Rodzina Kirkland| Święta

681 58 7
                                    

Kolejność od najstarszego:
-Irlandia
-Szkocja
-Walia
-Anglia
-Sealand
Tak sobie wymyśliłam do tego opowiadania (niekoniecznie musi być to zgodne z prawdą).



Wreszcie nadszedł ten dzień...

Najmłodszy z rodziny Kirkland od rana biegał po całym domu zatruwając życie wszystkim jego mieszkańcom, którzy zjechali się specjalnie na święta- aby ten jeden dzień w roku spędzić rodzinnej atmosferze... Teoretycznie.

Praktycznie- wyszło tak jak zawsze...

-Nie umiecie gotować!- Najstarszy z braci Kirkland, Irlandia, stał przy blacie i przyglądał się poczynaniom młodszego rodzeństwa, które próbowało wyrobić ciasto na ciastka. Jednak z marnym skutkiem... czego można było się spodziewać? Żaden z nich nie był jakimś mistrzem kuchni.

-Jedzenie, które ty robisz smakuje jak wymiociny.- Ogryzł się Walia, strzepując z rozczochranych włosów mąkę. Cała rodzina- oprócz małego Petera, który latał właśnie po salonie i rozwieszał łańcuchy wszędzie, gdzie tylko się dało- była z białego proszku.

-I tak jest lepsze, niż to Arthura.- Szkocja poczochrał włosy młodszego brata, który z niezadowoleniem odrzucił jego dłoń. Nie lubił gdy starszy brat traktował go jak małe dziecko...

-A jednak przychodzisz na obiady.- Arthur uśmiechnął się przebiegle do brata.

Szkocja bardzo często przychodził na tak zwane "rodzinne obiadki", które kończyły się kłótniami rodzeństwa... ale przynajmniej jedzenie było za darmo.

Allistor w odpowiedzi obrzucił go nową porcją mąki, śmiejąc się przy tym jak psychopata.

-Zabije...-Wyszeptał Anglia przecierając oczy, by cokolwiek widzieć.

-Może dodamy do ciasta whisky?- Zaproponował Szkocja biorąc do ręki szklankę ze złocistym płynem. Każdy kto chodź trochę go zna wie, że jest zdolny do dodania trochę procentów do każdego dania, czy też ciasta...

-Nie!- Wszyscy spojrzeli wymownie na Allistora, który podniósł ręce w obronnym geście.

Wszyscy doskonale wiedzieli, że ciastka- które i tak im pewnie nie wyjdą- znikną po sekundzie, kiedy tylko Peter do nich się dostanie. Alkohol w nich zawarty- nawet w małych ilościach- mógłby źle wpłynąć na zachowanie młodego... Wystarczyło, że biegał wokół nich, śpiewając jakieś świąteczne piosenki- doprowadzając Szkocję do granicy wytrzymałości. Jednak ten fan owiec, whisky i papierosów, nie mógł nic zrobić najmłodszemu członkowi rodziny, ponieważ reszta rodzeństwa była gotowa zrobić wszystko, by nie doszło do rękoczynów... dzisiaj w szczególności. Przecież są święta!

-Zaraz go powieszę na tych lampkach.

-Allistorze Kirkland nakazuje ci przestać.- Irlandia wskazał na niego palcem. Był jedynym z rodzeństwa, który umiał w jakiś sposób wpłynąć na Szkocję i nie bał się tego wykorzystywać. Wiedział, że młodszy brat przeważnie go posłucha...

-Jak byłeś młodszy to też uwielbiałeś święta.- Przypomniał mu Walia, uśmiechając się.

-Tak, ale tylko dlatego, że mogłem zakopywać Arthura w śniegu.- Szkocja szturchnął młodszego brata w bok.- Powtórzymy to bałwanku?

-Tylko spróbuj...- Anglia odsunął się od brata na bezpieczną odległość.

Szkocja był zdolny do wszystkiego, a Arthur nie chciał ponownie być chorym po świętach- jak to zawsze zdarzało się w dzieciństwie, po "zabawie ze starszym rodzeństwem".

-No weź!- Zawiedziony Szkocja pociągnął łyk złocistego płynu.- Będzie fajnie.

-Z pewnością.- Walia poklepał Allistora po ramieniu.- Ale nasz braciszek chyba dorósł.

Hetalia [One-shoty]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz