Padało... a ja nie zabrałem parasola. Przecież jeszcze przed wyjściem o nim myślałem! Leżał przy drzwiach, zaraz obok płaszcza, a jednak go nie zabrałem.Szedłem szybkim krokiem, omijając kałuże, które licznie pojawiały się na mojej drodze. Niestety, pomimo moich starań, moje buty były całe mokre. Tak jak nogawki spodni... Próbowałem chodzić pod dachami, ale to też na nic się nie zdało. Jednym słowem dotarłem do swojego celu cały przemoczony i wyziębiony.
Zapukałem głośno do wielkich, drewnianych drzwi błagając by gospodarz zechciał się pośpieszyć. Nikt jednak mi nie otwierał... Nie było go, czy nie chciał mnie wpuścić?
-Idę!- Usłyszałem nagle, krzyk z głębi domu. Czyli jednak jest w domu...
Drzwi uchyliły się, a na progu stanął gospodarz. Jego włosy były w nieładzie, tak samo jak ubrania... Po raz pierwszy widzę go w takim stanie. Coś się musiało stać.
-Francis? Co ty tu do cholery robisz?- Anglik przeczesał włosy rękami, ale zamiast je poskromić, one rozwaliły się jeszcze bardziej.
-Mogę wejść?- Arthur spojrzał na mnie, ale w jego spojrzeniu nie było żądzy mordu, która zawsze mu towarzyszyła. Zauważyłem w nich smutek i przygnębienie. Czyli jednak coś się stało?
-Pewnie. Wchodź.- Otwarł szerzej drzwi, pozwalając mi wejść do ciepłego domu.- Chcesz herbaty? Może dam ci jakieś ubrania? Te są całe mokre.
- Poproszę.- Uśmiechnąłem się do chłopaka z wdzięcznością. Byłem zdziwiony jego zachowaniem... Nigdy nie był dla mnie taki miły.
Arthur zabrał ode mnie płaszcz i ruszył do salonu. Powoli zdjąłem przemoczone buty i ułożyłem je przy wyjściu na wycieraczce. Zauważyłem, że z moich ubrań kapie woda, pozostawiając mokre ślady na dywanie Anglika. Kurczę... będę musiał się przebrać.
- Myślę, że to będzie dobre.- Arthur wrócił do mnie z rzeczami na przebranie. Najważniejsze, że były suche.- Łazienka jest tutaj.
Wszedł do pomieszczenia, zostawiając tam ciuchy i przygotowując dla mnie ręcznik, bym mógł się wysuszyć. Patrzyłem jak krząta się po małym pomieszczeniu, unikając mojego wzroku.
-Nie śpiesz się.- Wyminął mnie i ruszył do kuchni.
-Dziękuje.- Wyszeptałem, po czym wszedłem do łazienki.
Z ulgą przebrałem się w suche jeansy i czarną bluzkę, które intensywnie pachniały Anglikiem. Myślałem do dzisiaj, że Arthur chodzi tylko w garniturach, albo w ciuchach, które odziedziczył po dziadku, a tu proszę. Przywitał mnie w spranych jeansach i białej bluzce z krótkim rękawem. Może jednak ma jakiś gust?
Rozwiesiłem mokre ciuchy na malutkim kaloryferze, po czym wyszedłem z łazienki, wycierając swoje włosy ręcznikiem, który przygotował dla mnie gospodarz.
Odnalazłem go w kuchni, gdy nalewał wrzątku do kubków. Podszedłem do blatu, ale Arthur nie podniósł na mnie wzroku. Wydawał się taki nieobecny... Coś mu się stało.
-Rozwiesiłem mokre ciuchy na kaloryferze w łazience.-Chłopak spiął się, gdy usłyszał mój głos.
- Po co przyszedłeś?- Zapytał, podając mi kubek z parującą cieczą. Zrobiłem małego łyka, a po moim ciele rozniosło się przyjemne ciepło.
-Nie mogę cię odwiedzić?- Wiedziałem, że Anglik nie lubił jak się odpowiadało pytaniem na pytaniem.
-Możesz, ale nigdy tego nie robiłeś.- Stwierdził chłopak siadając przy stole kuchennym.- Pokłóciłeś się z chłopakami?
Z chłopakami? Nie. Bad Touch Trio miało się bardzo dobrze. Nawet miałem dzisiaj jechać do Gilberta z Antoniem, ale wolałem przyjechać tutaj. Porozmawiać z kimś, kto mógłby wyśmiać moje błędy i problemy. Taką osobą był właśnie Artur.
-Nie.- Tosiek i Gilbert zdążyli mi już wysłać kilkanaście wiadomości sugerując, że odwiedzenie Arthura to debilny pomysł. Ja jednak jestem uparty... Poza tym, zobaczę się z nimi pojutrze. Pójdziemy na piwo, pośmiejemy się i może poderwiemy jakieś dziewczyny.- Po prostu chciałem pogadać.
Patrzyłem jak Anglik bierze łyka swojej herbaty. Dopiero teraz zauważyłem, że jest cały blady. Pod oczami miał wory, jakby nie spał przez tydzień. Może tak było?
-O czym?- Zapytał.
-O uczuciach.- Pierwsze co mi przyszło do głowy... Lepszego nic nie wymyślę.
-Jestem uczuciowym niedorozwojem.- Stwierdził poprawiając pomiętą bluzkę.- Więc ci nie pomogę.
Westchnąłem. Wiedziałem, że tak będzie. Arthur nienawidził mówić o swoich uczuciach. Nie lubił też słuchać jak ktoś o nich mówił. Omijał ten temat jak ognia.
-Coś cie gryzie?- Chłopak od razu się spiął. Czyli jednak coś się stało. Od razu było widać. Jak tylko otworzył mi drzwi.- Jesteś jakiś nieobecny?
-Wydaje ci się.
Wątpię Arthurze... Ja rzadko się mylę.
-Chodzi o Alfreda?- Spiął się jeszcze bardziej, a jego ręka zacisnęła się na gorącym kubku.
Czyli jednak chodziło o tego młodego Amerykanina, który zostawił go kilka lat temu... ale ja też tu dzisiaj przyszedłem by porozmawiać z Anglikiem o chłopaku, któremu pozwoliłem odejść.
-Matthew odszedł.- Mój głos przerwał ciszę, która zapadła po moim pytaniu.
Czekałem na jakąkolwiek reakcję Arthura, ale on tylko siedział ściskając kubek. Po chwili jednak zaczął się śmiać. Był to śmiech pełen bólu, który nagromadził się przez te wszystkie lata.
-Co cię tak bawi?- Zapytałem, gdy w końcu się uspokoił.
- Gdy Alfred odszedł, powiedziałeś mi, że zrobiłem błąd wychowawczy.
Pamiętam to... Skąd miałem wiedzieć, że kiedyś Matthew pójdzie w ślady brata? Teraz mi głupio... Wtedy nie chciałem przyjąć sobie do świadomości, że kiedyś odejdzie. Wmawiałem sobie, że zostanie. Jednak nie zrobił tego, ale ja mu pozwoliłem. Nie chciałem toczyć wojny jak Alfred i Arthur. Za dużo bólu.
-Może oboje popełniliśmy błąd.- Stwierdziłem, uśmiechając się lekko, biorąc łyka herbaty.
Anglik też się uśmiechnął, powoli rozluźniając się.
-Może...
CZYTASZ
Hetalia [One-shoty]
Fiksi PenggemarOneshoty z Hetalii. Chyba nie trzeba tłumaczyć ;) Zapraszam do czytania! ;3 #80 W FANFICTION- 4.12.17 ❤️ #58 W FANFICTION- 4.01.18 ❤️