129. Mniejsza z nami

289 12 3
                                    

Pov Sandra
W drodze na komendę, w radiu ciągle słyszałyśmy o tej pieprzonej strzelaninie, a ja ciągle nie wiedziałam co się dzieje z moim mężem i z Olgierdem, chciało mi się płakać, bo ja wiedziałam, że oni napewno są tam na miejscu, a to wszystko co działo się ostatnio ma z tym związek. Odrazu po dojechaniu na komendę, wbiegłyśmy razem z Łucją do gabinetu Kruczkowskiej, nie obchodziło nas że poraz kolejny miała gości. Tym razem to z nami musiała porozmawiać w pierwszej kolejności i wyjaśnić całą tą sytuację
Sa: Monika gdzie są chłopaki?!
Mo:Po pierwsze to się uspokójcie!
Sa:czyli jednak to prawda, coś im się stało?! Byli tam!? Monika powiedz, mam prawo wiedzieć przecież on jest moim mężem, a my dowiadujemy się o tym z wiadomości, a nie od was!
Ł:dlaczego do nas nie zadzwoniliście, że  coś im się stało!? Kiedy mieliście zamiar nam powiedzieć!?
Mo:nie chcieliśmy was nie potrzebnie martwić
Sa:co z nimi? Żyją!?
Mo: faktycznie doszło do strzelaniny, ale nic im się nie stało, są już bezpieczni i będą wracać na komendę
Ł: mówili o rannym policjancie?
Mo: Krystian dostał,  ale to nic poważnego

Pov Olo
W pewnym momencie kiedy myślałem, że to już koniec i nikt nam nie pomoże, zobaczyłem że dwóch napastników upada na ziemię, sekundę później na ich miejscu stanęli atecy, którzy szybko ich skuli i wyglądało na to, że wszystko się dobrze skończy
At:cali jesteście?
O:prawie, macie ich wszystkich?
At:tych dwóch tylko, reszta spieprzyła. Reszta patroli już ich ściga
O:wezwijcie karetkę, Krystian dostał
K:to tylko draśniecie, przeżyje
O:może i tak, ale krew to się leje
At: Olgierd ma rację i tak lepiej żeby tą twoją rękę zobaczył lekarz. A mówiąc tak całkiem poważnie to mieliście dużo szczęścia, kilka minut później i nie byłoby co zbierać
O:dzięki chłopaki -  wezwali pogotowie i zabrali zatrzymanych na komendę, ja zostałem z Krystianem na miejscu, czekaliśmy na lekarza, bo mimo, że rana nie wygladala na groźną to mocno krwawiła, zacisnąłem mu ramię jakimś kawałkiem materiału, który znalazłem w samochodzie. Godzinę później w szpitalu zeszyli mu ranę, a my wreszcie mogliśmy wrócić na komendę
O:wiesz, że oni tak łatwo nam teraz nie odpuszczą? Mam wrażenie, że to był dopiero początek naszych problemów
K:wiem, ale Olgierd my teraz nie możemy odpuścić!
O:wiem i jestem pewien, że kto jak kto,  ale my to skończymy
K:Sandra dzwoniła milion razy, a ja się boję oddzwonić, napewno już o wszystkim wiedzą
O:wszystkie media o tym huczą,  a najgorsze jest to, że o całą strzelaninę obwiniają nas, już sobie znaleźli kozła ofiarnego
K: świetnie!, człowiek chce dobrze, a i tak dostaniemy po dupach
O: jak robili ci z tą ręką, to rozmawiałem chwilę z Moniką i wewnetrznymi
K:pewnie są wściekli za tą strzelaninę?
O:właśnie nie, powiedzieli tylko, że biorą to na siebie i nie poniesiemy żadnych konsekwencji za to co się stało, ale resztę chcą nam przekazać dopiero na komendzie
K:to chociaż tyle, jeden problem z głowy
O: ale co z tego, skoro my mamy przesrane. Już mniejsza z nami, bo my sobie jakoś poradzimy, ale trzeba załatwić ochronę dziewczynom i Adasiowi, bo gorzej jak ich wykorzystają do zemsty na nas
K:masz rację, jak tylko się pojawimy na komendzie to poprosimy Monikę o ochronę dla nich
O:A ciebie boli? Może chcesz jechać do domu odpocząć
K:zwariowałeś!, jedź na komendę

Razem Aż po grób. cz 2 .Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz