- Kto mógł coś takiego zrobić?! To nieludzkie... -
- Widzisz... zrobił to potwór a nie człowiek. Potwór stworzony na mój wzór. -
- Myśli pan że to Gellert? –
- Ja nie myślę. Ja jestem tego pewien. -
- Ale skoro nie było tam pana syna... To gdzie on jest? -
Voldemort podszedł do okna. Popatrzył przez nie na ulubione miejsce ogrodu Harrego.
- Żyje. Czuję to. Jest twardy. Twardszy niż my obaj sądzimy... -
Voldemort nadal wpatrywał się w drzewo na którym jego syn kocham czytać ksiazki. Uśmiechnął się pod nosem.
- Nie zamierzasz go ratować panie? -
- Nie mogę nic zrobić, dopóki Grindelwald nie ujawni swoich zamiarów. A z tym może się zejść... -
Ich rozmowę przerwał Axley z kopertą w dłoni.
- Panie! Gellert to przysłał! –
- Podaj mi to i natychmiast wyjdź. –
Mężczyzna podszedł do tronu i położył list. Skłonił się szybko i wyzedł.
- Co to może być panie? –
- Zapewne list... Tylko oby nie było tam innych niespodzianek o które się boję... -
- O czym pan mówi? –
- Widzisz za czasów swojej świetności Grindelwald uwielbiał szantażować zamożnych czarodzieji. Porywał jednego członka rodziny po czym wysyłał list z żądaniami. –
- Co jeśli ktoś nie zapłacił? –
- Dostawał część ciała bliskiego. Najczęściej ucho. -
- To... Myśli pan że chce to zrobić z panem? -
- Zapewne. Tylko jest drobny problem. Nie dam skrzywdzić mojego dziecka. -
TA DAAAAM!!! NIE PYTAJCIE ILE MI TRWAŁO NAPISANIE TEGO... ALE CÓŻ... CZEGO SIĘ NIE ROBI DLA MOICH GLUTKÓW. OCZEKUJĘ NA ZAJEBISTE KOMENATRZE I W CIUL GWIAZDECZEK! KOCHAM WAS GLUTKI! WASZA LAURMYSZ! 🐻💕
CZYTASZ
Little Child
FanfictionMój ojciec nauczył mnie nie żałować innych. Miałem w przyszłości zająć jego miejsce. Jednak ja nie nadaje się na tyrana. Chcę w spokoju dożyć swoich dni z miłością swojego życia. Oczywiście nic nigdy nie idzie po naszej myśli...