III 71-Desperacja.

21 3 1
                                    

DAMIAN:
Moje oczy powiększyły się w panice.
Alkoholik już otwierał usta żeby coś dodać, ale ja chwyciłem go za kołnierz i przycisnąłem do ściany skalnej.
-Nieprawda!-Krzyknąłem rozpaczliwie.-Kłamiesz! TY ZAWSZE KŁAMIESZ!
-Uspokój się...
-Uspokój?!-Aż się zakrztusiłem.
Przez moją głupotę straciłem najbliższą mi istotę, matkę moich dzieci.
Nigdy jej nie odzyskam. Ona mnie nie przytuli. Nie pocałuje. Nigdy się do mnie nie uśmiechnie.
Poczułem że moje gardło zawiązuje się na supeł.
Ona już będzie taka do śmierci...
Zacisnąłem powieki spod których wytoczyły się łzy.
Puściłem egzorcystę i oddaliłem od niego.
-Nie dałeś mi dokończyć.-Odezwał się John, a ja na niego spojrzałem.-Ja nie mogę jej pomóc, ale Zatara już tak.
Ponownie poczułem nadzieję.
Wytarłem prędko łzy.
-Więc wezwij ją.-Rozkazałem.
-A czemu nie Ty?
Zmrużyłem powieki.
-Nie wykłócaj się teraz ze mną, dobrze Ci radzę.-Wysyczałem.-Już raz ją wzywałem. Tak samo Ciebie, a żadne z was się nie pojawiło. Przez to tłukłem się po jakichś spelunach żeby Cię znaleźć, stary pijaku.
-Nie mogę jej wezwać.-Odparł.
-Bo?-Uniosłem brew.
-Mamy przerwę. Mieliśmy do siebie nie dzwonić ani się nawzajem nie zaczepiać.
-Ty chyba żartujesz?-Wręcz dyszałem z gniewu.-Raven potrzebuje pomocy!-Wskazałem na nią.
-Obietnica to obietnica.
-Jaki lojalny.-Przewróciłem oczami sarkastycznie.
-Słuchaj...-Zaczął szarooki, ale nie pozwoliłem mu dokończyć.
-Nie, to Ty posłuchaj.-Warknąłem.-Masz wezwać ją w tej chwili. Nie wiem czy im dłużej czekamy, tym gorzej jest z Rachel. Zatara na pewno zrozumie, a jeśli nie, wstawię się za Tobą.
Jego oczy powiększyły się.
-Ty? Wstawisz? I to za mną?
-Widzisz w jakiej desperacji jestem?
Bohater przyglądał mi się dłuższą chwilę.
-Dobra.-Poddał się.-Ale jeśli mój związek się całkiem posypie, będę wiedział komu dziękować.
-Sobie.-Powiedziałem cicho.

|DAMIRAE| 4 Jesteś moim Kryptonitem...Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz