Siedziałem na czerwonym fotelu z szklanką whisky w dłoni. Brakowało mi tylko cygara, które leżało na stole przede mną, na drugim końcu pokoju... A mi się nie chciało wstawać.
Ahhhh... jakie to życie jest ciężkie. Wszystko leży tak daleko! Trzeba wstawać, później znów się wygodnie usadawiasz w fotelu, a tu nagle przypominasz sobie, że nie zabrałeś pilota.
- Allistor?!- Słodką ciszę, przerwał głos mojego młodszego brata.
Prychnąłem. Wielki Pan Anglia wrócił do domu... mógł wrócić później? Mógł.
Nie ma znajomych, czy coś w tym stylu?
- Nie ma mnie.
- Pewnie.- Drzwi od salonu otworzyły się, a w nich stanął nie kto inny jak Pan Anglia.
Przyglądnąłem mu się.
Był w mundurze, czyli pewnie wraca z jakiegoś spotkania byłych aliantów, albo Unii. Ahhh... Kto go tam wie.
- Masz łeb jak London Eye.- Uśmiechnąłem się, pociągając łyka whisky.
Alkohol zostawił przyjemne ciepło w gardle... niestety szybko znikło.
Musiałem mu dogryźć. Niebyłym sobą, gdybym tego nie zrobił.
- Jesteś Rudy jak whisky, które pijesz litrami.- Odgryzł mi się.
Słabe, ale wiem, że nie stać go na nic innego. Był zmęczony... Łatwy cel.
Chyba czas na rozmowę...
- Podaj mi cygaro.- Wskazałem ma stolik przy którym stał.
Jak już przyszedł, niech się na coś przyda.
- Wstań i weź.
Żadnego pożytku z brata... Nie dość, że przychodzi i od razu krzyczy to na dodatek nie chce podać cygara.
Jeszcze butów nie ściągnął! Bezszczelny!
- Ehhh proszę?
Ledwo mi to przeszło przez gardło, ale jednak. Jakimś cudem to powiedziałem.
- Proszę cię bardzo.- Podał mi jedno z cygar i zapalniczkę.
Dobry brat... wie czego potrzebuje.
- Dzięki, bracie.- Widziałem jak się wzdrygnął.
Rzadko kiedy zwracałem się do niego per Bracie. Zawsze, gdy jednak tak do niego mówiłem, wzdrygał się lub zaczynał mieć napady kaszlu. Prawie tak samo, jak w momencie gdy wspomni się o Odzyskaniu Niepodległości przez Amerykę.
Wiem, że często dawaliśmy Arturowi w kość. Takie już uroki rodzeństwa!
Może i był tym najsilniejszym. Coś znaczył dla świata. Był aliantem, postrachem mórz, przez jakiś czas. Ale zapomniał o nas... a raczej o naszych potrzebach.
Też chcieliśmy być wolni jak on... A dostaliśmy Wielką Brytanie!
Artur chciał żebyśmy zostali przy nim. Zawsze o tym mówił. I w końcu dokonał czego chciał.
- Co się tak mi przyglądasz?- Zapytał w końcu blondyn, który nadal stał przede mną. Podniosłem wzrok znad szklanki, która była już prawie pusta.
Już czas...
- Zastanawiam się jak się czujesz z faktem, że odebrałeś mi wolność.
Zabolało go... Od razu posmutniał. Jego spojrzenie stało się takie nieobecne i szkliste. Będzie płakać?
On nigdy nie płakał... nie przy nich.
Nie chciał nam pokazywać słabości, ale przecież my wiedzieliśmy, że jest. Ostatnie sytuacje wyniszczamy go. My to wiedzieliśmy. On też.
Whisky już na mnie wpływało. Nie kontrolowałem tego co mówię.
- Nie zaczynaj, proszę.- Spuścił wzrok, abym nie zobaczył jak zbiera się na płacz. Za późno...
- Czego mam nie zaczynać?! Kiedy mamy o tym pogadać?!- Byłem zdenerwowany i pijany. Trochę...
Artur zawsze przekładał rozmowę o mojej wolności... Od czasów Ameryki nie chciał o tym słyszeć.
Miał pecha... Bo ja musiałem wiedzieć.
- Nie dzisiaj.
- Mówimy o tym od kilku dobrych lat! Zawsze to przekładasz!
Zerwałem się z fotela.
Widziałem, że się przestraszył. Gdyby mógł cofnąłby się... Niestety. Chciał pokazać, że to on jest tym najważniejszym. Nie... On musiał pokazać, że się mnie nie boi!
- Zapłacisz mi za to.- Rzuciłem mu pod nogi prawie pustą szklankę z whisky.
Drobinki szkła rozsypały się obok jego butów, a złocisto-rudawy płyn powoli wsiąkał w dywan, zostawiając mokry ślad.
- Przestań.- Jego głos drżał delikatnie.
Jeszcze trochę i pęknie...
- Nie przestane!- Podniosłem głos, chodź wydawało się już to niemożliwe.- Dopóki się od ciebie nie uwolnię, nie przestane! Mam cię dość!
Podniósł w końcu na mnie wzrok. Łza spływała po jego bladym policzku.
Czyżbym uderzył w słaby punkt Wielkiego Pana Anglii?
- Nigdy się ode mnie nie uwolnisz.- Powiedział, patrząc mi prosto w oczy.- Jesteśmy jednością.
Jednością... Czy on oszalał!?
Nigdy nią nie będziemy! Po moim trupie!
Uderzyłem go.
Nie planowałem tego... Zrozumcie, że pomimo nienawiści którą go darze to nadal mój brat. Mój mały braciszek... Zagubiony bachor.
Artur upadł na kolana, a odłamki szkła wbiły mu się w skórę, raniąc go.
Co ja zrobiłem? Nie kontrolowałem tego!
- Rozumiem dlaczego Ameryka od ciebie odszedł... Nie zatrzymasz nikogo na siłę. - Wyszeptałem na tyle głośno, by to słyszał.- Już zawsze będziesz sam.
Zawsze... Słowo rozbrzmiewało w mojej głowie niczym echo.
- Odchodzę.- Rzuciłem w niego cygarem, które delikatnie jeszcze się żarzyło.
Nie wrócę tu... Nigdy więcej.
Wielki Pan Anglia już zawsze będzie samotny...
![](https://img.wattpad.com/cover/114363353-288-k652164.jpg)
CZYTASZ
Hetalia [One-shoty]
FanfictionOneshoty z Hetalii. Chyba nie trzeba tłumaczyć ;) Zapraszam do czytania! ;3 #80 W FANFICTION- 4.12.17 ❤️ #58 W FANFICTION- 4.01.18 ❤️