Rozdział 43

1.4K 126 24
                                    

Thor głaskał czule Hugina i Munina nie mogąc zrozumieć jak można być tak okrótnym. Oba ptaki ledwo doleciały do zamku z wieściami, bo ktoś strzelał do nich z łuku. Miały zranione skrzydła i przez najbliższy tydzień musiały odpoczywać co znaczyło tyle, że nie mieliśmy kontaktu z wszechświatem.
- I co teraz? - spytałem.
- Trzeba polegać na Heimdallu.
- Wystarczy zaklęcie i Heimdall niczego nie zobaczy - mruknąłem.
- Wiem, ale nie mamy za bardzo wyboru.
Westchnąłem i ruszyłem do wyjścia. Na korytarzu stała zmartwiona Val.
- To nie wygląda dobrze- powiedziała.
- Nie musisz mi mówić.
- Co zamierzasz?
- A co ja mogę?
Dopiero po chwili zrozumiałem co powiedziała.
- Chwila. Co ja zamierzam?
Dziewczyna milczała, a ja już po chwili wiedziałem dlaczego.
- Powiedział ci o tym swoim idiotycznym pomyśle prawda?
Przytaknęła.
- Chce zrobić z ciebie króla. To takie idiotyczne?
- Tak! Czy tylko ja nie widzę tutaj rzadnych pozytywów.
- Nie chcesz być królem?
- Oczywiście, że chcę, ale to Thor jest pierworodnym Odyna, nie ja. Mnie w ogóle nie powinno tu być.
- Jak to?
- Minął miesiąc Val. Zostałem tylko dlatego, że mój brat sam sobie z tym nie poradzi, ale gdy będzie po wszystkim, znikam.
- Miałam nadzieję, że jednak się rozmyślisz - wyznała.
- Nadzieja matką głupich.

***
Przechadzałem się wśród ocalałych z trzech zaatakowanych królestw. Byli w różnym stanie, ale żyli i powoli dochodzili do siebie. Za wolno. Do walki z Garmem i jego armią potrzebowaliśmy jak najwięcej sprawnych wojowników, nie tylko z Asgardu.
- W końcu będzie z nimi dobrze - zapewniła jedna z uzdrowicielek.
- Kiedy? Jak Garm opanuje Midgard? - prychnąłem.
Kobieta zacisnęła zęby, próbując opanować złość.
- Robimy wszystko co w naszej mocy - wycedziła.
- Tak, tak, już to słyszałem.
Nie czekając na jej odpowiedź ruszyłem do wyjścia, ale zatrzymał mnie znajomy głos.
- Laufeyson?
Mogłem się lepiej przyjżeć ocalałym.
Odwróciłem się i zobaczyłem nieprzyjaźnie do mnie nastawionego krasnoluda z Nidavelliru. Tego samego, który wykuł młot Thora.
- Co robisz w Asgardzie Przeklęty? Naprawdę ci idioci wszystko ci wybaczyli? - spytał.
- Witaj Brokk. Przyznam się, miałem cichą nadzieję, że zginąłeś.
- Oh Przeklęty, jeszcze będziesz długo się ze mną męczył. Czy twój brat postradał rozum? Dlaczego cię tu trzyma?
- Możliwe, że kilka razy za mocno oberwał w głowę.
- Po raz pierwszy w życiu się zgadzamy Przeklęty.
- Dalej nie rozumiem czemu wciąż mnie tak zowiesz.
- Bo jesteś przekleństwem dla 9 światów i nie powinieneś żyć.
Odwróciłem się sprawdzając czy nikt nas nie słyszy, ale urażona uzdrowicielka, już dawno przeszła do innej sali.
- Mógłbyś być milszy - mruknąłem- żyjesz również dzięki mnie. 
- A cóż to się stało, że pomagasz?
- Mam w tym interes.
- Zapewne.
- Wybacz, ale już pójdę.
Odwróciłem się i chciałem wyjść, ale krasnolud ponownie mnie zatrzymał.
- Krążą plotki, że jednak masz serce - zakpił.
Zaśmiałem się obłąkańczo.
- Znasz mnie na tyle dobrze by w nie nie wierzyć- odparłem.

Nowe życie - Loki [ ZAKOŃCZONE ]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz