrzałam się niepewnie. W pomieszczeniu było już bardzo dużo bawiących się osób. Niektórzy tańczyli przy głośniej muzyce, inni pili drinki przy barze, a jeszcze inni, już lekko wstawieni, śmiali się głośno przy stolikach w rogu.
- „To co robimy najpierw?" - zapytała, przekrzykując muzykę Martyna.
Wzruszyłam ramionami lekko zdezorientowana.
- „Dobra, choć napijemy się drinka tak dla rozluźnienia. Pokażę Ci mojego ulubionego."
Uśmiechnęłam się i z chęcią przystałam na propozycję dziewczyny. Martyna zamówiła nam drinki i usiadłyśmy przy wolnym stoliku. Delektowałyśmy się nimi powoli i rozmawiałyśmy. W pewnym momencie Martynie spodobała się piosenka i spytała czy pójdziemy potańczyć. Nie czułam się jeszcze na tyle pewnie, więc stwierdziłam, że na razie popatrzę jak ona tańczy. Brunetka nie czekała i od razu dała się ponieść muzyce.
Chwilę ją obserwowałam, po czym podeszłam do baru, gdzie zamówiłam kolejnego drinka. Siedziałam przy barze, popijając napój, gdy nagle dosiadł się do mnie jakiś młody chłopak. Na szczęście posiedział tylko chwilę, po czym poszedł tańczyć.
Spróbowałam odszukać Martynę, ale dziewczyna zniknęła mi oczu. Poczułam niepokój. Nagle zbliżył się do mnie mocno już wstawiony facet i zaczął coś bełkotać. Z przerażenia nie potrafiłam się ruszyć. Po chwili zaczął się do mnie przystawiać. Próbowałam odejść, ale zagrodził mi drogę. Całe szczęście wyratowała mnie Martyna, która nie wiadomo skąd pojawiła się przy mnie i wciągnęła mnie w wir tańczących.
- „Nic Ci nie jest?" - zapytała zmartwiona.
- „Nie, zdążyłaś mnie wyratować." - odparłam z ulgą.
- „To dobrze. Przepraszam, że Cię zostawiłam."
- „Nic się nie stało."
Uśmiechnęłam się do niej, po czym zaczęłyśmy tańczyć w rytm muzyki. Najpierw ruszałam się dość niepewnie, ale potem dałam się ponieść muzyce. Bawiłam się świetnie, nie myśląc o niczym.
Po jakimś czasie Martyna stwierdziła, że pójdzie do toalety. Zapytałam czy iść z nią, ale stwierdziła, że nie trzeba. Tak więc jeszcze trochę potańczyłam, po czym wzięłam kolejnego drinka i usiadłam przy wolnym stoliku, żeby odpocząć i poczekać na Martynę. Gdy tak siedziałam, wsłuchana w głośną muzykę, popijając napój, podeszła do mnie młoda dziewczyna. Najpewniej była w wieku Martyny lub niewiele starsza. Miała brązowe włosy do ramion, gdzieniegdzie z jaśniejszymi pasemkami. Była ubrana w morską, przylegającą sukienkę. Uśmiechała się niepewnie. Wydawała się bardzo miła.
W końcu podeszła do mnie i zapytała nieśmiało:
- „Mogę się dosiąść?"
Skinęłam głową i przyglądałam się jej niepewnie, i dość nieufnie. Zresztą ona też była cicha. Wreszcie na horyzoncie pojawiła się Martyna, która od razu przejęła inicjatywę.
- „O, cześć. Jestem Martyna, przyjaciółka tej oto Anki."
- „Hej, jestem Amanda." - odparła niepewnie.
Przez chwilę siedziałyśmy cicho, ale Martyna jako to Martyna musiała działać, więc od razu pociągnęła nas w wir zabawy. Szczerze to doskonale bawiłyśmy się z nową koleżanką.
Niestety w trakcie zabawy musiało się coś zepsuć. Nagle Martyna stanęła jak wryta i wpatrywała się w jedno miejsce, a raczej w jednego chłopaka, który tam stał. Od razu zorientowałam się, że jest już mocno podpity. Po chwili i on zauważył Martynę, i zbliżył się do nas, a gdy był już naprawdę blisko, zaczął wołać:
- „Martynka, kochanie, czemu mnie zostawiłaś?! Przecież było nam tak dobrze!"
Po tym złapał ją za ręce i za wszelką cenę chciał ją pocałować. Totalnie zgłupiałam, nie wiedziałam co się dzieje, ale o dziwo nasza cicha znajoma zareagowała pierwsza. Odepchnęła chłopaka od Martyny, po czym zawołała:
- „Zostaw ją palancie! Nie widzisz, że ona Cię nie chce! Odejdź, bo wezwę ochronę!"
Chłopak mamrotał coś złowieszczo pod nosem, po czym odszedł. Zaraz potem zapłakana Martyna uciekła do łazienki. Razem z Amandą od razu poszłyśmy za nią.
Gdy weszłam do łazienki, gdzie było ciszej niż na sali, usłyszałam ciche szlochanie Martyny.
- „Hej, Martynka wyjdź, proszę Cię. Powiedz mi o co chodzi z tym chłopakiem. Co on od Ciebie chciał?"
Zapłakana dziewczyna wyszła i wpadła w moje ramiona. Przytuliłam ją, głaszcząc po plecach.
- „To Rafał." - odparła po chwili, pociągając nosem.
Spojrzałam na nią pytająco.
- „Rafał, mój były narzeczony. Ja nie wiem co ja w nim widziałam, że chciałam za niego wyjść."
- „Ja też nie wiem co widziałam w Potockim." - odparłam ze śmiechem.
Martyna pokręciła głową i oświadczyła, śmiejąc się:
- „Nie wiem, który z nich jest gorszy."
- „Nie przejmuj się. Teraz masz Piotrka."
Dziewczyna uśmiechnęła się rozmarzona na wspomnienie imienia chłopaka, a ja zachichotałam.
- „Nie warto się przejmować takimi palantami. Niektórzy faceci to prawdziwi idioci." - usłyszałyśmy cichy głos Amandy.
Dopiero teraz przypomniałyśmy sobie o niej. Martyna uśmiechnęła się, po czym uściskała zaskoczoną dziewczynę.
- „Dziękuję za pomoc."
- „Nie ma za co. Nienawidzę takiego zachowania."
Po tym Martyna poprawiła rozmazany makijaż i wróciłyśmy na salę. Wzięłyśmy sobie po drinku i usiadłyśmy pod ścianą, gdzie było trochę ciszej.
- „Ej, a może opowiemy coś o sobie. Przecież my nic o sobie nie wiemy." - zaproponowała Martyna.
Z chęcią przystałyśmy na tę propozycję.
- „Dobra, to ja zacznę. Jestem Martyna. Mam 26 lat. Pracuję jako ratownik medyczny. Mam chłopaka Piotrka, który również jest ratownikiem. Interesuję się fotografią i malarstwem. Lubię uprawiać gimnastykę i gotować."
- „A ja jestem Anna. Mam prawie 35 lat i jestem lekarzem. Mój chłopak Wiktor również nim jest. Uwielbiam czytać najróżniejsze książki i oglądać filmy, głównie horrory. Interesuję się też zielarstwem i piłką nożną." - powiedziałam łagodnie z delikatnym uśmiechem.
- „Wow, ale super. I pewnie razem pracujecie, co?"
- „Jakbyś zgadła." - odparłam, chichocząc.
- „Ok, ja jestem Amanda. Mam 28 lat i na razie pracuję w restauracji, choć chciałabym robić coś innego." - zaczęła i posmutniała.
Patrząc na nią, poczułam dziwną potrzebę, żeby ją przytulić i pocieszyć. Tak też zrobiłam, przytuliłam ją delikatnie, a dziewczyna spojrzała na mnie zaskoczona, po czym się uśmiechnęła i dokończyła:
- „Na razie pracuję w restauracji, ale szukam innej pracy. Dobre jest to, że przynajmniej napiwki są duże. Jeśli chodzi o moje zainteresowania to uwielbiam podróżować, poznawać nową kulturę i ludzi. Lubię też biegać i uprawiać gimnastykę. Interesuję się również i tutaj Was zaskoczę..."
Zachichotała lekko, po czym dokończyła:
- „medycyną."
Zaczęłyśmy się z Martyną śmiać. No to ładnie, czy każda nasza znajomość musi być związana z naszą pracą?
Potem rozmawiałyśmy jeszcze na najróżniejsze tematy. Bardzo szybko znalazłyśmy wspólny język. Potem znowu poszłyśmy potańczyć. Doskonale bawiłyśmy się przy muzyce, a ja wreszcie zapomniałam o czekających mnie nieprzyjemnościach.
Potem wypiłyśmy jeszcze kilka słabych drinków, tak aby się nie upić. Amanda okazała się bardzo dobrą towarzyszką zabawy. Gdy już się przyzwyczaiła, okazała się niezłą tancerką. Zresztą ja również. Nigdy nie spodziewałabym się po sobie, że z takiej stanowczej, konkretnej i poważnej pani doktor nagle zmienię się w dobrze bawiącą się, rozrywkową i wyluzowaną dziewczynę. Śmiałam się i wspaniale bawiłam. To był doskonały pomysł, żeby się tu wybrać. Zachichotałam, gdy wyobraziłam sobie minę chłopaków ze stacji, gdyby zobaczyli swoją budzącą podziw i respekt lekarkę w tej niecodziennej sytuacji.
Potem poszłyśmy jeszcze do toalety, a następnie postanowiłyśmy się zbierać. Przecież dochodziła już czwarta nad ranem. Poszłyśmy do szatni, gdzie założyliśmy swoje płaszcze i następnie wyszłyśmy na świeże powietrze.
- „Ale świetnie się bawiłam. Już dawno się tak doskonale nie czułam. Dziękuję." - zawołała uradowana Amanda.
- „Ja też dziękuję. Było super." - powiedziałam, a w oczach miałam wesołe iskierki.
- „Musimy kiedyś to powtórzyć." - zawołała Martyna.
Wszystkie ochoczo się zgodziłyśmy, po czym wymieniłyśmy się numerami telefonów.
- „Amanda, a jak zamierzasz wrócić do domu?" - zapytałam zaciekawiona.
- „Nie wiem, chyba wezmę  taksówkę."
- „A gdzie mieszkasz?"
Okazało się, że Amanda mieszka dwa skrzyżowania dalej niż Martyna, więc zaproponowałam jej podwózkę. Miałam nadzieję, że Wiktor się zgodzi. Amanda niepewnie stwierdziła, że nie chce sprawiać problemów, ale przekonałam ją, że to żaden kłopot.
Po tym odeszłam kawałek dalej i wykręciłam numer Wiktora.
- „O hej Aniu. Co tam? Już się wybawiłyście?"
- „Tak. Mógłbyś po nas przyjechać?"
- „Jasne. Będę za 10 minut."
- „A Wiktor?" - zapytałam niepewnie.
- „Tak?"
- „Bo poznałyśmy Amandę i ona mieszka dwa skrzyżowania dalej niż Martyna i zastanawiam się, czy..."
- „Moglibyśmy ją odwieźć do domu?" - przerwał mi roześmiany mężczyzna.
- „Mhm."
- „Jasne, nie ma problemu. Zaraz będę."
Schowałam telefon do kieszeni i wróciłam do dziewczyn, oświadczając:
- „Wiktor będzie za 10 minut."
Czekając na mężczyznę, plotkowałyśmy jeszcze na różne tematy. Byłyśmy tak zajęte rozmową, że nawet nie zauważyłyśmy, kiedy pojechał, a on korzystając z okazji, podszedł do mnie od tyłu i przytulił mnie do siebie, powodując, że podskoczyłam ze strachu. Od razu jednak zaśmiałam się i przytuliłam go mocno. Potem przedstawiłam mu Amandę, a jej Wiktora.
Następnie wsiedliśmy do samochodu i Wiktor ruszył w drogę. Najpierw odwieźliśmy Martynkę, gdzie w domu czekał na nią stęskniony i lekko zazdrosny Piotrek. Potem odwieźliśmy Amandę, aż w końcu wróciliśmy do domu.
Tam zmęczona poszłam przebrać się w piżamę do łazienki, a Wiktor w tym czasie przygotował dla nas nieduży posiłek. Gdy się przebrałam, Wiktor poszedł do łazienki. Potem zjedliśmy przygotowane przez mężczyznę jedzenie, rozmawiając. Opowiedziałam mu ze szczegółami o tym co działo się w klubie, a on odwdzięczył mi się opowieścią o tym co robili u Piotrka. Na koniec Wiktor z uśmiechem oświadczył:
- „Widzę, że bardzo dobrze się bawiłaś. Bardzo był Ci potrzebny taki wypad. Cała promieniejesz. I bardzo dobrze. Uwielbiam Cię widzieć taką roześmianą."
Uśmiechnęłam się i powiedziałam:
- „Dziękuję, że pozwoliłeś mi i przekonałeś mnie, że powinnam tam iść. Było wspaniale."
Potem szybko posprzątaliśmy i poszliśmy do sypialni.
Tam leżąc obok śpiącego już Wiktora, uświadomiłam sobie, że dzięki temu wieczorowi odzyskałam nadzieję i siły, żeby walczyć. A poza tym zdałam sobie sprawę, jakich mam wspaniałych przyjaciół i że nie będę osamotniona w tej walce. Że to już nie są Stany, gdzie byłam zastraszana przez Stanisława, gdzie się go bałam i nie miałam w nikim oparcia ani pomocy. Że teraz to jest Polska, gdzie mam przyjaciół, którzy nigdy mnie nie opuszczą i zawsze pomogą oraz że jestem dużo silniejsza i jestem w stanie stawić czoła ten człowiekowi.
Uśmiechnęłam się, orientując się ile się zmieniło odkąd wróciłam do Warszawy i zaczęłam pracować w Leśnej Górze, odkąd poznałam tak wspaniałe osoby oraz jak sama bardzo się zmieniłam.
Z tymi miłymi rozmyśleniami i postanowieniem utarcia nosa Potockiemu, uśmiechnięta zasnęłam, zmęczona po całonocnej zabawie. Śniły mi się: zabawa w klubie z Martynką i Amandą, pogawędki z ratownikami w stacji i Michałem, rozmowy z Zosią, zabawa z Miłką i Fafikiem oraz ukochane wieczory z Wiktorem. Spałam spokojnie z uśmiechem na ustach. A może jednak nie będzie aż tak źle?

Długo wyczekiwany ratunek...Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz