-Moje życie jest jak taniec ze Śmiercią...
Były wzloty, gdy oddalałam się od wyciągniętych kościstych rąk zakapturzonej postaci, która musiała poczekać.
Były też upadki, kiedy Śmierć już mnie miała.
Krok w jej kierunku, krok w stronę życia.
I tak przez cały czas... Tańczyłam.
Wiele było chwały w mojej historii, jeszcze więcej upadków i śmierci.
Nie mogłaś dostać mnie, to zabierałaś moich ludzi? Moje dzieci?
Byłaś z siebie dumna? Tyle osób dostałaś podczas wojny... ale nie mnie.
Ja nadal żyje nad Wisłą, w swojej ojczyźnie. Teraz muszę nosić brzemię w postaci pamięci po tych wszystkich ludziach.
Przez ciebie ich straciłam...
Pomagali ci? Ludwig, Ivan? Kazałaś im zabijać moje ukochane dzieci, w których biły biało czerwone serca?
To ty kazałaś odwrócić się Anglii i Francji ode mnie? By nie pomogli mi... chciałaś bym poczuła się samotna?
To ty doprowadziłaś do rozbiorów?
Myślałaś, że stracę rozum i poproszę cię o wolność? Muszę cię zmartwić, ale Polska nigdy się nie poddaje! Nie uklęknie przed nikim. Nawet przed tobą.
Jesteś tylko Śmiercią... A każdy z nas dąży do ciebie, ale swoim tempem. Więc nie popędzaj nas... Kiedyś jeszcze będę twoja.Patrzyłem na skuloną w rogu celi Poleczkę i zastanawiałem się ile jeszcze zostało jej sił. Od zakończenia drugiej wojny, była zamknięta w celi, do której wsadził ją Hitler.
Przychodziłem tu codziennie i słuchałem.
Nigdy nie dawałem znaku, że jestem. Myślałem, że niegdyś czujna Felicja, od razu mnie zauważy.
Ona jednak siedziała w rogu celi i dłubiąc, zakrwawionymi od ran dłońmi, mówiła do siebie. Najczęściej zwracała się do Boga lub Śmierci, jak dzisiaj. Kilka razy słyszał też jak mówi o Feliksie, Eli czy Torisie.
Raz zwracała się do Artura, prosząc go o pomoc, ale później sama przyznała, że jeśli raz ją wystawił to zrobi to i drugi.
Oszalała... Już kilka lat temu.
Za długo siedziała zamknięta w ciasnej celi z dala od świata. Tyle lat nie widziała słońca... pewnie nawet nie wiem, że Polska jest już niepodległa.
Nic nie wie... Nawet tego, że Polski Orzeł został uwolniony z klatki i lata po niebie, szukając jej.
Zaopiekowałem się nim... Gdybym tego nie zrobił, Polska straciłaby nie tylko personifikacje, ale i symbol.
- Wszyscy cię szukają.- Wyszeptałem, ale to wystarczyło by Poleczka popatrzyła na mnie wystraszonym wzrokiem.
Po raz pierwszy mnie zobaczyła.
Próbował się cofnąć jak najdalej w róg, ale ściana jej na to nie pozwalała. Zaczęła wystraszona drapać paznokciami po nagim betonie.
- Przestań Felicjo.- Wstałem i chwyciłem jedną z krat, nas oddzielających w dłonie.- Nic ci nie zrobię.
Cały czas robiłem... Powinienem ją wypuścić już dawno. Co z tego, że mi nie pozwalali szefowie i inni ważni goście w kraju.
Ludwig nawet nie wiedział o "więźniu". Hitler już się o to postarał... chciał by Poleczka zdychała w samotności. Na szczęście w porę ją odnalazłem. Niestety gdy powiedziałem szefowi o tym, on nakazał mi ją tu zostawić.
A ja debil posłuchałem...
- Pamiętasz mnie?- Otworzyłem powoli cele i usiadłem na ziemi przy jej wejściu.
Niech wie, że nie chce jej nic zrobić.
- Nie.- Jej głos był taki matowy. Stracił melodyjność i gładkość, którą miał za czasów wojny.
Wyglądała strasznie... Wychudzona. Jej oczy straciły blask, a zielony kolor był ledwie widoczny przez zaczerwienienia. Włosy były brudne i pozlepiane. Już nie wyglądały jak płynne złoto. Bardziej jak siano, które wpadło rolnikowi do błota.
- Jestem Gilbert.- Z nią trzeba teraz jak z dzieckiem. Cierpliwości...
- Nie znam cię.- Odwróciła się jeszcze bardziej do ściany, ale nadal patrzyła na mnie przestraszona.
- Byliśmy kiedyś przyjaciółmi.
- Pamiętałabym cię.- Jej ciało przeszyły dreszcze z zimna.
- Jestem personifikacją Prus. Znasz Francisa? To mój dobry przyjaciel.- Musiałem inaczej do niej dojść. Jeśli nie pamietała mnie to może zaufa komuś do kogo mówiła.
Poleczka pokiwała głową.
- Nienawidzę go.
Oh czyli trzeba jeszcze inaczej...
- Pamiętasz swojego brata? On mnie tu przysłał. - To musi zadziałać.
- Franciszka?
Nie powiem jej przecież, że Franciszek umarł podczas wojny. To by ją załamało!
- Feliksa.
Znów pokiwał głową. Powoli odwróciła się do mnie. Nadal była wystraszona, ale próbowała to opanować.
- Zabierzesz mnie do niego?- Zapytała. Jej głos zaczął brzmieć jak kiedyś.
- Musisz mi tylko zaufać.- Wyciągnąłem rękę w jej kierunku.
Wzdrygnęła się, ale powoli wyciągnęła swoją zakrwawioną dłoń w moją stronę.
- Nie ufam nikomu.- Wyszeptała.- Tylko bratu.
Chwyciła moją dłoń.
Pomogłem jej wstać. Była taka drobna. Chudsza niż zapamiętałem... Będę musiał ją doprowadzić do porządku zanim wróci do Polski.
Już wiele wycierpiała...***
-Czyli jestem wolna?- Felicja zapytała po raz kolejny, gdy szliśmy ulicami Warszawy do jej domu, gdzie mieszkała razem z Feliksem przed wojną.
Mam nadzieje, że Polak nadal tam mieszka... jeśli nie to sprawa się skomplikuje.
- Tak.- Moja odpowiedź nie zmieniła się.
- Moje całe życie to Danse Macabre.- Wyszeptała patrząc na ulice pełną ludzi.
Ledwo się odnajduje w Warszawie, a co dopiero Felicja, która tu była dawno. Przed odbudowaniem...
- Każdego życie jest jak taniec ze śmiercią.- Wyjaśniłem, chwytając ją za rękę i przeprowadzając przez ulice.
Dziewczyna zaczęła mi ufać, więc już się nie wyrywała jak wcześniej.
- Ameryka, Anglia, Rosja czy Niemcy nie mają problemów takich jak ja. Oni nigdy nie znikną z mapy.
- Ja zniknąłem.
- Ty jesteś Prusy. Nie Niemcy.- Wyjaśniła patrząc się na nasze złączone dłonie.
Uścisnąłem jej drobną rączkę.
- Masz rację.- Uśmiechnęła się do mnie.
Ostatnio zaczęła coraz więcej rozumieć. Dość szybko poukładała sobie wszystkie informacje, które jej przekazałem. Zaczęła już się orientować w sytuacji krajów.
- To tutaj.- Zatrzymałem się przed starą kamienicą w której kiedyś byłem.- Pamiętasz?
Patrzyła uważnie na budynek. Po chwili uśmiechnęła się delikatnie.
- Mieszkałam tutaj z bratem.
- Mam nadzieję, że on nadal tu mieszka.- Weszliśmy do dość wysokiego holu. Remontowali te kamienicę. Gdy byłem tu ostatnio, ściany były podrapane, a farba odchodziła płatami.
Weszliśmy na ostatnie piętro, gdzie mieszkali kiedyś Łukasiewiczowie. Zapukałem do drzwi. Nikt jednak nie otwierał.
- To tutaj?- Zapytałem Felicji, a ta pokiwała głową.
Nagle usłyszałem jak ktoś otwiera drzwi, a po chwili na progu stanął dość niski blondynek. Był w spranych jeansach i białej koszulce z orłem na ramieniu.
Chyba dopiero co wstał. Jego włosy były w nieładzie, a na policzku miał odciśnięty materiał poduszki.
- Felicja?- Chłopak spojrzał na swoją zaginioną dawno siostrę.
Dziewczyna rzuciła mu się na szyje, całując go w policzek.
- Myślałem, że zginęłaś!- Przytulił mocno siostrę. Tak dawno jej nie widział...
Postanowiłem odejść. Niech nacieszą się sobą. Tak długo myśleli, że się już nie zobaczą.
Wypełniłem swoje zadanie. Doprowadziłem Felicje do domu, tak jak obiecałem jej dawno temu, jeszcze za czasów zakonu.
- Gilbert!- Feliks złapał mnie przy drzwiach wejściowych.- Dziękuje.
On mi dziękuje? To był mój obowiązek... Nie. Ja chciałem, by Felicja była bezpieczna, a gdzie może być bezpieczniejsza niż w domu.
- Do zobaczenia Feliks.- Uścisnąłem chłopaka.
Wyszedłem na zatłoczoną ulice, idąc w kierunku skąd przyszedłem... Poczułem się szczęśliwy.
Zrobiłem coś dobrego...Daje tutaj, ponieważ usunęłam tamtą książkę :D
CZYTASZ
Hetalia [One-shoty]
FanfictionOneshoty z Hetalii. Chyba nie trzeba tłumaczyć ;) Zapraszam do czytania! ;3 #80 W FANFICTION- 4.12.17 ❤️ #58 W FANFICTION- 4.01.18 ❤️