II 53-Jak lalka.

27 3 2
                                    

DAMIAN:
-Nie...-Wyszeptałem.-NO PO PROSTU KURWA NIE!
Akurat do magazynu wpadł James, trzymając spluwę i szukając zagrożenia.
-Słyszałem Twój krzyk. Jesteś cały?
-Ja tak, ale z nią jest gorzej...-Powiedziałem cicho, tuląc do siebie mamroczącą Azaratkę.
-Co jej się stało?-Podbiegł do nas mężczyzna.
-TWÓJ GENIALNY POMYSŁ ROZDZIELENIA SIĘ! TO SIĘ STAŁO!-Huknąłem tak mocno i głośno że gliniarz odskoczył.
-Wybacz, ale... wtedy to wyglądało na dobry pomysł...
Nie słuchałem go. Głaskałem Rachel po głowie.
Jutro są święta do cholery! Nawet nie wiem czy da się to odkręcić! Czy Rae... będzie warzywem do końca...
Wydałem z siebie wściekły ryk, taki aż szyby w oknach pod sufitem się zatrzęsły.
-Jak mam powiedzieć JEJ córkom że mamy na święta nie będzie?-Spytałem Gordona.-Że mama może nie wrócić?!
Policjant milczał.
-Cholera jasna...-Skuliłem się, przyciskając twarz do ciała Roth.
Po dłuższym momencie zebrałem się.
Nie mogę się poddać. Muszę zrobić wszystko żeby ją odzyskać.
Wstałem z ziemi, trzymając Raven na rękach.
Była niczym lalka. Bezwładna, z pustym wzrokiem. Jedynym co ją odróżniało to mamrotanie.
-Wezwij wsparcie, przesłuchaj porwanych ludzi i wyciągnij z nich tyle, ile się da.
To powiedziawszy owinąłem pół demona szczelnie moją peleryną, żeby nie było jej zimno i ruszyłem do Bat Cave.
Pogoda była paskudna, bo z drobnego śniegu zrobiła się śnieżyca, ale moja peleryna jest dobrze doatosowana do zmian w temperaturze, jak reszta uniformu, więc Raven nie powinno się nic stać.

|DAMIRAE| 4 Jesteś moim Kryptonitem...Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz