69. Przerwa

322 23 17
                                    

Wróciłem wczoraj, a dziś miałem badania kontrolne. Niestety przeprowadzał je nie kto inny jak Potocki. Tak jak przypuszczałem, badania wyszły poprawnie. Oczywiście Potocki nie mógł się powstrzymać przed dokuczaniem mi. Zaczął gadać jaki to ja jestem zły, że zostawiłem Anię i Zosię. Mówił jak one cierpiały oraz że jestem samolubny. Wiedziałem, że po części ma rację.
Potem poszedłem na bazę i przywitałem się ze wszystkimi. Martyna i Piotrek byli zachwyceni, a Artur stwierdził, że mam zakaz wyjazdu na wyprawy, bo inaczej wyrzuci mnie z pracy i że powinienem się cieszyć, że nie pojechał mi po pensji. Uśmiechnąłem się, cały Artur. Wiedziałem też, że już nie pojadę w Himalaje, bo spełniłem swoje ambicje.
Nagle do bazy weszła Ania, przywitała się ze wszystkimi i zniknęła w szatni. Od razu zorientowałem się, że coś jest nie tak, bo ledwo kobieta weszła, atmosfera stała się napięta. Nie wiedziałem co się stało, ale domyśliłem się, że podczas mojej nieobecności musiało się coś wydarzyć. Wróciłem do rozmowy z Piotrkiem. Rozmawialiśmy właśnie o mojej wyprawie, gdy Ania się pojawiła i usiadła cicho w rogu pokoju. Zorientowałem się, że wszyscy ją ignorują, a kobieta jest smutna i patrzy w ścianę. Co tu się takiego wydarzyło?
Po jakimś czasie kobieta po prostu wstała i wyszła z pokoju. Przeprosiłem Piotrka i pobiegłem za nią. Znalazłem ją w karetce. Siedziała na siedzeniu i patrzyła przed siebie.
- „Aniu, co się dzieje?"
- „Nic." - odpowiedziała cicho.
- „Przecież widzę, że coś jest nie tak. Co się stało?"
- „Nie, nic."
Wtem przerwał nam głos Rudej:
- „23S?"
- „23S - zgłaszam się." - odparła cicho kobieta.
- „Starszy mężczyzna. Podejrzenie zawału. Ulica Kwiatowa 78."
- „23S - przyjęłam." - odparła, po czym zwróciła się do mnie:
- „Wiktor, przepraszam. Mam wezwanie."
Spojrzałem na nią. Była zagubiona i smutna, po chwili powiedziała do radia bardzo drżącym głosem:
- „Martyna, Piotrek - wezwanie."
Po chwili pojawili się ratownicy. Zorientowałem się, że całkiem zignorowali Anię, a Piotrek sucho zapytał:
- „Gdzie jedziemy?"
- „Ulica Kwiatowa 78." - odparła cicho Ania.
Następnie pojechali.
Stałem zaskoczony. Nie rozumiałem co się właśnie wydarzyło. Przecież Martyna i Piotrek uwielbiali i podziwiali Anię, a teraz całkiem ją ignorowali. Co się stało?
Wróciłem do bazy, a tam zatrzymał mnie Artur:
- „23S już pojechał?"
- „Tak, właśnie wyjechali."
- „Dobra, muszę potem złapać Dr Reiter."
Spojrzałem na niego zdziwiony. Przecież mężczyzna zawsze mówił do Ani po imieniu, a teraz nagle Dr Reiter. O co tu chodzi?
Jednak nie miałem czasu się nad tym dłużej zastanawiać, bo dostałem wezwanie:
- „21S?"
- „21S - zgłaszam się!"
- „9 latka. Podtopienie. Basen. Ulica Sienkiewicza 7B."
- „21S - przyjąłem."
Zawołałem Adama i Lidkę i pojechaliśmy. Na miejscu zajęliśmy się dziewczynką i zawieźliśmy ją do szpitala.
Do końca dnia miałem jeszcze kilka wezwań. Wciąż mijałem się z Anią, ale wydawało mi się, że kobieta mnie unika. Postanowiłem z nią porozmawiać, ale niestety nie udało mi się.
Wróciłem do domu i zawołałem Zosię. Ucieszona nastolatka przytuliła się do mnie. Wciąż była na mnie lekko zła, ale cieszyła się, że wróciłem. Postanowiłem zapytać ją o Anię:
- „Zosiu, nie wiesz może co się dzieje z Anią?"
- „Nie wiem tato. Może lepiej zapytaj się jej. Może łaskawie Ci powie." - odparła, lekko zdenerwowana.
Zdziwiło mnie to. Przecież Zosia zawsze dogadywała się z Anią. O co mogło tutaj chodzić?
Potem rozmawiałem jeszcze trochę z Zosią o 1 klasie liceum, do której zaczęła chodzić po wakacjach i następnie poszliśmy spać.

Następnego dnia przyszedłem do pracy. Miałem nadzieję, że uda mi się porozmawiać z kobietą przed rozpoczęciem dyżuru, ale niestety kobieta spóźniła się.
Przyszła 10 minut po rozpoczęciu dyżuru i była wyjątkowo blada. Chciałem ją o to zapytać, ale wtrącił się Artur:
- „Dr Reiter, co to za spóźnienie? 10 minut temu powinna Pani zacząć dyżur!"
- „Przepraszam. To się więcej nie powtórzy." - wyszeptała załamana kobieta.
- „No jasne, że się nie powtórzy! Jeszcze jedno takie spóźnienie, a polecę Pani po pensji!"
Blondynka spuściła wzrok i zniknęła w szatni.
- „Artur, o co Ci chodzi? Przecież to tylko 10 minut!" - zawołałem poirytowany, nie rozumiałem, czemu się na nią tak uwziął.
- „O co? Przecież ktoś mógł zadzwonić, liczy się każda sekunda." - zawołał Artur i zniknął w swoim gabinecie.
Pokręciłem poirytowany głową, ich zachowanie wobec Ani coraz mniej mi się podobało.
Do końca dyżuru, wcale nie widziałem Ani.
W końcu wyszedłem z bazy po zakończeniu dyżuru i szedłem obok szpitala, gdy nagle usłyszałem czyjś cichy płacz. Rozejrzałem się i zobaczyłem skuloną blondynkę. Siedziała na ławce i płakała. Usiadłem obok niej i niepewnie ją objąłem. Blondynka wtuliła się we mnie. Czułem, że drży.
- „Aniu, co się dzieje?"
Kobieta milczała. Zmusiłem ją, żeby na mnie spojrzała.
- „Aniu, co się dzieje?" - zapytałem ponownie.
Po chwili ciszy, kobieta wyszeptała:
- „Nic."
- „Jak nic? Przecież widzę, co się dzieje w bazie."
- „Nic. Wiktor nic się nie dzieje. Daj mi spokój."
- „Anka, powiedz mi co się stało."
- „Nie, nic, Wiktor, daj mi spokój." - zawołała, po czym uciekła.
Próbowałem ją znaleźć w bazie i w szpitalu, ale dowiedziałem się, że wyszła do domu. Zacząłem do niej dzwonić, ale kobieta odrzucała moje połączenia. Zaczynałem się o nią martwić. Postanowiłem, że jutro spróbuje ponownie z nią porozmawiać. Wróciłem do domu i poszedłem spać.

Następnego dnia dyżur był męczący i było wiele wezwań. Po dyżurze złapałem Ankę, nim zdążyła pójść do domu.
- „Anka, poczekaj!"
Zaskoczona kobieta odwróciła się do mnie. Zauważyłem, że jest wyjątkowo blada, ma podkrążone oczy i jest wykończona.
- „Wiktor, o co chodzi? Spieszę się." - odparła.
- „Musimy porozmawiać. Aniu, czemu mnie ignorujesz?"
- „Wiktor, my powinniśmy zrobić sobie przerwę." - odparła cicho.
- „Co? Anka, jak to?"
- „Wiktor, my musimy od siebie odpocząć."
- „Co czemu? Przecież dopiero wróciłem."
- „Ja nie mogę." - zawołała ze łzami w oczach.
- „Aniu, ja wiem, że źle zrobiłem wyjeżdżając, ale daj mi szansę. Naprawię to." - odparłem zrozpaczony.
- „Wiktor, ja wiem, ale ja muszę to wszystko przemyśleć, pobyć sama. Daj mi czas. Nie rozmawiajmy, nie dzwoń do mnie, nie pisz. Żegnaj." - odparła i uciekła, płacząc.
Ja stałem oszołomiony. Nie rozumiałem co się właśnie stało i czemu Ania mnie odpycha. Nie chciałem jej zostawiać, tym bardziej, że widziałem jak bardzo źle się czuje. Cokolwiek się stało, blondynka była przerażona i odepchnęła wszystkich od siebie. Postanowiłem narazie odpuścić, ale ostrożnie ją obserwować. Może dowiem się, co tak naprawdę się wydarzyło i jak mogę jej pomóc. Kocham ją i nie pozwolę jej cierpieć. Nawet jeśli ona mnie odpycha, to ja nie odpuszczę.
Wróciłem smutny do domu. Kładąc się spać, napisałem Ani SMS, choć blondynka kazała mi tego nie robić. Tak jak się spodziewałem, Ania nie odezwała się. Miałem nadzieję, że jutro będzie lepiej.

Długo wyczekiwany ratunek...Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz