III 96-Starcie z Zsasz'em.

25 3 1
                                    

DAMIAN:
-Puść go Zsasz.-Powiedziałem do przestępcy, który trzymał jakiegoś trzynastolatka, trzymając mu nóż przy gardle.
-Co powiecie na uczciwą walkę?-Zapytał mężczyzna.
-Ty niby miałbyś walczyć uczciwie?-Uniosłem brew.
-Jak wolisz.-Wzruszył ramionami i zrobił ruch ręką, świadczący o tym że zaraz poderżnie gardło nastolatka.
Raven gdy tylko to zobaczyła natychmiast strzeliła w twarz Victor'a
To był celny strzał.
Złoczyńca upadł, nieprzytomny, a Dzieciak uciekł gdzieś z płaczem.
Moja narzeczona podleciała do wroga i nachyliła się nad nim, zapewne by sprawdzić czy nie doszło do poważniejszych obrażeń.
Ona w przeciwieństwie do mnie czuje opory przed zrobieniem większej krzywdy, nawet najgorszym przestępcą.
Kiedy ja łamałbym im obojczyki i wykręcał nadgarstki, Azaratka uleczałaby i ratowała ich zdrowie.
Zawsze ją za to podziwiałem. Za to opanowanie i trzymanie się zasad.
Ruszyłem w ich kierunku, a Kruk uniósł głowę zabójcy.
Nagle ten otworzył oczy, chwycił zaskoczoną dziewczynę za kark, przytrzymując ją, i, zanim ktokolwiek zdążył zareagować, przywalił byłej Tytance z główki.
-RAVEN!-Krzyknąłem wystraszony i rzuciłem się w ich stronę.
Brązowooki podniósł się, w przeciwieństwie do leżącej obok Rachel, która wydawała z siebie cichy jęk bólu, trzymając się za czoło.
Sądziłem że Zsasz będzie próbować zabić mnie lub pół demona, ale na widok mojej katany wyciągniętej w jego stronę westchnął.
-Mówiłem że nie umiesz walczyć uczciwie.-Wysyczałem, mrużąc powieki.
-Niech Ci będzie.-Powiedział i... Uniósł ręce do góry, na znak że się poddaje.
Co?

|DAMIRAE| 4 Jesteś moim Kryptonitem...Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz