Rozdział 54

142 16 10
                                    

Seliel: Ja tam nie idę... *patrzy z przerażeniem na uchylone drzwi od piwnicy*

Jay: Sądzę ,że musimy...

Seliel: Ja nic nie muszę...

Jay: No jeju...chodź...pójdę pierwszy...

Seliel: No dobra.... *po chwili weszli do piwnicy ,a światło ich oślepiło*

Lloyd: Widzę tu całkiem sporą gromadkę, która chcę obejrzeć jakąś dwójkę nastolatków *śmieje się* Ale do rzeczy...każdy zaczyna od jakiś początków, np. Od chust *wyciąga z rękawa niekończące się kolorowe czystki*

Ludzie: *śmieją się*

Seliel: *jej oczy się przyzwyczaiły* A on co do jasnej ciasnej odczynia? *patrzy pierw na Lloyda ,a później na Jaya*

Jay: *patrzy na blondyna z niedowierzaniem* WTF?

Lloyd: Dobra, wiem przereklamowane...*wyciąga z kieszeni z środka gołębia* No co? Ptaki są ciekawe *wyczarowuje klatkę i wkłada gołębia*

Harley: Chyba zapomniałeś o jeszcze jednej klatce *wjeżdża siedząc na dużej klatce*

Lloyd: A...no tak

Seliel: *siadają na krzesłach bocznych* Aha... *patrzy z przerażeniem na Jaya*

Jay: Masz racje...aha *patrzy na scenę*

Lloyd: Moja piękna asystentka wejdzie do tej klatki w której na suficie są kolce *Harley wchodzi do klatki, a Lloyd ją zakrywa* Miejmy nadzieję, że przeżyjesz *po czym pociąga sznurek i słychać jak kolce opadają na dół. A z klatki wypływa krew* Ups.. 

Seliel: (Co on jej zrobił?!)

Jay: (Lloyd ty idioto...)

Lloyd: Hm...chyba trzeba sprawdzić czy żyje *kolce się podnoszą, a on odsłania klatkę. I w tym momencie Harley wychodzi cała*

Harley: Co tak długo?

Ludzie: *zaczynają klaskać*

Seliel: Dobrzy są...

Jay: Ale nasuwa się pytanie dlaczego "kazali" nam przyjść w ten sposób... *patrzy na różowowłosą*

Seliel: No właśnie...co żeś przeskrobał? *Patrzy na Jaya*

Lloyd: No to teraz prosimy jakiegoś ochotnika...*Harley przynosi piłę*

Ludzie: *nikt nawet nie próbuje*

Lloyd: Serio? No trudno...sam kogoś wybiorę *patrzy wzrokiem* Ty...ty w różowych włosach *światła padają na Seliel* Chodź do nas...

Seliel: Że co?! *Mówi cicho do Jaya*

Jay: *zaczyna się śmiać*

Seliel: Idiota... *patrzy na Jaya po czym znowu na Lloyda* *Wstaje i zaciska pięści* (Tylko żeby nie zabić Lloyda przy wszystkich...ale to już przesada...zapłaci mi za to...wie że nie lubię być w centrum uwagi...) *nie pewnie wchodzi na scenę*

Jay: (Hahaha....) *nabija się z Seliel*

Lloyd: *uśmiecha się* Nasza koleżanka trochę jest nie pewna...ośmielmy ją brawami

Ninjago...Nieodwracalny Bieg ZdarzeńWhere stories live. Discover now