V 166-Lizus.

17 1 0
                                    

DAMIAN:
Pogłębiłem pocałunek, uśmiechając się jednocześnie.
Zbliżyłem się do pół demona, opierając na jednej ręce, żeby nie naruszyć jej świeżo szytego boku, a drugą położyłem na jej policzku. Zamknęliśmy oczy i cieszyliśmy sobą.
Trwaliśmy tak długo, dopóki sie nie oderwaliśmy.
Oparłem swoje czoło o jej i uśmiechnąłem się, podobnie jak Roth.
-Jesteś aniołem Rachel.-Wyszeptałem, patrząc w tę cudowne oczy.
-A Ty jesteś strasznym lizusem.-Parsknęła i odsunęła się.-Mówiłeś że spotkaliśmy się już wczoraj. Dlaczego tego nie pamiętam..?
Zacząłem myśleć intensywnie czy powinienem jej mówić co mi nagadała.
Rozważałem to bardzo głęboko za argumenty podając że nie znosi kłamstwa, a za kontrargumenty posłużył mi fakt, że pewnie będzie miecz wyrzuty sumienia i odczuwać smutek.
Niestety zastanawiałem się za długo, a gotka trochę się zirytowała widząc moje rozmyślania.
-Chcesz zacząć od kłamstwa?-Uniosła brew.-Co zrobiłeś?
Westchnąłem ciężko.
-No właśnie chodzi o to że nie ja, tylko Ty.-Wyplułem w końcu.
-Co?-Spytała nic nie rozumiejąc.
Ułożyłem się w pozycji pół siedzącej i objąłem ramieniem Cudowną Istotę.
-Gdy tu przyjechałem, akurat Dick i Jaime Cię zszywali. Z tego co wiem oberwałaś w bok odłamkiem szyby...
Spojrzała na krew na bandażu, a ja kontynuowałem.
-Naszprycowali Cię przeciwbólami żebyś jak najmniej cierpiała, a gdy skończyli zostawili Cię, pewnie żebyś zasnęła. Mój brat przyszedł z Insektem do salonu gdzie czekałem. Gdy powiedzieli że wszystko z Tobą dobrze, chciałem do Ciebie pójść, ale Ty przyszłaś sama.
-I to ta wielka tajemnica?-Uniosła brwi ze zdumienia.
-Nie chciałem Ci tego mówić, bo wiedziałem że będzie Ci przykro, ale powiedziałaś że mnie tu nie chcesz.-Zacytowałem.-Dodałaś też że niegdzie nie wracasz z takim chujem jak ja, po arabsku.
Oczy Tytanki zawisły na mnie.
Po raz pierwszy nie potrafiłem nic z nich wyczytać. Jednak jej głos...
-Naprawdę tak powiedziałam..?-Zapytała, łamiąc się i wypuszczając łzy z oczu.-Nie myślę tak... Przepraszam...
Otarłem jej łzy i pocałowałem w czoło.
-Wiem. Nie przejmuj się.
Chciałem jakoś poprawiać jej humor i wyciągnąłem ze schowka pierścionek, który jej pokazałem. Wiem że jako przedmiot bardzo jej się podobał, a z samym pierścionkiem wiązało się dużo dobrych wspomnień.
-Masz go tu ze sobą...-Zdziwiła się.
-Oczywiście.-Uśmiechnąłem się szeroko.-Chcesz wrócić ze mną do Wayne Manor..?
-Zawsze.



Oznaczam XxNigotkaxX tak o xD

|DAMIRAE| 4 Jesteś moim Kryptonitem...Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz