Wszyscy moi mężczyźni cz. 1

798 69 5
                                    

Zapytacie pewnie jak to się zaczęło... hmmm sama do końca nie wiem.

Jestem sobie jako takim krajem, żyjącym swoim tempem, nikomu nie przeszkadzającym, a tu nagle bach!
Mieszko I władca! Chrzest! Zjazd w Gnieździe!

Teraz patrząc na to, jestem wdzięczna Czechom, że mi udzieliły chrztu... mogłam dogryzać Gilbertowi- a on taki niby głęboko wierzący.

O właśnie, ale my dzisiaj nie o tym... Więc jak poznałam swoim późniejszych mężów?

To długa historia, więc lepiej usiądźcie wygodnie i zaczynamy...

1. Pruska zaraza szybko mnie dopadła...

Na początku nie wiedziałam, że istnieje ktoś taki jak Prusy... powaga!
Kto by pomyślał, że później połączy nas związek małżeński!? No na pewno nie ja...

Zastanawiacie się pewnie, jak go poznałam?

To ciekawe, ale gdy po raz pierwszy się spotkaliśmy, nie wiedziałam, że jest personifikacją. On zresztą też.

Poznaliśmy się jako dwójka normalnych ludzi. On rycerz, do którego wzdychały kobiety, ja- wieśniaczka, która była pisana bogom... nie oceniajcie. Takie wtedy były czasy!

Pamiętam moment w którym po raz pierwszy go zobaczyłam... jechał na samym początku grupy rycerzy z krzyżami na płaszczach, dumnie przyglądając się wszystkim- można nawet powiedzieć, że z wyższością. W końcu jego wzrok zatrzymał się na mnie.

Poczułam, że nie jest zwykłym chłopakiem bawiącym się w rycerza... jak się później okazało, miałam rację.

Mógł zatrzymać spojrzenie na każdej innej dziewczynie, których było mnóstwo- ale to na mnie zwrócił uwagę. To mnie dostrzegł...

Jego czerwone oczy... na początku się ich wystraszyłam, ale z czasem pokochałam. No tak. Dobrze czytacie... Gilbert był jednym z pierwszych chłopaków jakich obdarzyłam uczuciem. Może dlatego, że nie poznałam innego, ale przemilczmy to... wiecie jak trudno być przeznaczoną bogom i nie móc z nikim się związać? Przecież każdy z nas potrzebuje miłości! Nawet taki idiota jak Prusy...

Pamiętam do dzisiaj jak jego ręka sięgnęła do mojego wianka- który symbolizował wtedy brak drugiej połowy- i oznajmił, że za niedługo nie będzie mi potrzebny. Jego dłoń delikatnie przejechała po moim policzku- pozostawiając na skórze miłe ciepło.

W tamtym momencie go wyśmiałam... myślał pewnie, że jestem zwykłą wieśniaczką, która poleci na ten tani tekst!

Jakie było jego zdziwienie, gdy przyjechał na dwór królewski, a ja tam byłam. Stałam dumnie przy tronie, czerpiąc radość z jego zaskoczenia... od tamtej chwili wszystko poszło już z górki.

Krzyżacy zostali w Polsce, a Gilbert... No cóż: wianek rzeczywiście nie był mi już potrzebny...

Hetalia [One-shoty]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz