Rozdział 156

67 10 27
                                    

Jay: *bierze pistolet* Dzięki...

Cole: No...Oks...*patrzy rozbawiony na przyjaciela*

Jay: *zdziwiony zachowaniem Oks'a*

Oks: Nom...przyznaję, byłeś lepszy...ale następnym razem was spiorę *zaśmiał się*

Jay: Powodzenia życzę... *zaśmiał się przyjaźnie*

Beta: Wielce mu się przyda *śmieje się*

Oks: A ty? Twój plan się nie udał *śmieje się* 

Beta: *strzeliła mu w prawy bok* Upss...

Jay: Teraz to se możesz... *zaśmiał się*

Oks: Cholera...bolało. Ty podstępna żmijo...*strzela jej w udo*

Beta: *syknęła* Dzięki...

Jay: Z wami nie da się nudzić... *zaśmiał się*

Cole: Szczera prawda...

Oks: Ej Cole, ale.ty też jeszcze żadnego kolorku nie masz *uśmiechnął się szyderczo*

Cole: O nie, nie...*dostał w ramię*

Jay: No i brakuje niebieskiego... *zaśmiał się i strzelił przyjacielowi w drugie ramię*

Cole: Dzięki...ale ty coś blady jesteś *uśmiechnął się i popatrzył na przyjaciół*

Beta: *zaczęła celować w Jaya*

Oks: *również*

Jay: Ja blady? *zaśmiał się* A celujcie se....

Cole: *trafił go w ramię*

Oks: *w udo*

Beta: *w bok* No, teraz wszyscy jesteśmy kwita

Jay: *zaciska zęby* No i zajebiście... *lekko się zaśmiał*

Oks: Oj siniaki będą *zaśmiał się*

Beta: Raczej...(choć wtedy miałam farta, że w łeb nie dostałam...)

Jay: To co teraz robimy?

Cole: W zasadzie wszystko *uśmiechnął się*

Oks: Hm...jakieś twórcze zajęcie...hm...

Jay: A tak w ogóle to jeszcze malujecie...czy jak to się nazywa?

Beta: Oj dawno się w to nie bawiliśmy...

Cole: Racja, ostatnią akcją było pomalowanie tego samolotu...

Oks: Wtedy był ubaw...*zaśmiał się*

Jay: Samolotu? *Zaśmiał się* Czyli nie próżnujecie...

Beta: Taki ładny różowy poleciał do Chin *śmieje się*

Cole: Akcja sprzed 3 tygodni...dawno...

Oks: Czyli trzeba coś zmalować...

Jay: Powodzenia życzę... *powiedział szczerze*

Beta: Gdybyśmy jeszcze wiedzieli co...

Oks: Jest taka ładna fabryka nie daleko *zaśmiał się* 

Ninjago...Nieodwracalny Bieg ZdarzeńWhere stories live. Discover now