- To... Myśli pan że chce to zrobić z panem? -
- Zapewne. Tylko jest drobny problem. Nie dam skrzywdzić mojego dziecka. –
- Co pan zrobi? –
- Zobaczę czego ode mnie chce. –
Voldemort odszedł kawałek od sługi po czym otworzył list. Jego oczy powoli zaczęły przemykać między wierszami listu. Jego mina wyrażała coraz to inne emocje. Od wściekłości po zaskoczenie. Kiedy kończył czytać list jego mina wyrażała wściekłość.
- Pieprzony gnojek! -
- O co chodzi panie? -
- Chce się spotkać, ze mną w miejscu przez niego wyznaczonym. Jakbym był jego sługą, chociaż doskoanale wie że przyjdę... Dla syna. Cholera jasna! -
- Panie... co zrobisz? -
- To chyba oczywiste! Spotkam się z nim. Muszę ustalić gdzie ma mojego syna. -
- Ale panie... Czy tym mu nie pokażesz że ma cię w garści? -
- I właśnie o to chodzi. Niech myśli że jestem mu bezmyślnie oddany...a ja zaatakuje go w najlepszym momencie. -
- Jak się do niego dostaniesz? -
- Mam dostać świstoklik.-
- Panie... -
- Tak? -
- Uważaj na siebie. -
Voldemort popatrzył zaskoczony na chłopaka. Jeszcze nigdy nie usłyszał takich słów z ust śmierciożercy.
- Możesz być spokojny... Wrócę. To miłe że się o mnie martwisz. -
- Ktoś musi. -
Voldemort uśmiechnął się szczerze do chłopaka.
- Jesteś bezczelny... Ale podobasz mi się. Czuję że to będzie udana wspolpraca. -DOBRA. TEN ROZDZIAŁ MA MNÓSTWO PODTEKSTÓW... WIĘC TOM MAYBE BĘDZIE MIAŁ FACETA. A TERAZ UCIEKAM GLUTKI. I KTO WIE? MOŻE NAPISZĘ COŚ JESZCZE DZISIAJ. PAAAAA
PS: SPORO JUŻ WAS TUTAJ! OGŁASZAM KONKURS NA NAJLEPSZĄ GROŹBĘ! CZAS DO JUTRA... PA PA! 🐻💕
CZYTASZ
Little Child
FanfictionMój ojciec nauczył mnie nie żałować innych. Miałem w przyszłości zająć jego miejsce. Jednak ja nie nadaje się na tyrana. Chcę w spokoju dożyć swoich dni z miłością swojego życia. Oczywiście nic nigdy nie idzie po naszej myśli...