Rozdział 42

1.4K 121 6
                                    

- Jesteś pewien? - spytał blondyn.
- Jak inaczej to wytłumaczysz? Nikt nie byłby zdolny do takiej intrygi.
- Nie przeceniasz swoich zdolności?
- Wiem, że nie grzeszę skromnością, ale to dlatego, że znam swoją wartość. Sigyn jest ze mną połączona i ten ktoś to wykorzystuje.
- Ale przecież Sigyn była tutaj, gdy zaczęły się ataki Garma.
- Myślę, że to była część czyjegoś planu, by...
- By?
- By uśpić naszą czujność.
- Naszą? A może twoją?
Milczałem.
- Bracie nie sądzisz, że po prostu chwytasz się ostatniej nadziei na odzyskanie jej?
- Pogodziłem się z jej stratą 17 lat temu. Uwierz, że to co mówię jest prawdą.
- Wierzę ci bracie, ale coś przeoczyłeś.
- Co takiego?
Nie wieżyłem własnym uszom, bo te słowa nigdy jeszcze nie padły z ust Thora, a na pewno nie były nigdy kierowane do mnie.
- Miałeś rację, że jest ktoś trzeci, że to nie tylko zemsta Garma za zabicie Heli, ale nie zauważyłeś, że to wszystko ma bezpośredni związek z tobą.
- Jak to?
- Najpierw Laufey, później Porywacz, czyli osoby, które znacznie wpłynęły na twoje życie i cię zraniły.
- Nie powiedziałbym, że zraniły - mruknąłem.
- Mniejsza o to. Skoro Sigyn to część planu, to ten ktoś nie pragnie zagłady 9-ciu królestw. To znaczy pragnie, ale przede wszystkim chce cię osłabić. To o ciebie chodzi temu komuś.
- Co chcesz przez to powiedzieć?
- Wiesz dobrze. Mają Sigyn, a ona jest twoją największą słabością.

***
- Ona nie jest moją słabością - mamrotałem pod nosem chodząc w kółko po komnacie i próbując samego siebie przekonać.
Nie udało się. Była mi zbyt droga.
- Wporządku? - spytała Valkiria stając w progu.
- Skądrze - mruknąłem- Nie znamy naszego przeciwnika, nie wiemy gdzie się ukrywa, a do tego przez Sigyn wykorzystuje moje zdolności. Jestem prze szczęśliwy - zakpiłem.
- To prawda, że rzuciłeś na Sigyn czar dwóch serc?
Westchnąłem.
- Miałem 10 lat i nie sądziłem, że to przyniesie tyle złego. 
- Musiało ci bardzo zależeć na jej bezpieczeństwie, bo to zaklęcie jest ryzykowne.
- Skąd wiesz?
- Walczyłam z kilkoma czarownikami za młodu i na pytanie jakiego zaklęcia nigdy by nie użyli, zawsze odpowiadali tak samo.
- Zaklęcia dwóch serc- domyśliłem się.
- Tobie naprawdę na niej zależy.
- Czemu wszyscy to powtarzają? Odkąd pamiętam ludzie mi to wciąż mówili.
- Bo to widać Loki.
- Jak widać?
Przewróciła oczami.
-Gdy nie wiedziałeś, że żyje, byłeś nie do odgadnięcia, a gdy nagle się zjawiła, zacząłeś okazywać emocje. To nie w twoim stylu.
- Naprawdę?
- Nie mów, że nie zdawałeś sobie z tego sprawy?
- Nie. Muszę bardziej się pilnować.
- Dlaczego? Czemu wciąż tyle ukrywasz.
- Bo to jest konieczne.
- Jak to?
- Nie zrozumiałabyś - odparłem - Nikt by nie zrozumiał.

Nowe życie - Loki [ ZAKOŃCZONE ]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz