Cztery postacie i krzyk jednej z nich...
"Witaj w domu, bracie!"Obudziłem się zlany potem.
Nienawidziłem tego snu. Przypominał mi o tym, co straciłem dawno dawno temu. W dniu kiedy odszedłem.
Często zastanawiałem się, czy nie czas wrócić... Do domu i braci.
Tak trudno być samodzielnym, tak daleko od wszystkich bliskich, którzy tak jak ja próbują radzić sobie sami. Może nigdy nie powinienem był odchodzić?
Przypomniałem sobie wszystkie wspólne posiłki, podczas których rozmawialiśmy i śmialiśmy się ze wszystkiego. Były to dobre wspomnienia.
Teraz jadłem sam, a jedynie kto do mnie mówił to prowadzący jakiegoś marnego programu w telewizji.
Wytrzymałem dziesięć miesięcy... Już czas.
Gdy tylko wszedłem na ścieżkę prowadzącą do dużego, drewnianego domu, moje serce zaczęło szybciej bić. Białe prześcieradła wisiały na starym sznurku, który ledwo utrzymywał się na gałęziach do których były przywiązane oba jego końce.... Wyglądały jak duchy. Lewitowały nad niegdyś zieloną trawą. Teraz martwą i wysuszoną.
Ruszyłem w kierunku poniszczonych drzwi, które prowadziły na taras.
Niektóre deski popękały ze starości... Czyżby minęło więcej niż dziesięć miesięcy? Czas dla personifikacji leci inaczej.
Czy to możliwe, że stracił poczucie mijającego czasu?Młody Norwegia stał na progu domu, trzymając w ręku pluszaka Islandii. Gdy tylko zauważył, że wracam ze spaceru zaczął krzyczeć:
"Witaj w domu!"Byliśmy młodzi... Pięć młodych krajów, które dopiero zaczynały poznawać świat.
Później dorośliśmy, a ja opuściłem dom. Zostawiłem braci."Wróć do domu, bracie!"
Nastoletni już bracia stali na tarasie, machając mi na pożegnanie...Otworzyłem drzwi, które zaskrzypiały odmawiając posłuszeństwa.
Ile czasu to minęło?
W domu było ciemnawo, a żarówki nie działały już od paru dobrych lat. Szedłem, więc powoli bojąc się potknąć o coś.
Wszędzie był kurz, który otulał grubą warstwą wszystko co pozostało w domu po dawnych lokatorach.
-Wróciłem do domu!- Krzyknąłem modląc się by ktoś mi odpowiedział.
Wróciłem do domu...
Echo powtarzało moje słowa, coraz ciszej i ciszej, aż w końcu ucichło zostawiając nieprzyjemną ciszę.
Upadłem na podłogę... moje koszmary właśnie się ziściły. Wymknęły się z głowy.
Moi bracia... oni odeszli. Każdy w swoją stronę.
Przypomniałem sobie Szwecję, który zawsze rozsyłał wokół siebie aurę grozy... pomimo to kochaliśmy go jak brata, którym zresztą był.
Danię, który bawił się swoimi klockami ze spokojnym Norwegią, który nigdy nie umiał mu odmówić.
I Islandię, który zawsze trzymał się z boku i czytał lub wyczesywał pióra swojego pluszaka.
Ich już nie ma... nigdzie nie słychać śmiechu Danii, ani krzyku Norwegii, kiedy próbował namówić Islandię na mówienie do niego "braciszku".
Nie miałem nigdy odchodzić...
Usiadłem na rozlatujących się schodach tarasu, patrząc w horyzont.
Byłem już zmęczony tym wszystkim.
Wróciłem do domu, a moich braci i tak tu nie było... odeszli. Beze mnie. Zostawili mnie samego.
Obiecałem ich pilnować! Zawiodłem...
Ukryłem twarz w dłoniach i pozwoliłem łzą płynąc po moich policzkach.
-Finlandio?- Usłyszałem znajomy głos.
Głos, który zawsze rozbrzmiewał w domu co rano, gdy wszyscy jeszcze spali.
- D-Dania?- Podniosłem wzrok na wysokiego chłopaka o blond włosach.
Nie poznałbym go... Urósł.
- Zmieniłeś się, bracie.- Uśmiechnął się w ten swój głupkowaty sposób... Tego nigdy nie zmieni.
- Ty też, bracie.
- Co tu robisz?- Zapytał po chwili.
- Wróciłem do domu.
Uśmiechnął się jeszcze szerzej. Rzucił mi się na szyje, mocno obejmując ramionami.
- Wiedziałem, że wrócisz! Mówiłem im to!
Odwzajemniłem uścisk.
Poczułem jak łzy Danii spływają na moje ramię.
Tęskniłem za nim.
- Nie płacz.- Wyszeptałem.- Już was nie opuszczę.
Przytulił mnie mocniej, jakby bał się, że kłamie i jak tylko mnie puści, znów zniknę.
Nie kłamię. Teraz zaopiekuje się nimi. Już zawsze będę przy nich.
- Witaj w domu, bracie...Od kilku dni myślę nad Odsieczą Wiedeńską... Rozdział się pisze ;)
CZYTASZ
Hetalia [One-shoty]
FanfictionOneshoty z Hetalii. Chyba nie trzeba tłumaczyć ;) Zapraszam do czytania! ;3 #80 W FANFICTION- 4.12.17 ❤️ #58 W FANFICTION- 4.01.18 ❤️