Rozdział 3

518 41 10
                                    

Jay: (Nie mogłem jej tak zostawić...więc poszedłem za nią)

Seliel: (Nie wiedziałam co powiedzieć...Cole mnie przeprosił...nadal patrzy przez okno ,więc postanowiłam do niego podejść ,ale było to trudne ,bo używałam jednej nogi. Gdy byłam blisko prawię straciłam równowagę ,ale w porę złapałam się jego barku ,a on skrzywił się i odwrócił w moją stronę) Proszę Pani on też potrzebuje gipsu! Teraz jesteśmy kwita.

Pielęgniarka: Zaraz zobaczymy...*obejrzała Cola*

Cole: Nic mi nie jest.

Pielęgniarka: Prawie...musimy ci nastawić bark.

Nya: *Idzie do stajni, do Azy* No malutka...*wyciera łzy*...przejedziemy się *wsiada na konia i jedzie*

Jay: (Gdzie ona jest??? Jeszcze przed chwilą widziałem jak wchodzi do stajni...rozejrzałem się jeszcze raz...jest! Galopuje w stronę strumyka. Wsiadłem na swojego wierzchowca i pogalopowałem za nią)

Seliel: (Ile ta pielęgniarka musi mieć krzepy ,żeby nastawić bark takiemu chłopakowi jak Cole...chodzi mi o to ,że o jest dobrze zbudowany i w ogóle...)

Pielęgniarka: Już powinno być wszystko w porządku...

Cole: Dziękuję *powiedział przez zęby*

Nya: *skręciła w prawą stronę i dojechała na plażę, zeszła z konia i ustała w wodzie po kolana*

Seliel: A już myślałam ,że będziesz w gipsie...nie ,chciałam żebyś był poszkodowany...ale tylko ja mam gips...  

Jay: (Jest w wodzie...zeszedłem z wierzchowca i poszedłem w jej stronę ,gdy byłem wystarczająco blisko nic już nie mówiłem tylko ją przytuliłem)

Cole: Bolało jak diabli...

Nya: *Spojrzała na chłopaka* Co ty tu robisz?

Seliel: Przynajmniej jakieś pocieszenie...ZNACZY...nie ,że cieszę się ,że ty cierpisz...tylko...wiesz..a w sumie już się nie odzywam...

Jay: Nie mogę patrzeć jak cierpisz...zapomnij o tamtym...chodź na plażę ,bo woda jest zimna i zaraz się przeziębisz...

Cole: *zaśmiał się* Zgoda?

Nya: Trudno...jedyna rzecz o jakiej teraz marze to wskoczenie do tej wody *wyrywa się i wskakuje do wody*

Seliel: *facepalm* Sorry ,ale ostatnio nie mogę złożyć ani jednego sensownego zdania. Niech ci będzie ... *przybija z nim sztamę na zgodę*

Jay: (woda jest zimna jak lód ,ale cóż...nie mogę jej zostawić samej i też wskoczyłem do wody ,a trzęsłem się jak galareta)

Cole: Dobra...odpoczywaj. Nie będę ci przeszkadzał...

Nya: *zanurkowała*

Seliel: (Brawo Seliel nie umiesz nawet normalnie gadać...facepalm w myślach. W pewnej chwili ,ktoś wszedł do pokoju...Lloyd!)

Jay: (Jay myśl o tropikach...gorąco jej jak tu ciepło i przyjemnie...nie wiele to daje...gdzie zniknęła Nya?! Może nie umie pływać?!) Nya!!!! 

Lloyd: Seliś...wszystko gra?

Nya: *dalej się nie wynurza*

Seliel: *Podniosła nogę lekko do góry ,żeby zorientował się ,że mam ją w gipsie* Nie takie rzeczy miałam w gipsie. *zaśmiała się*

Ninjago...Nieodwracalny Bieg ZdarzeńWhere stories live. Discover now