Rozdział 3

968 104 17
                                    

Wyglądałem zza drzewa obserwując Sigyn rozmawiającą z jakąś ludzką dziewczyną. Nie mogłem uwierzyć, że wojowniczka tak bardzo się zmieniła. Chodziła teraz w midgardzkich ubraniach, oprócz sztyletu nie miała przy sobie rzadnej broni, a jej zwykle rozpuszczone białe włosy teraz były  związane w wysoki kucyk. To już nie była ,,moja" Lin, wyglądała zupełnie inaczej. Razem z drugą dziewczyną weszły do domu, a ja wyszedłem z kryjówki i patrzyłem przez chwilę na miejsce, w którym teraz mieszkała. Wolała zwykły dom od mieszkania w pałacu ze mną, to bolało. Już miałem teleportować się spowrotem do Asgardu, gdy poczułem ostrze przy szyi.
- Jak się dowiedziałeś, że tu jestem?!- warknęła, a ja westchnąłem.
- Już znikam, spokojnie.
Cofnęła się kawałek zaskoczona moim zachowaniem. W normalnej sytuacji pewnie wywiązałaby się między nami bujka, podczas której znowu byśmy rzucali w siebie raniącymi serce słowami, ale byłem zbyt zmęczony ostatnimi wydarzeniami by zachowywać się normalnie.  
- Co ci jest? - spytała.
- Nic.
- Właśnie widzę - ukryła nuż w bucie.
Dalej się o mnie martwiła, mimo że pewnie biła się teraz z myślami czy mnie nie zabić.
Odegnałem od siebie zmęczenie i dla dobra naszej dwójki, postanowiłem zagrać największego sukinsyna na jakiego było mnie stać. Uśmiechnąłem  się promiennie.
- Czyli dalej ci zależy- stwierdziłem.
Dziewczyna poczerwieniała z wściekłości, a w jej dłoni ponownie znalazł się sztylet. Sam uczyłem ją walki więc wiedziałem co potrafi. Wyprowadziła cięcie, ale chwyciłem jej dłoń wykręcając ją i wytrącając ostrze. Pochyliła się przyrzucając mnie przez ramię, a gdy już leżałem na ziemi, podciąłem jej nogi i również upadła. Oboje szybko się podnieśliśmy trzymając w rękach sztylety.
- Jak mnie znalazłeś? - wysyczała.
- List do Val. Podałaś adres. Do mnie nie raczyłaś napisać.
- Bo nie miałam ci nic do powiedzenia Laufeyson.
Jęknąłem i natychmiast teleportowałem się do Asgardu, uchwycając jedynie pełne dezorientacji spojrzenie wojowniczki.

***
Lin jeszcze nigdy tak do mnie nie powiedziała. W końcu dopiero niedawno odkryła kim naprawdę jestem. Zwracała się do mnie zawsze po imieniu, ewentualnie mówiła ,, Lok" w skrucie, którego nie rozumiałem, bo co to za różnica odjąć jedną literę.
- I jak poszło? - spytała Val, gdy pojawiłem się w zamku.
- Chyba jednak dam się namówić.
- Na co?
- Muszę się czegoś napić.

Krótko, ale no...
Czekam na gwiazdki i komentarze 😁.

Nowe życie - Loki [ ZAKOŃCZONE ]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz