Rozdział 33

509 58 30
                                    

Siedziałem na dziedzińcu i obserwowałem poddanych krzątających się między stoiskami. Czas uciekał, ale nie mogłem nic z tym zrobić.
- Zamierzasz się poddać? - niedowierzał Thor.
- Nie możesz odpuścić! - oburzyła się Desi.
Ja jednak nie wiedziałem już czego jeszcze się chwycić. Klamka zapadła wieki temu, kiedy przepowiedziano Lin, że zgubi Asgard. Nie wspomniano jednak wówczas ani słowem, że wraz z Asgardem zginie wszystko inne.
W pewnej chwili poczułem, że ktoś siada niedaleko mnie, ale w bezpiecznej odległości. Odwróciłem głowę. Ujrzałem Strange'a, który również przyglądał się Asom ignorując fakt, że sam był źródłem ich zainteresowania.
- Co tu robisz? - mruknąłem niechętnie - To koniec. Możesz wracać.
- Myślisz, że pozwolę Retusowi zniszczyć rzeczywistość? Ochrona materii to moja praca.
- W takim razie zginiesz - wzruszyłem ramionami.
- Może i tak.
Zapadła cisza.
Nie wiedziałem co myśleć o magu i nie mogłem się zdecydować, czy jest niesamowicie odważny, czy niesamowicie głupi.
- Wiesz co pomyślałem, gdy mi powiedziano, że zyskałeś tytuł największego maga we wszechświecie? - odezwał się nagle.
- Mało mnie to obchodzi - mruknęłam.
- Pomyślałem, że to z pewnością koniec świata - ciągnął niezrażony.
Przewróciłem oczami.
- Wcale mnie to nie dziwi.
Czarownik podniósł się z miejsca i oparł o mur naprzeciw mnie.
- Potem jednak usłyszałem jak powstrzymałeś marsz trupów Waliego i oddałeś życie niszcząc złe pnącza losu.
Skrzywiłem się.
Heroizm nie był jedną z moich cech. Nie chciałem ratować wszystkich światów. Zależało mi tylko na bezpieczeństwu moich bliskich.
- Tak jakoś wyszło - mruknąłem.
- Jesteś potężny Loki. Potężniejszy niż myślisz. Dawniej wykorzystałbyś to do podboju świata, ale widzę, że nawet ty zdołałeś wreszcie zrozumieć, że to do niczego nie prowadzi. Jesteś bohaterem i jakkolwiek ciężko mi to przyznać, jeśli ktoś ma coś wymyślić to tylko ty.
Już miałem zaprzeczyć, gdy przeszkodziły mi krzyki od strony stajni. Zerwałem się natychmiast z miejsca i ruszyłem biegiem w tamtym kierunku. To co zobaczyłem sprawiło, że momentalnie stanąłem.
Wielki demon sunął nad drzewami, a w szponach trzymał Desi i półgłówka. Szarpali się, ale nie byli dość silni. Natychmiast ruszyłem w ich stronę, mamrocząc po drodze rozmaite zaklęcia. Zaraz za mną do walki stanęli Strange i zamkowa straż.
Uderzyłem stwora mocą, a ten zawył z bólu i wypuścił czarnowłosą, która zaczęła spadać w dół tak szybko, że nie zdążyłem nawet się ruszyć. Na szczęście w pore pojawił się czarodziej, przez co dziewczyna była bezpieczna. Sęk w tym, że potwór odleciał...odleciał i zabrał ze sobą Domidiego.

***
- To na pewno sprawka Retusa - warknąłem uderzając pięścią w stół - Miałem chronić te dzieciaki!
- Spokojnie - Thor połóżył mi dłoń na ramieniu zmuszając tym samym do wzięcia głębokiego wdechu - Zrobiłeś co mogłeś. Przynajmniej Desi jest cała.
- Tak, ale ten parszywiec ma drugi klucz.
Zacisnąłem pięści.
To nie miało tak być. Retus miał nie dostać reszty kluczy i się poddać ( najprawdopodobniej zabijając przy tym Sigyn ), a nie czekać aż stracę czujność. Dzieciaki były pod stałą ochroną straży, moją, Haimdalla oraz Hugina i Munina. Jakim cudem demon przedarł się do Asgardu bez naszej wiedzy? Chyba, że...
- Mamy zdrajcę - wychrypiałem.
- Co?
- Ktoś wpuścił demona przez którąś z luk i zamaskował przed Haimdall'em  jego obecność. Tylko mroczne elfy i dworzanie znają na to sposób.
- Chcesz powiedzieć...
- Że ktokolwiek kto go wpuścił, musi być blisko nas - odparłem.

No to mamy zdrajce😋 Ktoś ma jakiś pomysł, kto nim może być?
Czekam na komentarze 😘

Nowe życie - Loki [ ZAKOŃCZONE ]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz