Pov Olo
Podczas odpoczynku po wigilijnej kolacji odebrałem telefon od Sandry chciała żebym jak najszybciej przyjechał do babci Krystiana, tym telefonem niestety zrujnowała mój spokojny świąteczny nastrój, ale musiałem pojechać, mimo że na ten wieczór miałem zupełnie inne plany
M:kto to?
O:Sandra, Krystian coś odwala
M:w Wigilie?
O:niewiem co mu strzeliło do głowy.
M:Jechać z tobą?
O:zostań z Zosią, ja sobie poradzę, nie długo wrócę
15 min później byłem pod blokiem w, którym mieszka babcia Krystiana wszedłem na górę i zapukałem, a drzwi otwarła mi jakaś kobieta
O:dobry wieczór, ja do krystiana
MK:nie ma go!
O:niech pani nie ściemnia, dobrze wiem, że tutaj jest . Proszę mnie wpuścić
MK:mówię, że go nie ma
O:naprawdę!? Policja!
Sa:Olo chodź! - do drzwi chwilę później podeszła Sandra, przeszedłem obojętnie obok nieznajomej kobiety
O:gdzie on jest?
Sa:zamkłam go w pokoju
O:w pokoju? Co on odpiernicza znowu?
Sa:idź mu przemów do rozumu, to są jego rodzice
O:aha - no to nie będzie łatwo, go przekonać - dobra dawaj klucz - wszedłem do pokoju, a Krystian wstał z fotela, ja jednak popchnąłem go spowrotem.
K:wypuść mnie z tąd!
O:co ty odwalasz?!
K:wypuść mnie, bo się wkurwię
O:siadaj na dupie!!!
K:Chcę jechać do pracy! Puść mnie
O:jak do pracy? Masz wolne święta niejeden by tak chciał, a ty do roboty pójdziesz?
K:wypuść mnie z tego pokoju! - krzyknął, ale potem znów postarał się zachować spokój, wiedział, że poprzednim tonem nie dojdzie że mną do porozumienia - wyjdę z tego mieszkania i pojadę na komendę tak będzie najlepiej
O:przestań! Nigdzie nie pojedziesz, są święta powinieneś je spędzić w domu z Sandrą!
K:mam dużo papierów chce je wypełnić
O:dziś?
K:dobra puszczaj mnie, bo za chwilę naprawdę zrobię krzywdę albo tobie albo mojemu ojcu!
O:Krystian Kurwa uspokój się!
K:puszczaj! dopóki mam jeszcze cierpliwość - spojrzałem na stojącą w przed pokoju Sandrę
O: dobra w takim razie wychodź, tylko prosto do wyjścia
K:mówiłem, że nie chce problemów postaram się ich nie robić!
O:w takim razie wychodź - jego ojciec jak na złość musiał pojawić się w przed pokoju mimo, że wcześniej cały czas siedział w salonie
OK:No gdzie idziesz!? wracaj do nas napijemy się wódki
K:nie pije wódki!
OK:jak można nie pić wódki to znaczy, że nie jesteś moim synem
K:masz rację nigdy nim nie byłem i zapamiętaj raz na zawsze, że nigdy nim nie będę! a teraz zejdź mi z drogi
O:niech się Pan odsunie, i nie robi problemów - mój partner wyszedł z mieszkania trzaskając drzwiami, miałem nadzieję, że naprawdę pojedzie na komendę i nie zrobi nic głupiego.
O:Sandra, chcesz żebym cię odwiózł?
Sa:tak, chodźmy. Myślisz, że to dobry pomysł żeby poszedł do pracy
O:tak, zajmie się papierami. Przejdzie mu spokojnie.Pov Krystian
Przyjechałem na komendę, zrobiłem sobie kawę i poszedłem do naszego pokoju usiadłem za swoim biurkiem i przez następne dwie godziny skupiałem się tylko na papierach, chciałem zapomnieć o wydarzeniach z przed chwili. Wstałem rozprostować kości, patrzyłem w okno jak w mroźną zaśniezoną noc szczęśliwe rodziny idą do kościoła na pasterkę, a ja w tej chwili siedzę sam na komendzie i wypełniam papiery popijając już zimną kawę, czy ja kiedyś będę w stanie stworzyć dla swojej rodziny szczęśliwy kochający dom, moje rozmyślania przerwało ciche pukanie do drzwi, pomyślałem, że nareszcie ktoś na tej komendzie nauczył się pukać, otarłem łzy, a do środka po kilku sekundach weszła policjantka z recepcji
Pol:przepraszam, wiem że mowiłeś, żeby Ci nie przeszkadzać, ale mam prośbę
K:tak?
Pol: podjechałbyś z takim młodym mundurowym do awantury domowej pod miastem. To młody policjant służy dopiero tydzień niechcę go tam samego wysyłać, a nie mam wolnych patroli
K:pojadę
Pol:jeśli nie masz czasu to poszukam kogoś
K;pojadę, powiedz, żeby czekał przy samochodzie wezmę tylko kurtkę i już schodzę
Pol:dzięki - po chwili zszedłem do samochodu, podszedłem do młodego policjanta, który czekał już na mnie na zewnątrz, rzuciłem mu kluczyki od oznakowanego radiowozu, a potem usiadłem na miejscu pasażera spojrzał na mnie nieco zdziwiony i chyba przestraszony
Mu:ale to ty powinieneś prowadzić
K:to twoja akcja, ja mam tylko ci pomagać prawda?
Mu:tak - niepewnie ale usiadł za kierownicą, teraz ja musiałem się skupić nad tym żeby w jakiś sposób zaufać kolesiowi, który tylko tydzień pracuje w policji i którego pierwszy raz widzę na oczy
CZYTASZ
Razem Aż po grób. cz 2 .
Short Storyciąg dalszy pierwszej części opowieści o tym samym tytule