Rozdział 46

1.3K 112 16
                                    

Czekaliśmy na nadejście wrogiej armii, którą widzieliśmy z dużej odległości. Nastroje były takie jak przed każdą bitwą. Dało się wyczuć zarówno podekscytowanie jak i przerażenie. Thor podjechał do mnie.
- Jesteś pewien, że to umarli?
- Każdy z ocalałych ci to potwierdzi.
Problem z martwymi wojownikami polegał na tym, że oni i tak już nie żyli więc nie można było ich zabić. Jedyną możliwością było pocięcie ich na drobne kawałeczki, by nie mogły się odbudować, ale to było czasochłonne. Oszacowałem, że jeśli wyjdziemy z tego cało to stracimy przy tym 3/4 wojowników.
- Naprawdę wierzysz, że to się uda? - spytałem brata.
- To przecież twój plan.
- Mówiłem ci, że nie jest idealny.
- Wiem, ale nie mamy za dużego  wyboru.
Skinąłem głową. Wroga armia zbliżyła się już dostatecznie i wysłała 2 dowódców więc ruszyliśmy im na spotkanie. Jednym z nich był znany mi z dawnych lat Adwari.
Przeklęty karzeł.
Drugim był sam Garm. Wyglądali razem komicznie. Olbrzymi kundel i karzeł.
- Boisz się pokazać twarz? - prychnął syn Heli, a ja przybrałem zwyczajną postać, bo z tej odległości elfy nie mogły mnie rozpoznać.
- Odejdźcie - powiedział Thor - Nie chcemy rozlewu krwi.
- Nasz pan chce - mruknął Adwari.
- A kim on jest? - spytałem.
- Niedługo się dowiesz parszywy Asgardczyku - odparł splunąwszy na ziemię.
- A więc wojna? - upewnił się gromowładny.
- Wojna!- warknął Garm i wszyscy wróciliśmy na swoje pozycje.  

***
Walka zaczęła się szybko i tak samo szybko w powietrzu dało się wyczuć zapach krwi. Wojownicy padali jeden po drugim, a martwych zdawało się przybywać. Walczyłem z czterema umarłymi na raz, operując sztyletami, aż w końcu zostały z nich kupki popiołu. Wtedy właśnie poczułem zimne ostrze przy szyi. Odwróciłem się, a osoby którą zobaczyłem nigdy bym się tu nie spodziewał. Kolana się pode mną uginały. 
Sigyn.
Jej oczy były całkowicie czarne. Była pod wpływem czaru. Zamachnęła się na mnie mieczem, ale w porę zrobiłem unik. Ona jednak nie ustępowała w ofensywie i w końcu obaliła mnie na ziemię i przygniotła swoim ciałem.
- Lin proszę, obudź się - wychrypiałem.
Drgnęła na dźwięk mojego głosu, ale dalej przyciskała ostrze do mojej szyi. Jej oczy na zmianę odzyskiwały i traciły kolor, aż w końcu na stałe przybrały czarną barwę. Uniosła miecz, by zakończyć mój żywot, ale została odepchnięta przez czyjąś silną dłoń. Valkiria odciągnęła mnie od przyjaciółki.
- Wycofujemy się - krzyknęła, ale ja dalej milczałem i patrzyłem na nieprzytomną białowłosą.
- Teraz jej nie pomożemy- powiedziała.
Westchnąłem i poszedłem za wojowniczką. 

Nowe życie - Loki [ ZAKOŃCZONE ]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz