Seszele|Możesz już odejść, tato

626 56 5
                                    

Gdy byłam mała, zawsze pomagałeś mi przy zadaniach z matematyki, tato. Pamiętasz jak pewnego dnia, nie umiałam jednego przykładu i z płaczem stwierdziłam, że nigdy mi się nie uda?
Przyszedłeś, usiadłem obok i wyjaśniłeś mi wszystko dokładnie. Kilka razy... aż w końcu zrozumiałam.
Wtedy padły słowa, wypowiedziane dziecięcym głosem, nic dla mnie w tamtym momencie nie znaczące. Jednak dla ciebie to był cios, gdy wyszeptałam ci:
- Możesz już odejść tato. Dam radę sama.
I zostawiłeś mnie. Samą, zmagającą się z tym zadaniem. I chociaż zajęło mi wiele czasu rozwiązanie go, ty się nie wtrąciłeś. Siedziałeś czekając, aż uporam się z trudnościami.
Widziałeś, że robię pierwszy krok ku dorosłości.
Gdy stałam na ślubnym kobiercu, trzymałeś mnie mocno za rękę. Przez cały czas byłeś obok, powstrzymując łzy.
- Kto oddaje tą kobietę?- Zapytał ksiądz, a ty już nie mogłeś ukrywać uczuć. Twoje oczy wypełniły się łzami. Wtedy po raz kolejny padły te słowa. Wyszeptałam ci je do ucha:
- Możesz już odejść, tato. Jestem już gotowa. Poradzę sobie.
I tak zrobiłeś. Puściłeś moją dłoń i pozwoliłeś podejść do mężczyzny mego życia.
Wiesz jaki cios spadł na mnie, gdy patrzyłam na najsilniejszego mężczyznę w moim życiu, przykutego do łóżka?
Mężczyznę, który mnie uczył jeździć na rowerze. Który pomagał przy zadaniach domowych... Ten, który nauczył mnie wszystkiego.
- On się trzyma tylko dla ciebie.- Wyszeptała mi pielęgniarka, pozwalając wejść do ciebie.
- Tato.- Chwyciłam cię za rękę gotowa siedzieć przy tobie do końca... Tak też się stało...
Ze łzami w oczach, uścisnęłam twoją słabą dłoń i po raz ostatni wyszeptałam ci słowa:
- Możesz już odejść, tato. Przeraża mnie to, ale dam sobie radę sama. Naprawdę.- Po moich policzkach płynęły łzy.- Kocham cię.
Godzinę później twoje serce przestało bić... a ja poczułam jak tracę cząstkę siebie.
- Odszedłeś, a ja dałam sobie radę.- Patrzyłam na czarny grób, w którym cię pochowano. - Tęsknie tato.
Położyłam na czarnej, zimnej powierzchni czerwoną róże. Uwielbiałeś je! Chociaż tyle mogę ci teraz dać...
- Nie płacz kochanie. On by tego nie chciał.- Mój mąż objął mnie ramieniem pozwalając wtulić się w swoją pierś.
- Myślisz, że jest szczęśliwy?- Zapytałam go, wycierając łzy.
- Tak. Dopóki ty jesteś, on także.- Uśmiechnął się do mnie.
Miał racje...
Jeszcze kiedyś się zobaczymy. Znów będę twoją małą córeczką... Prawda tato?

Hetalia [One-shoty]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz