Rozdział 4

439 39 0
                                    

Seliel: Ee! To moja ostatnia paka! *rzuca się na Cola i próbuje mu ją odebrać...po chwili oboje leżą na podłodze i się śmieją*

Pixal: Dzięki Nya *po chwili patrzy na swojego przyjaciela* A gdzie chcesz mnie zabrać?

Cole: Ale..mnie...boli brzuch *cały czas się śmieje*

Zane: Na spacer...jakoś nie mam ochoty siedzieć w jednym pokoju z Lloydem i Seliel...bo to bomba atomowa *uśmiecha się*

Seliel: *ociera łzę ,która jej poleciała ze śmiechu* Nie wytrzymam z tobą... *ledwo powstrzymuje się od śmiechu*

Pixal: Aż są tacy nieznośni? *mówiła to z uśmiechem na twarzy*

Cole: Myślisz, że ja z tobą wytrzymam?

Zane: Żebyś wiedziała *śmieje się* To co? Nad strumyk?

Cole: *śmieje się*

Seliel: *też się śmieje*

Pixal: Uwielbiam chodzić nad strumyk... *po czym zaczęli iść w jego stronę*

Cole: *siada po turecku na podłodze* Podobno śmiech to zdrowie

Zane: Robisz postępy w jeździe *uśmiecha się do Pixal*

Pixal: To wszystko zawdzięczam tobie *uśmiecha się do Zana*

Seliel: *siada ,ale nie po turecku ,bo gips na to jej nie pozwala* Ej mogę się coś spytać?

Cole: Wal

Zane: Nie tylko mnie *są już nad strumykiem*

Seliel: A ty tutaj przyjechałeś za kare czy tak...bo chciałeś? *spogląda z ciekawością na czarnowłosego*

Pixal: *siada na kamieniu przy strumyku*

Cole: Przyjaciele mnie namówili *uśmiecha się* Ale i tak nie żałuję.

Zane: *przysiada obok* Jedno z najpiękniejszych miejsc... *patrzy na Pixal*

Seliel: To tylko ja przyjechałam za kare... *spuściła głowę*

Pixal: Z tym to się zgodzę... *patrzy na Zana*

Cole: Serio? *patrzy zdziwiony* Co przeskrobałaś?

Zane: *patrzy Pixal w oczy*

Seliel: Yyy...od czego by tu zacząć...mój ojciec jest burmistrzem takiego małego miasteczka...jest wdowcem...moja mam zmarła jakieś 5 lat temu...no i ostatnio przyprowadził jakąś kobietę do domu...niby to kolacja służbowa miała być...ale wyszło na to ,że to jego "nowa" miłość. Ja się wściekłam i dosypałam jej jakiś środek na przeczyszczenie do jedzenia...ale tata wiedział ,że to ja i wysłał mnie na jakieś kolonie jak najdalej od mojego rodzinnego miasteczka... *mówi to z obojętnością*

Pixal: *ma lekkie rumieńce*

Cole: *śmieje się* Z Jayem macie dużo wspólnego...

Zane: *zapatrzył się*

Seliel: A ten co zrobił? *lekko się uśmiecha*

Pixal: *lekko się zatrzęsła z zimna*

Cole: Właśnie nic...sam tak z siebie chciał przyjechać. Mówię o żartach. Ten to ma poczucie humoru *śmieje się*

Ninjago...Nieodwracalny Bieg ZdarzeńWhere stories live. Discover now