42. Przyłapani

511 19 18
                                    

Obudził mnie czyiś cichy śmiech. Otworzyłem zaspany oczy i rozejrzałem się. Od razu zauważyłem śpiącą, wtuloną we mnie blondynkę, a zaraz potem Zosię, przyglądającą się nam z uśmiechem. Delikatnie, żeby nie obudzić Ani, usiadłem i zaspany zapytałem córkę:
- „Co tam Zosiu? Już wróciłaś? Która jest godzina?"
- „Tato, jest już prawie południe. A miałam wrócić przed 13.00, więc jestem. Ale widzę, że nieźle wczoraj zabalowaliście." - odparła ze śmiechem.
Pokręciłem rozbawiony głową. Dziewczynka chwilę mi się przyglądała, po czym stwierdziła:
- „Dobrze, że wreszcie się ogarnąłeś tato. Tak słodko razem wyglądacie."
Dopiero teraz zauważyłem, że dziewczynka trzyma w ręku aparat fotograficzny.
- „Zosia, no wiesz." - zawołałem, lekko się rumieniąc.
Dziewczynka zachichotała.
Nasza cicha rozmowa, zbudziła Ankę, która przeciągnęła się jak kot i usiadła przyglądając się nam z ciekawością.
- „Witaj Zosiu." - powiedziała niepewnie.
Dziewczynka z uśmiechem odpowiedziała:
- „Dzień dobry. Dobrze się Pani spało?"
- „A nawet dobrze. A i Zosiu nie mów do mnie Pani, bo czuję się głupio, wystarczy Ania lub Anka."
Dziewczynka spojrzała na nią zaskoczona, ale zaraz niepewnie się odezwała:
- „Dobrze, Pa ... Aniu."
Po czym dodała ze śmiechem:
- „Tak słodko razem wyglądaliście jak spaliście, że musiałam to uwiecznić."
Anka z początku spojrzała na dziewczynkę zaskoczona, po czym zaprosiła dziewczynkę obok siebie. Zosi nie trzeba było dwa razy tego powtarzać, od razu usiadła w środku i włączyła aparat, pokazując nam zdjęcia. Musiałem przyznać, że Zosia miała rację. Wyglądaliśmy słodko, a szczególnie Ania, która spała wtulona we mnie.
- „Są piękne. Trzeba będzie je wywołać. A teraz Zosiu, zrób nam w trójkę zdjęcie." - usłyszałem głos Ani.
Dziewczynka z radością pstryknęła jeszcze kilka zdjęć.
Aparat kupiłem jej w zeszłe święta, bo od zawsze interesowała się fotografią. Uśmiechnąłem się, cieszyłem się widząc jak bardzo Ania i Zosia są szczęśliwe. Pomyślałem też o wczorajszym wieczorze. Było mi tak dobrze, po raz pierwszy od dawna byłem tak bardzo szczęśliwy.
Po chwili ze wspomnień wyrwał mnie głos córki:
- „Tato, słyszysz mnie?"
- „Przepraszam, zamyśliłem się."
Zobaczyłem, że Zosia zaczyna się śmiać, a Ania już od dłuższego czasu się śmieje.
- „No co? Z czego Wy się tak śmiejecie?"
- „Oj, Wiktor. Zosia od dłuższego czasu próbowała się dowiedzieć, o której zaczynasz i kończysz dyżur, a Ty byłeś tak rozmarzony, że nawet jej nie słyszałeś, a poza tym miałeś tak śmieszną minę." - odparła przez śmiech Ania.
Uśmiechnąłem się i przytulając dwie najważniejsze osoby w moim życiu, odpowiedziałem:
- „Dyżur zaczynam o 15.00, a kończę o 03.00 w nocy."
- „To tato powinieneś zacząć się szykować, bo jest 13.00 i w końcu nawet nie zdążysz zjeść śniadania, choć powinien to być już obiad." - odparła Zosia, po czym dodała:
- „Idź się przygotuj, a my z Anką przygotujemy śniadanie."
Uśmiechnąłem się, wstałem, pocałowałem Zosię w czoło, a Anię w usta i poszedłem do łazienki się przebrać. Gdy byłem gotowy, ruszyłem do kuchni, z której dobiegały odgłosy rozmowy dziewczyn. Wszedłem  z uśmiechem i zapytałem:
- „Co tutaj tak ładnie pachnie?"
- „Ania przygotowała swojego popisowego omleta. Musi być przepyszny, bo tak smakowicie pachnie, a do tego jest moja sałatka z kurczakiem." - zawołała z radością Zosia.
Uśmiechnąłem się, cieszyłem się, że dziewczynka zaakceptowała Anię. Jednak zobaczyłem, że z kobietą coś jest nie tak, bo była lekko przygnębiona. Postanowiłem, że potem ją o to zapytam. Zosia nałożyła nam omleta i sałatki, po czym zaczęliśmy jeść.
Zosia miała rację, omlet Ani nie tylko pięknie pachniał, ale też był przepyszny. Gdy zjedliśmy, Zosia zawołała:
- „Aniu, to było pyszne. Robisz najlepsze omlety pod słońcem."
- „To prawda, robisz najlepsze omlety." - potwierdziłem.
W oczach Ani pojawiły się łzy. Od razu znalazłem się przy niej i ją przytuliłem. Poczułem jak moja koszula robi się lekko mokra od łez blondynki. Nie wiedziałem, dlaczego kobiecie tak nagle zmienił się nastrój.
- „Aniu, co się stało? Coś źle zrobiłam lub powiedziałam? Jak tak, to przepraszam." - powiedziała niepewnie Zosia.
Ania lekko odsunęła się ode mnie i spojrzała na mnie i Zosię.
- „Przepraszam, ale nikt nigdy nie powiedział mi, że smakuje mu to co mu przygotowałam. Stanisław zawsze tylko na mnie krzyczał lub mnie bił. To po prostu było takie miłe jak mi tak powiedzieliście." - powiedziała cicho, po czym znowu schowała głowę w moją koszulę, jakby bojąc się, że zaraz pojawi się tutaj Potocki.
- „Aniu, cii. Potocki już nigdy Ci tak nie powie ani Cię nie skrzywdzi. A Ty robisz naprawdę pyszne omlety." - powiedziałem uspokajająco.
- „Aniu, nie bój się. Tutaj nikt Cię nie skrzywdzi. Ze mną i tatą jesteś bezpieczna." - dodała Zosia, przytulając kobietę.
Ania uśmiechnęła się lekko i przytuliła się do mnie i Zosi.
Po tym dopiłem kawę i zapytałem dziewczyn:
- „To ja będę się zbierać. Podwieźć Was gdzieś?"
- „Jakbyś mógł to podwieź mnie do domu, muszę się przebrać." - odpowiedziała mi Ania.
Zosia przyglądała się niepewnie kobiecie, po czym niepewnie zapytała:
- „Aniu, co będziesz dzisiaj robić?"
- „Nie wiem jeszcze, a coś się stało?" - odparła kobieta, spoglądając pytająco na dziewczynkę.
- „Bo ja nie chcę siedzieć sama, jak taty nie będzie i czy ... czy mogłybyśmy ... gdzieś razem pójść?" - zapytała, lekko się jąkając.
- „Jasne, że możemy. Nie bój się mnie. Jeśli Wiktor się zgodzi, to ja nie widzę przeszkód."
- „Oczywiście, że możesz Zosiu. Nawet lepiej, że będziesz z Anią, bo nie będę musiał się o ciebie martwić, że siedzisz sama po nocy w pustym domu. Jeśli Aniu to nie problem, to czy Zosia mogłaby u Ciebie dziś nocować? Jutro w drodze do pracy bym ją odebrał."
- „Jasne, nie ma problemu. Napewno spędzimy miło razem czas, co Zosiu?" - odpowiedziała kobieta.
- „Tak. Dziękuję." - odpowiedziała dziewczynka, przytulając blondynkę.
Uśmiechnąłem się i przytuliłem kobietę, szepcząc:
- „Dziękuję."
Po czym ruszyliśmy w drogę. Powiozłem Anię i Zosię do domu Pani Ludwiki, a potem ruszyłem w stronę bazy. Dojechałem na 10 minut przed rozpoczęciem dyżuru. Wszedłem do bazy i przywitałem się radośnie z ratownikami. Tryskałem radością, co bardzo ich zdziwiło, bo zwykle byłem poważny lub przygnębiony.
Dziś jeździłem naszym starym składem 21 S, czyli z Martyną i Piotrkiem. Ucieszyłem się, choć wiedziałem, że Piotrek nie da mi spokoju, dopóki nie dowie się co jest przyczyną mojego dobrego humoru.
No, już naprawdę, człowiek jest szczęśliwy, a ludzie wokół zachowują się, jakby co najmniej oszalał. - zaśmiałem się.
Mieliśmy dużo wezwań, a ja dużo w nocy nie spałem, więc byłem padnięty, ale wspomnienia wczorajszego wieczoru i radość z tego, że jesteśmy z Anią razem i że Zosia zaakceptowała nasz związek dodawała mi sił. Już nie mogę się doczekać jutrzejszego ranka, kiedy znowu zobaczę się z Anią. Mam nadzieję, że dziewczyny spędzą miło czas.

Długo wyczekiwany ratunek...Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz