Rozdział 60

144 18 1
                                    

Cole: Naprawdę nie trzeba... 

Seliel: Jeszcze będziesz mi dziękować... *wchodzą do domu Seliel* No dobra...tam jest łazienka...świeże ręczniki są pod umywalką... 

Cole: Yyyy...*przypomnienie* Który dzisiaj jest? 

Seliel: 26...środa...a co? *zaczyna grzebać w szafie ,która jest na korytarzu

Cole: Ja pierniczę...zapomniałem. Słuchaj, muszę lecieć...dzięki za.wszystko *szybko idzie do drzwi

Seliel: A ty gdzie? *zamyka mu drzwi przed nosem* (A ten co znowu odwala...) 

Cole: Muszę iść...*kątem oka widzi otwarte okno

Seliel: Ty chyba se jaja robisz... *patrzy wkurzona na Cola* (Ja chce mu pomóc...a on chce uciec?! Dobra niech se ucieka...mam to gdzieś...) 

Cole: Przychodzi kuratorium...*mówi cicho, jakby do siebie

Seliel: Czekaj co? *Patrzy zdezorientowana na Cola* Jakie kuratorium...po co?? 

Cole: Muszę iść...jeśli nie będzie mnie w domu za 15 minut to mogą mnie zabrać 

Seliel: *Otwiera drzwi i wypuszcza Cola

Cole: Odezwę się...*wybiega z domu i biegnie sprintem

Seliel: Trzymam cię za słowo... *mówi sama do siebie

-2 godziny później-

Cole: Do widzenia *zamyka drzwi i zsuwa się po nich* Udało się...

Seliel: (Hmm...gdyby Ethan był w domu...pomógłby...w sumie wraca za 2 dni...nie ma to jak wyjazdy służbowe)           

Cole: *trzyma telefon* Zadzwonić czy nie... 

Seliel: *siedzi w kuchni i buja się na krześle* (Ciekawe co on tam robi na tych wyjazdach...ee...znając go...pracuje...on to chyba nie wie co to zabawa...) 

Cole: (Chuj...obiecałem) *dzwoni

Seliel: *spada razem z krzesłem na podłogę* Ała... *wstaje i zaczyna masować obolałe miejsce po chwili odbiera telefon* Halo? 

Cole: Hej Seliel...obiecałem, że się odezwę i się odzywam... 

Seliel: O... *zdziwiła się ,gdy usłyszała głos Cola* ...i jak? 

Cole: Zdążyłem w ostatniej chwili 

Seliel: Sorry za tamto ,ale sądziłam ,że znowu ci odwaliło... *siada znowu na krześle

Cole: Spoko, już dawno zapomniałem 

Seliel: No... (Ten brak tematu...) to kiedy twój tata wychodzi z szpitala? 

Cole: Jutro...*uśmiecha się

Seliel: A o której...to wpadnę ci pomóc... *zaczyna przeglądać gazetę ,która leży na stole

Cole: Po 18... 

Seliel: No to widzimy się jutro... 

Cole: Jasne...to ci nie przeszkadzam, nara 

Seliel: Ej...czekaj...a ty jesteś w domu? (Ja nie odpuszczę...) 

Cole: Tak, jestem w domu 

Ninjago...Nieodwracalny Bieg ZdarzeńWhere stories live. Discover now