V 162-Nie chcę Cię tu.

17 2 1
                                    

DAMIAN:
-Damianie, opanuj się!-Krzyknęła kosmitka.
Zmierzyłem wzrokiem zielonego przygłupa i puściłem go.
-Dostaliśmy cynk że w jednym z opuszczonych magazynów na obrzeżach jacyś ludzie robią narkotyki...-Zaczął wyjaśniać drużynowy debil, a ja patrzyłem na niego wyczekująco.
-Raven była trochę...-Zaczął szukać słowa.
-Rzucały nią emocje. Tak mi tłumaczyłeś.-Włączyła się rudowłosa.
-A tak. No więc rzucały nią emocje i gdy Ci ludzie chcieli się bronić, trochę spanikowała i uwolniła demona, który rozwalił budynek.
Moje oczy były jak talerze.
-Ale...-Słowa uwięzły mi w gardle.
Dobrze wiedziałem przez kogo była rozchwiana. Poczułem się tak cholernie winny...
Moi przyjaciele widząc moją winę, chyba sami poczuli się źle.
-I co jej teraz robią?-Odezwałem się po bardzo długiej, milczącej chwili.-Przeżyje, prawda..?
-Powinna. Poza lekkimi obrażeniami miała wbity na wylot metrowy odłamek szyby.
Jęknąłem.
Przez moment przeszło mi przez myśl żeby pójść do niej, ale zrozumiałem że mógłbym przeszkadzać reszcie.
Opadłem na kanapę i skuliłem się, chwytając za głowę i zamykając oczy.
Gdy myślałem jak wielkim dupkiem i przegrywam jestem oraz przeklinałem siebie i swoje pomysły, usłyszałem kroki, a zaraz po tym głos brata.
-Gotowe.
Wyprostowałem się i wstałem. Był zdziwiony moim widokiem, ale zignorowałem jego pytający wzrok.
Mężczyzna miał pocięty kostium, a gdzieniegdzie z jego skóry wypływała krew.
W jego włosach dostrzegłem ślady tynku.
-Co z nią?
-Nic jej nie będzie.-Odpowiedział, a ja odetchnąłem z ulgą.
Podniosłem z podłogi kwiaty, które wcześniej upuściłem.
Były trochę uszkodzone, ale i tak chciałem je dać Azaratce.
Wtedy też niebieskooki mnie zatrzymał.
-Czego chcesz?-Warknąłem.
-Ona jest teraz zmęczona. Nie przeszkadzaj jej.
-Więc...-Chciałem dyskutować z pomysłem zostawienia dziewczyny samej, ale usłyszeliśmy z korytarza głos pół demona.
-Jestem.-Powiedziała, stojąc w holu i patrząc na nas. Głównie na mnie.
Miała całą klatkę piersiową i brzuch obwiązany bandażem, a w jednym miejscu, na boku, była drobna plama krwi.
-Raven?-Zdziwił się Beetle.
-Powinnaś leżeć.-Stwierdził Grayson.
-Nic mi nie będzie.-Odpowiedział Kruk i spojrzał na kwiaty, które trzymałem, a potem znowu na mnie.-Nie chcę Cię tu, Wayne. Lan 'aeud maeak fi 'ayi makan ya dik (Nigdzie z Tobą nie wracam, chuju).-Warknęła, a moje oczy się rozszerzyły.
Po tym odwróciła się i ruszyła w stronę swojego pokoju.





To pozamiatane, Al Ghul'u

|DAMIRAE| 4 Jesteś moim Kryptonitem...Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz