Dwór Czarnego Pana już od tygodnia był oblegany przez czwórkę nastolatków. Każdy z nich był zachwycony domem oraz tym że nareszcie byli wolni od wszelkich rozkazów swoich rodzicieli. W piątkowe popołudnie wszyscy siedzieli w altanie i pili w spokoju herbatę, od czasu do czasu mówiąc między sobą jakieś uwagi. Ich spokój przerwało przybycie skrzata.
- Skrzyp, przeprasza że przeszkadza paniczowi i jego przyjaciołom w odpoczynku. -
Szatyn wstał i podszedł do małego stworzenia.
- O co chodzi? -
- W gabinecie czeka na pana jakiś mężczyzna. -
- Wiesz kto to? -
- Mówi że jest z ministerstwa sir. -
- Dziękuje Skrzypie. -
Skrzat ukłonił się po czym zniknął z cichym pyknięciem.
- Dasz sobie radę? -
- To chyba oczywiste Draco. -
Harry ruszył powoli do gabinetu w międzyczasie doprowadzając swój wygląd do porządku. Przy biurku siedział starszy mężczyzna ubrany w granitowy garnitur.
- Dzień dobry, Harry Riddle. -
- Ah to pan, nazywam się Jeremy Renner i jestem pracownikiem ministerstwa odpowiedzialnym za testamenty. -
- Testamenty? -
- Tak, jako że pan Riddle mianował pana swoim następcą, musimy przekazać panu testament w którym jest rozpisana cała pana fortuna oraz list do pana. -
- List do mnie? -
- Pan Riddle przekazał nam go tydzień przed wydarzeniami z Hogwartu. -
- Oh oczywiście. -
Mężczyzna wyjął ze swojego nesesera, grubą teczkę oraz kopertę.
- Proszę to dla pana, a teraz muszę pana zostawić mam jeszcze innych klientów. -
- Oczywiście, bardzo dziękuje za przyjście, skrzat pana odprowadzi. -
- Do widzenia. -
- Do widzenia. -
Zielonooki usiadł w fotelu swojego ojca, po czym otworzył kopertę. Ze środka wypadło zdjęcie oraz pergamin. Najpierw szatyn sięgnął po zdjęcie i mu się uważnie przyjrzał. Od razu poznał siebie i swojego ojca. Harry mógł mieć wtedy najwyżej trzy lata. Tom podrzucał małe dziecko do góry ku uciesze berbecia. Czarny Pan uśmiechał się do dziecka i było widać że jest szczęśliwy. Chłopak po chwili odłożył zdjęcie i sięgnął po list. Jego oczom ukazało się pochyłe pismo jego ojca i od razu poczuł się lepiej.
Harry Marvolo Riddle
Nawet nie wiem jak zacząć ten list do ciebie. Doskonale wiesz że walka będzie między nami, dlatego przygotowuje ten list abyś nie czuł się winny. To nie twoja wina że nie żyje, ta cała wojna to nie twoja wina. Obiecaj mi że nigdy nie będziesz się obwiniać o moją śmierć. Przeżyłem mnóstwo wyjątkowych chwil z tobą. Ostatnio trochę pobłądziłem i o mało cię nie straciłem. Wybacz mi wszystkie krzywdy które ci uczyniłem. Mam nadzieje że nadal mogę się nazywać twoim ojcem. Kocham cię Harry, jak nikogo na tym chorym świecie. Bądź szczęśliwy, żyj długo, kiedyś się jeszcze spotkamy i wtedy porozmawiamy.
Twój ojciec Tom Marvolo Riddle
Ps: Draco tęskni za tobą, nie zepsuj tego związku.
Po policzkach szatyna leciały łzy. Powoli wstał i ruszył z powrotem do ogrodu do swoich przyajciół.
- No nareszcie... Co się stało?! -
Blondyn poderwał się i podbiegł do swojego chłopaka.
- Kotku, co się stało? -
- Tom, zostawił mi list i nasze zdjęcie. -
- Oh skarbie... -
Draco przytulił do siebie ukochanego.
- Wszystko się ułoży, zobaczysz. -
Szatyn tylko wtulił się w tors swojego chłopaka.
CZYTASZ
Little Child
FanfictionMój ojciec nauczył mnie nie żałować innych. Miałem w przyszłości zająć jego miejsce. Jednak ja nie nadaje się na tyrana. Chcę w spokoju dożyć swoich dni z miłością swojego życia. Oczywiście nic nigdy nie idzie po naszej myśli...