Włochy|Wspomnienie

449 48 0
                                    

Był taki czas- jak byłem jeszcze malutki- kiedy uważałem Hiszpanie za ojca... jaki ja wtedy byłem głupiutki kuźwa. Nie doceniałem tego, co dla mnie robił - nie potrafiłem okazać swojej wdzięczności. 

Te czasy minęły... nie wrócą już- ja dorosłem, a Hiszpania nie ma za wiele czasu dla mnie. Ma mnóstwo swoich problemów na głowie- nie chcę być kolejnym. 

Mam za to wspomnienia, do których często wracam... problem w tym, że coraz częściej tracą swoją ostrość. Zaczynają pokrywać się mgłą- przez którą trudno mi się patrzy. Nie mogę jej przepędzić...

Takie uroki nieśmiertelności... ale jest jedno wspomnienie, które od zawsze jest takie samo- jakby ten dzień był wczoraj.

Siedziałem z Antoniem nad wodą- był to jeden z tych gorących Hiszpańskich dni, których nienawidziłem z całego serca. Próbowałem ze wszystkich sił być miłym i nie naskoczyć na mojego opiekuna, że jest idiotą- kto normalny wychodzi w taki upał z domu?... a no tak. Antonio Fernandez Carriedo! 

- Nie martw się dzieciaku.- Odparł nagle Hiszpan, przerywając piękną ciszę. 

-Zamknij się ty idioto.- Wolałem siedzieć w milczeniu słuchając jak ptaki ćwierkają, niż wysłuchiwać jego paplaniny... ale Hiszpan nie odpuszczał.

-Na każdego przyjdzie czas... kiedyś odejdziesz, a wtedy będziesz miał swoje pięć minut.- Powiedział nie patrząc na mnie. Jego spojrzenie było utkwione w horyzont. 

Nie odezwałem się... Antonio nigdy nie wspominał o moim odejściu- wolał odwlekać ten temat jak najdłużej się dało. Teraz sam go zaczął, a ja pomimo wielu przygotowań- byłem mały, a nie głupi- nie wiedziałem co mu odpowiedzieć... dlatego milczałem.

Hiszpan spojrzał w końcu na mnie, uśmiechając się.

-Nie zmarnuj ich...


Hetalia [One-shoty]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz