Siedziałem na tej ławce i zastanawiałem się co robić, to jest mój ojciec, nie mogę, nie chcę go stracić. W pewnym momencie coś we mnie pękło, niewiem może ja wkońcu dorosłem do pewnych odpowiedzialnych decyzji w moim życiu. Jestem już dorosły i te decyzje już dawno powinienem był podjąć, już dawno powinienem z nimi pogadać, nie udawać ciągle obrażonego skrzywdzonwgo dzieciaka zrozumiałem, że straciłem mnóstwo czasu i mogę już go nigdy nie odzyskać, mogę nie odzyskać czasu z moim ojcem. Wyciągnąłem z kieszeni ciągle dzwoniący telefon.
K:Sandra, dzisiaj nigdzie nie pojedziemy.
Sa:co!? Dlaczego? Gdzie ty jesteś Krystian?
K:nie pytaj o nic więcej, obiecuję, że przed sylwestrem zdążymy, ale dziś nigdzie nie pojedziemy.
Sa:ale wytłumacz mi dlaczego? najpierw mówisz, że wrócisz za pół godziny, a teraz nagle zmieniasz zdanie i mówisz, że nic z wyjazdu.
K:teraz jestem komuś bardziej potrzebny, jak chcecie to jedzcie dzisiaj, a ja do was dojadę później.
Sa:to miał być nasz wspólny wyjazd Krystian, mam Cię dość! - wyłączyłem telefon, zerknąłem na zegarek, operacja mojego ojca już trwała, dlatego poszedłem pod salę operacyjną. Na krześle siedziała moja matka, płakała usiadłem obok niej i wziąłem jej rękę zaciskając w swojej dłoni.
K:nie płacz mamo, jestem tutaj i wszystko będzie dobrze.
MK:co z twoim wyjazdem? Nie jedziesz?
K:może poczekać
MK:zamiast wyjechać z kobietą, którą kochasz, siedzisz tutaj ze mną. Jeśli ją kochasz to wracaj do niej i jedź
K:ale was też kocham, jesteście moimi rodzicami, jesteśmy rodziną i teraz jestem wam potrzebny, a wy mi
MK:naprawdę?
K:tak, ale ja byłem cholernie głupi, nie doceniałem tego co mam, a teraz mogę was stracić na zawsze, naprawdę tego nie chcę mamo
MK:Krystian...
K:zachowywałem się jak zwykły gówniarz, który jest obrażony na cały świat i nie widzi nic poza czubkiem własnego nosa.
MK:nie mów tak, my z ojcem nie moglibyśmy wymarzyć sobie lepszego syna niż ty, mimo wszystko doskonale poradziłeś sobie w życiu
K:tak wyszło, że mi się udało. Nie ukrywam, że nie było łatwo i miałem dużo problemów
MK:większość przez nas
K:nie prawda, większość to sam przez siebie
MK:przepraszam
K:nie płacz już, zobaczysz ojciec jest silny po kimś to w końcu mam i poradzi sobie - spojrzała na mnie, ocierając łzę spływającą po moim policzku przeciągając palcem w stronę skroni na której miałem bliznę po postrzale, niepowiem, że mi to przeszkadzało bo tak nie było, a tego dotyku od dawna cholernie mi brakowało
MK:Kto ci to zrobił?
K:to nic takiego, mały wypadek przy pracy
MK:Kto się odważył ciebie skrzywdzić co?
K:mamo to był tylko wypadek w pracy, takie rzeczy w moim zawodzie się zdarzają
MK:nie było mnie wtedy przy tobie, nie było mnie, kiedy mnie potrzebowałeś
K:przestań, to nie jest twoja wina
MK:Gdybym tylko wcześniej o tym wiedziała, to ten ktoś miałby ze mną do czynienia - mimo powagi sytuacji uśmiwchnąłem się pod nosem już widzę moją matkę i aleksiego stojących na przeciwko siebie
K:wiesz co?, operacja jeszcze chwilę potrwa, to może pójdziemy coś zjeść, tu nie daleko jest fajna restauracja, idziemy ?
MK:chcesz?
K:tak, a jak wrócimy to już będzie po wszystkim i z nim porozmawiamy
MK:to chodźmy.
CZYTASZ
Razem Aż po grób. cz 2 .
Short Storyciąg dalszy pierwszej części opowieści o tym samym tytule