V 148-Krzyk.

17 2 2
                                    

DAMIAN:
Patrolowaliśmy z ametystowooką ulice.
Najczęściej robiliśmy to, skacząc po dachach żeby wszystko widzieć z góry.
Dopiero gdy kończyliśmy patrol, schodziliśmy na dół, prawie zawsze od razu kierując się do auta przez opuszczone miasto.
To znaczy ja skakałem po dachach.
Moje umiejętności i kondycja mogły mi na to pozwolić.
Moja narzeczona leciała tuż obok mnie.
W końcu zatrzymałem się na jednym dachu i stając przy krawędzi spojrzałem w dół.
-Całkiem dziś spokojnie.-Podeszła do mnie gotka i oparła się o mój bark.
W odpowiedzi tylko zmrużyłem powieki i zacząłem wypatrywać jakiegokolwiek zagrożenia.
-Co się dzieje?-Rachel zmartwiła się moją reakcją.-Zrobiłam coś nie tak?-Odsunęła się ode mnie.
-Nie, nie o to chodzi.-Spojrzałem na nią.-Mam naprawdę nieprzyjemne wrażenie że coś się dziś stanie.
-Myślisz?
Wyraźnie się zaniepokoiła.
Zbliżyłem się do niej, żeby jakoś ją uspokoić.
-Nie pozwolę nikomu zrobić Ci krzywdy. Pamiętaj o tym.
-Mnie nie chodzi o mnie. Za każdym razem gdy ja lub Ty czujesz zagrożenie, coś się dzieje. A ja ciągle pamiętam tamtą wizję...-Spuściła głowę.
-Cały czas?-Uniosłem brwi ze zdumienia.-Myślałem że już przestałaś się tym przejmować.
-Ja też, ale w momentach zagrożenia ciągle mam przed oczami jak giniesz...
Westchnąłem ciężko.
-Zawsze jestem ostrożny. Nic mi się nie stanie.
Azaratka podniosła głowę i spojrzała na mnie.
Uśmiechnąłem się, żeby jakoś poprawić jej humor.
Dokładnie w tym momencie usłyszeliśmy gdzieś w dole krzyk kobiety.

|DAMIRAE| 4 Jesteś moim Kryptonitem...Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz