K:Górski słucham
MK:Krystian zanim się rozłączysz, to tylko mnie wysłuchaj - zaskoczony tym kogo usłyszałem, już miałem zrobić to o czym mówiła i się rozłaczyć, ale postanowiłem dać jej szansę
K:skąd masz mój numer?
MK:nieważne, po prostu udało mi się zdobyć.
K:no to mów czego chcesz, bo ja mam jeszcze dużo roboty
MK:twój tata...
K:to nie jest mój tata
MK:on jest w szpitalu, jest poważnie chory Krystian, jeżeli go szybko nie z operują to umrze
K:i pewnie dzwonisz tylko po to, żebym wam kasę pożyczył na leczenie, ale możesz o tym zapomnieć, nic ode mnie nie dostaniecie, poproście swoich znajomych od kieliszka - w słuchawce pierwszy raz od dawna usłyszałem załamany głos swojej mamy, wiedziałem, że w tamtym momencie płakała i nie potrafię wytłumaczyć dlaczego mnie to trochę ruszyło
MK:jak możesz tak mówić!, my nic od ciebie nie chcemy, a już napewno nie pieniędzy, wiemy, że nie zasługujemy na twoją pomoc i nawet ani ja ani ojciec nie smielibyśmy zadzwonić do ciebie z taką prośbą! - wykrzyczała mi to z taką pewnością i jednocześnie smutkiem, czym spowodowała, że żałowałem tego co powiedziałem, nie powinienem był
K:w takim razie czego chcecie!? - mimo, że cały się trzęsłem, nie potrafiłem inaczej z nią rozmawiać, nie potrafiłem okazać jakichkolwiek uczyć wobec nich, pozatym niechciałem, żeby słyszała, że przeżywam ten telefon i to co mi powiedziała, nienawidziłem ich, ale nigdy nie życzyłem im choroby, czy śmierci, od dawna byli dla mnie obojętni, więc co niby miało się teraz zmienić?
MK:tata będzie miał operację, jutro o 12 wszystko załatwiliśmy, ale nie wiadomo czy przeżyje. Krystian on chciał się z tobą zobaczyć i porozmawiać, ale nie zdążył, bo wczoraj znów poczuł się gorzej i lekarze musieli przesunąć zabieg na jutro
K:nie ma takiej opcji, ja niechce z wami rozmawiać i nie mam na to czasu mam dużo roboty cześć.
MK:zrobisz co będziesz uważał za słuszne, ja nie nalegam, a ty powinieneś zrobić to dla niego, możesz nie mieć już okazji z nim porozmawiać, jesteśmy w szpitalu na Ursynowie
K:nie przyjdę, nie musicie czekać! - rozłączyłem się, bo nie mogłem pozwolić, żeby domyśliła się, że jest mi ciężko.Pov Olo
Po przesłuchaniu Pyrkowskiego dowiedziałem się o spotkaniu Moniki i Krystiana, wiem, że przegiął, ale chyba aż tak ostro nie musiała go potraktować.
Zabrałem tylko kluczyki i kurtkę z pokoju służbowego, chciałem pojechać do domu przygotować się do jutrzejszego wyjazdu, myślałem, że Krystian już to zrobił i nie spotkam go na komendzie, ale gdy wyszedłem na zewnątrz, zobaczyłem jak stoi i ślepo patrzy w jeden punkt
O:chodź zawiozę cię do domu! Jutro jedziemy do Zakopanego trzeba się spakować - ten jednak nie zareagował i nawet nie ruszył się z miejsca, wróciłem więc do niego - słyszysz do do ciebie mówię!?
K:nie, przepraszam ale się zamyśliłem
O:weź ty się nie przejmuj tak tą naganą, trudno stało się następnym razem musisz się pilnować i tyle
K:myślałem, że Monika będzie inna, że się dogadamy
O:nie przejmuj się chodź, ona musi się jeszcze przyzwyczaić do naszych metod operacyjnych - wsiedliśmy do samochodu, ale w drodze do domu miałem wrażenie, że Krystian nadal nad czymś myśli i jest cholernie nie obecny, nie odpowiadał na moje pytania, dopiero kiedy je powtórzyłem zaczął mówić, w rękach trzymał telefon, widziałem, że na wyświetlaczu był jakiś nieznany numer, a on tak jakby się zastanawiał czy zadzwonić
O:no to o co chodzi, bo widzę że nie tylko o rozmowę z Kruczkowską?
K:o nic więcej, naprawdę. Mam zły dzień, a ona go jeszcze bardziej zepsuła
O:nie ściemniaj
K:A ty się nie mieszaj!, to moja prywatna sprawa, niezwiązana z pracą - czyli jednak jest coś na rzeczy, ale postanowiłem się już nie odzywać i dać mu spokój, nie chciałem prowokować kolejnej awantury, chociaż wiedziałem, że ta sprawa strasznie go męczy, bo znów skierował wzrok na pewien numer telefonu.
CZYTASZ
Razem Aż po grób. cz 2 .
Short Storyciąg dalszy pierwszej części opowieści o tym samym tytule