Rozdział 31

440 26 20
                                    

Streszczenie dla przypomnienia:

Po przemianie w Jotuna na oczach dzieci, Loki znika bez śladu. Wraca jednak gdy dawny wróg porywa bliźniaki, a śledztwo doprowadza go do dawnej partnerki Nidhogga. Heid nie udaje się uniknąć porwania, ale jej "krewniak" ujawnia przed Asami sposób na odkrycie kryjówki węża. Bożek rozkazuje zamknąć Sygin w więzieniu, a sam wyrusza do dziesiątego królestwa, lądując po drodzę w siedzibie Avengers. Zostaje też zobowiązany do spłaty długu zaciągniętego u Surtura i otrzymuje jako wsparcie, pomoc jego pierworodnego.

Surt ocalił mi życie, ale jego manewr poskutkował zwichniętą kostką. Na zewnątrz szalała zamieć. Nie wiedziałem dokładnie dokąd mam się udać. Gdyby nie to, najpewniej użyłbym leczniczej magii, ale nie miałem pewności jak szybko będę musiał ponownie z niej skorzystać. Chłód klimatu, niespecjalnie mi przeszkadzał. Ciepła kurtka od Wandy wspomagała olbrzymową odporność. Jedyny minus stanowił fakt, że mój gorzej zaopatrzony towarzysz poszedł szukać jedzenia jakieś cztery godziny temu.
Patrzyłem na biały puch spadający z ogromną prędkością. Podziwiałem wnętrze jaskini, które pozbawione światła straszyło upiornymi cieniami. W normalnej sytuacji, nie wybrałbym takiego miejsca na azyl, ale jako czasowy kaleka, musiałem zadowolić się wszystkim.
- Nie za wygodnie ci? - mruknął gigant pojawiając się w wejściu jaskini - Przewidziałem, że będę ci pomagał, a nie we wszystkim wyręczał.
Rzucił w moją stronę plecionym workiem, a ukryte wewnątrz dobroci, rozsypały się po kamiennym podłożu. Było tam trochę owoców. Mięso lisozająca kusiło naturalnym zapachem. Wprawdzie jako lodowy olbrzym nie potrzebowałem zbyt wiele jedzenia, ale podczas takiej wyprawy liczył się każdy kęs.
- I tak nie postawisz się ojcu - zauważyłem przeglądając przyniesione smakołyki - Równie dobrzę mogę cię trochę podręczyć.
Surt przewrócił oczami i usiadł obok, zagarniając spory kawał dziczyzny. Jedliśmy w milczeniu, rozkoszując się smakiem. Co jakiś czas ze stalaktytów kapała nam na głowy woda. Nie wyobrażałem sobię spać w takich warunkach, ale dopuki na zewnątrz szalała burza, nie miałam za bardzo wyboru.
- Niezły opatrunek - parsknął młodszy, wskazując na owiniętą liśćmi stopę - Zamierzasz iść w tym na wojnę czy leżeć do wygojenia? Nie jesteś chyba szczególnie głupi.
- Oszczędzam pokłady magii - mruknąłem ignorując jego drwiny - Nie wiadomo jak długo będziemy tu uwięzieni, a olbrzymy goją się dość szybko. Równie dobrze mogę zaczekać.
Surt po raz kolejny przewrócił oczami, ale więcej się nie odezwał. Położyliśmy się dość szybko. Pozostałości posiłku wepchnęliśmy w kąt jaskini. Gdyby nie wilgoć, odgłosy z dworu na pewno by mnie uśpiły, ale zamiast tego pogrążyłem się w rozmyślaniach. Głosy chłopców zagrzmiały w moim umyśle. Nasze połączenie jeszcze bardziej się umocniło. To świadczyło o tym, że byli blisko, ale nie potrafiłem określić gdzie ich ukryto dokładnie. Zamarzamy. On nie dba o to czy przeżyjemy.
Wzdrygnąłem się lekko, a chrapiący obok gigant przewrócił się na drugi bok. Rozpacz bliźniaków była wręcz namacalna. Ich strach oraz głód zaczął dotykać również mnie. Nie mogłem tego zignorować, więc podniosłem się z miejsca, aby ochłodzić się w wejściu kryjówki. Wiatr rozwiał moje włosy. Skóra nabrała błękitnego koloru. Nigdy nie lubiłem tego uczucia, ale nie mogłem udawać, że nie byłem wtedy sobą.
Od małego wiedziałem, że nie pasuje do reszty mieszkańców. Czułem się obcy. Niekoniecznie niezbędny. Nawet gdy nie znałem swojego pochodzenia, spojrzenie Odyna zdradzało bardzo dużo. Byłem niegodny nazwiska.
W pewnym momencie usłyszałem odgłos zimowych butów. Ktoś z trudem przedzierał się przez zaspy. Świszczący oddech przypominał wydech astmatyka. Przygotowałem przezornie sztylety, ale gdy kobieta wyłoniła się zza skały, nie zdołała podnieść nawet głowy. Runęła w śnieg bez cienia przytomności.

Wiem. Częstotliwość dodawania rozdziałów jest wręcz dramatyczna 😬

Nowe życie - Loki [ ZAKOŃCZONE ]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz